sobota, 21 lutego 2015

Czynnik "Vogue", czyli o przekąsce z chusteczki higienicznej

Kristie Clemens

The Vogue Factor


Może po naszej stronie globu nazwisko Kirstie Clements niewiele mówi, ale w Australii to ważna figura. Przez trzynaście lat redagowała australijskiego "Vogue’a", a przedtem spędziła ponad 25 lat w branży modowej, pracując zarówno dla "Vogue'a", jak i dla "Harper's Bazaar". To doświadczona kobieta o fantastycznym wyczuciu i świetnych umiejętnościach. Tymczasem pewnego dnia w maju 2012 roku została bezceremonialnie i obcesowo zwolniona. Wyszła z biura nie wiedząc, gdzie się podziać, bo ten magazyn był jej pasją i życiem.

Następnego dnia zadzwoniła do niej przedstawicielka pewnego wydawnictwa z propozycją spisania jej historii. W końcu ktoś taki jak ona musi znać branżę modową od każdej strony, w tym również od tej mniej oficjalnej. W ciągu następnych miesięcy Kristie pisała, a już w marcu 2013 wydano The Vogue Factor, książkę, która natychmiast wywołała wielkie emocje i kontrowersje.

Na półkach księgarń pojawiła się dopiero co cieplutka jak świeża bułeczka pozycja Wydawnictwa Literackiego - polska wersja powieściowego debiutu Kristie Clemens, czyli Vogue. Za kulisami świata mody. To dobry moment, by powiedzieć coś na temat tej książki, którą czytałam jakiś czas temu w oryginale.

Autorka wygląda raczej sympatycznie, zdecydowanie przyjaźniej niż Anna Wintour. Źródło

Kristie nie wpisała biografii, a raczej luźne wspomnienia, gawędę starej wyjadaczki poczynając od samego początku swojej kariery, kiedy to jako siedemnastolatka wyprowadziła się z domu do lepszej dzielnicy Sydney, wynajęła sobie własne mieszkanie i znalazła pracę. Tak po prostu. Miała dziewczyna upór i pewność siebie, dzięki czemu udało jej się wywalczyć w 1985 stanowisko przy biurku recepcjonistki w redakcji "Vogua", a później piąć się w górę, aż do ścisłej redakcji i wreszcie, w 1999, redaktorki naczelnej. Nie było łatwo - pismo podupadało i dopiero z czasem udało jej się sprawić, że "Vogue" stał się najbardziej ekskluzywnym pismem modowym na rynku australijskim.

Autorka opisuje swoją współpracę z Karlem Lagerfeldem, Kylie Minogue, Cate Blanchett czy duńską księżniczką Marią, a także wieloma innymi słynnymi osobistościami, topowymi modelkami, najlepszymi fotografami. Pojawiła się również jako jurorka australijskiej edycji "Top Model". Największe marki, najsłynniejsze nazwiska, najegzotyczniejsze lokacje, najbardziej prestiżowe przyjęcia, najelegantsze ubrania - to wszystko znajduje swoje miejsce w kolejnych rozdziałach wspomnień. To fascynujący przekrój zmian zachodzących w wysokiej modzie od lat osiemdziesiątych i pierwszych faksów aż do nadejścia obecnej epoki Internetu, blogerów i... pozerów.


W tych wspomnieniach znajdziemy nie tylko wiele modowych smaczków, ale przede wszystkim przeczytamy o tym, co w tym przemyśle jest kontrowersyjne czy wręcz patologiczne. Kristie zaznacza, że zawsze była przeciwna zatrudnianiu nastolatek poniżej 16 roku życia, choć takie przypadki się zdarzały poza jej redakcją. Przede wszystkim jednak mam na myśli przypadki modelek, dla których częstą praktyką jest połykanie chusteczek higienicznych, bo rozpychają żołądek, ale nie są trawione. Dokładnie tak. Albo to, że nikogo nie dziwią poobijane i poranione kolana tych, które ciągle mdleją z powodu swojej nieistniejącej niemal diety. Wreszcie przypadki hospitalizacji, kroplówek i podobnych historii, bo w końcu domy mody szyją na coraz mniejszych manekinach, pokazując coraz mniejsze rozmiary i modelka musi być chodzącym kościotrupem, by zmieścić się w pożyczony kostium. Inaczej wypada z obiegu.

Całe szczęście, że świat mody zaczynają rozumieć, że takie ciało nie jest ani zdrowe, ani estetyczne.  Źródło.
 
Jednocześnie ten społeczny i rynkowy komentarz jest historią zwykłej dziewczyny, która osiągnęła szczyt dzięki ciężkiej pracy, motywacji i siły przebicia. Kristie jest uroczą, ciepłą kobietą z zasadami, która w niczym nie przypomina despotycznej Anny Wintour czy fikcyjnej Mirandy Priestly. Naprawdę, trudno nie polubić tak ludzkiej i rozumnej redaktorki, choć kto wie, może autorka przemilcza pewne fakty i ukazuje się w lepszym świetle, niż była naprawdę? W końcu to narracja autobiograficzna.

Niestety, książka ma dobre i złe momenty, a te złe momenty potrafią trochę znużyć - szczególnie te osoby, które nie są dobrze zaznajomione ze wszystkimi gorącymi markami i nazwiskami poprzednich dekad, szczególnie z Australii. Do tego ostrzegam, to nie jest linearna, chronologiczna autobiografia, a zbiór luźnych anegdot, opowieści i wspomnień, przez co książka wydaje się momentami dość fragmentaryczna.

W pół roku po wydaniu The Vogue Factor ukazała się pierwsza powieść fabularna Kristie Clemens pt. Tongue in Chic. Z tego, co wiem, autorka zmienia tylko nazwę gazety i po prostu kontynuuje swoją gawędę, skupiając się na negatywach i krytyce. Dla wszystkich wielbicieli mody z czystym sercem polecam jednak The Vogue Factor.




PS. Znów zmiany, tym razem Disquus. Mam nadzieję, że się przyjmie:)