środa, 27 czerwca 2018

Ta zakompleksiona i ta nieznośna. "Genialna przyjaciółka" Eleny Ferrante


Jedna Włoszka drugiej Włoszce prędzej oczy wydrapie niż będzie żyć w zgodzie, zaufaniu i przyjaźni. A przynajmniej tak się wydaje czytając Genialną przyjaciółkę. Jak kilkuletnia Lila Cerullo nie wyrzuci lalki Leny Greco przez małe okienko do ciemnej, nieużywanej piwnicy pełnej gratów, to podstarzała już Lena zrobi na złość Lili i choć ta zniknęła, pracowicie zacierając po sobie każdy ślad, Lena zapisze każdy detal życia przyjaciółki w swoich wspomnieniach. Na przekór, żeby sobie tamta nie myślała, że może robić, co chce.

Lila zawsze była bystrym, psotnym, pokrętnym dzieckiem. Mała i ciemna, wyszczekana i czasem przewrotna, w szkole zawsze była najlepsza. Pierwsza czytała, łacinę łapała w mig, czytała w szalonym tempie, a gdy usłyszała, że Lena w liceum uczyła się greki, czym prędzej zaczęła się uczyć samodzielnie, bo przecież to nic trudnego, każdy by złapał szybciej niż Lena. Lena z kolei zawsze była przykładna, powolna, cielesna, ale czujnie obserwowała. Szybko dostrzegła, że na całym podwórku nikt nie może się mierzyć z Lilą i dlatego się do niej przyczepiła. Chciała, by przyjaźń z Lilą ją nobilitowała, wyniosła ponad biedę, prymitywne obyczaje i nieobycie mieszkańców ich obskurnej neapolitańskiej dzielnicy. I choć cięta rywalizacja, przyjaźń oparta na egoizmie, półsłówkach, gierkach i zazdrości, trwała w najlepsze, Lila rzuciła szkołę po podstawówce i skupiła się na dobrach materialnych. Zamarzyła jej się fabryka butów zamiast mizernego zakładu szewskiego, najbogatszy chłopak w okolicy, góry pieniędzy i dobry samochód. Lena nigdy jej nie zrozumiała, choć zawsze wracała po więcej jej inteligencji, jej umiejętności żonglowania słowem, jej przenikliwych obserwacji. I na zawsze w swoim wyobrażeniu pozostała w jej cieniu.

Dla mnie to nie była historia pięknej, dziecięcej, a potem młodzieńczej przyjaźni kobiecej, a opowieść o toksycznym związku dwóch na swój sposób naiwnych i znękanych dusznym środowiskiem dziewczyn. Zamiast współpracować, wspierać się i uczyć od siebie, zamykają się i duszą w swoich własnych głowach próbując za wszelką cenę prześcignąć na każdym froncie: od edukacji, przez język i literaturę, przez dojrzewanie, podboje miłosne i wtajemniczenie seksualne, aż po pozycję społeczną. Ich chora ambicja napędzana jest właśnie niezdrową zazdrością, a patriarchalne, agresywne, ignoranckie społeczeństwo dzielnicy jeszcze bardziej podsyca ich brak szczerej komunikacji, nieufność i skrywaną zawiść. Rzecz jasna między tymi negatywnymi uczuciami tli się przyjaźń, porozumienie dusz i radość z wzajemnego towarzystwa, ale ten pozytywny płomień pojawia się zrywami i szybko przygasa. Relacja tak fascynująca, jak drażniąca i trudna do wyobrażenia.

Dobrze się to czyta ze względu na niepowtarzalny lokalny koloryt Neapolu lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Dzielnica bohaterek to miejsce zamieszkana biedoty, frustracji i agresji. Z jednej strony ludzie wciąż mają do siebie żale i oskarżenia polityczne pozostałe po latach czterdziestych, z drugiej na ślepo próbują zapomnieć i zbudować coś nowego, wyrwać się z ubóstwa. Ogrom nędzy, którą opisuje Elena, można poznać czytając ten artykuł – Neapol cierpiał biedę jeszcze przed wojną, został dotkliwie niszczony podczas drugiej wojny światowej, a sytuacja po była prawdopodobnie gorsza niż gdziekolwiek indziej we Włoszech. Jak widać to po koleżankach i kolegach z klasy Eleny, mało który rodzic decydował się łożyć na edukację dziecka ponad szkołę podstawową. Zaraz potem szło się do pracy, by pomóc wykarmić resztę rodziny. Te warunki zrodziły szczególną, szorstką mentalność.

Niestety zdjęcia komórki nie wyszły najlepiej, więc posiłkuję się fotografią uliczną Neapolu z lat 50.
Źródło: Pinterest

Do tego jeśli chodzi kult familii, honoru i vendetty. Mężczyźnie we Włoszech uchodziło więcej niż kobiecie, co obserwuje Elena dojrzewając. Już jako dziewczynka widzi pozorną niewinność zamężnego faceta, który uwodzi i doprowadza do szaleństwa sąsiadkę, a później powraca w roli erudyty i autorytetu, by po ciuchu skrzywdzić i ją samą. Dorastając, bez zdziwienia przyjmuje obyczaje panujące w dzielnicy: niebezpieczną rywalizację chłopaków sięgających nawet po broń palną, zachowanie braci wobec nieproszonych konkurentów sióstr, wszędobylską przemoc w rodzinie, wyrzucanie dzieci przez okno, swoją własną trudną relację z matką.

Ze wszystkich motywów w Genialnej przyjaciółce najbardziej podobało mi się trwale przewijająca się waga języka w świecie Lili i Eleny. Granica między gwarą a językiem literackim była jak skok przez przepaść, dla niektórych nieosiągalna. Zdolność wyrażenia się w czystej włoszczyźnie pozwalała się wybić ponad swoje prostackie otoczenie, chwilowe przeskoczenie w rozmowie na wyższy poziom mogło pokazać komuś wyższość i upokorzyć, a skazanie na gwarę pokazane zostało jak pozostanie na drugim skraju urwiska. Lena przywiązuje do języka niesamowitą wagę, a jej największe marzenie jawi się jako kariera pisarska albo dziennikarska. Niestety Lila ciągnie ją w dół poczuciem niższości; choć nie poszła do gimnazjum i liceum, nie poświęciła tylu lat na mozolną naukę, posługiwanie się językiem literackim i pisanie pięknych listów przychodzi jej szybko i lekko, nie tak, jak Lenie. Mimo to w momencie rozpoczęcia powieści to właśnie Lena postanawia zrobić Lili na złość i opisać ją na papierze.

Na koniec trudno nie wspomnieć paru słów na temat samej Ferrante, podsycającej wyobraźnię czytelników i badaczy niczym Pynchon. Nieuchwytna, nieznana, zasłania się pseudonimem i milczącym na jej temat wydawnictwem. Są różne teorie na temat jej tożsamości, jedni typują mężczyznę jako prawdziwego autora (jednak zbyt dobrze są tu opisane elementy kobiecego dojrzewania i chociażby pierwszej miesiączki, ja jestem za kobietą), inni widzą w tetralogii neapolitańskiej, której Genialna przyjaciółka jest pierwszą częścią, dzieło kilku pisarzy. Całkiem niedawno śledztwo pewnego włoskiego dziennikarza wskazało na tłumaczkę z języka niemieckiego, Anitę Raję, związaną wydawnictwem Ferrente, a także żonę Dominico Starnone, pisarza, którego styl niektórych nakierowywał na podejrzewanie go o ukrywanie się pod pseudonimem Ferrante. Kim naprawdę jest pisarka, nie wie nikt poza garścią współpracujących z nią redaktorów.

Po ukazaniu się cyklu neapolitańskiego, Ferrante została okrzyknięta jedną z najlepszych współczesnych pisarek. BBC wrzuciło ją do listy dwudziestu najlepszych książek naszego wieku, w 2015 roku TIME ogłosiło ją jedną ze 100 najbardziej wpływowych ludzi świata. Olbrzymia rzesza fanów i sympatyków zachwala jej pióro, a szum i tajemnica jeszcze bardziej napędzają zainteresowanie. Choć ten pierwszym tom przeczytałam z zainteresowaniem, śledząc urywaną czasem, mozaikową, nieśpieszną narrację o kobiecym dojrzewaniu w brutalnym miejscu, nie czuję się porwana niesamowitym talentem literackim. Czegoś brakuje do wybitności. Choć historia skomplikowanej przyjaźni zdecydowanie wpisuje się w uniwersalność na tle nietypowej lokalności, to jednak nie zachwyca wielkością, nie rzuca na kolana językiem, nie zmusza do większych przemyśleń poza relacje bohaterek, a szkoda. Gdyby to, co można poczytać o historii Neapolu, zawierało się w książce, może lepiej rozumiałabym tę społeczność, może historyczność przedstawiona szybciej wpisała się w historię Europy i poruszyła wyobraźnię na kolejnych poziomach. A może nie powinnam oceniać tylko na podstawie pierwszego tomu?

Słuchałam audiobooka i muszę przyznać, że lektorka odwaliła kawał fantastycznej roboty. Jej lekko łamiący się głos z przyjemną modulacją, cudownym, czasem cichym wahaniem w głosie podczas dialogów, prowadził tę powieść tak, że czytanie uchem było czystą przyjemnością mimo mordu w oczach, który rodziła Lila. Bardzo polecam tę formę poznawania twórczości Ferrante.


Genialna przyjaciółka

Elena Ferrante

Tłumaczenie: Alina Pawłowska-Zampino
Lektor: Laura Breszka
Sonia Draga, 2014
Czas: 11 godz. 35 min 
Odczucia: ★★★★/★★★★★


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz