Czasem w życiu może się zdarzyć tak, że sprzęty kuchenne przestaną odzywać się dobrze znanym językiem bipnięć, pisków czy innych ogólnie przyjętych technologicznych dźwięków, a znienacka popłynie z nich przedziwna nowenna ekstazy. Ekstazy, trzeba to przyznać, natury zdecydowanie wskazującej na dobre pożycie miłosne u sąsiadów. Tak też się stało u państwa Trawnych, gdy pan domu chciał sobie w spokoju ugotować serdelki, a z lodówki popłynęło pełne uniesienia imię boskie. Okazało się, że pudło wyśmienicie przewodzi przedostające się w tajemny sposób odgłosy, a dla rodziny Trawnych była do ostatnia kropla goryczy, która przelała czarę. I znienacka nastąpiła zupełnie nieplanowana, załatwiana na wariackich papierach przeprowadzka z mieszkania bloku do domku na wsi.
A do dopiero początek, bo jeszcze nie doszliśmy do najazdu trudnej do zniesienia teściowej, terroru porannego biegania i przede wszystkim... trupa.
Jak zobaczyłam tę uroczą okładkę z napisem "komedia kryminalna" w parze z dobrze znanym nazwiskiem Ałtorki (jak zwykło się z przymrużenie oka mówić o Marcie Kisiel), pandemiczna izolacja zrobiła się na chwilę piękniejsza. Jako dziecko wychowane na Joannie Chmielewskiej, którą wciąż kocham miłością czystą, nieskalaną i nieustającą, zamarłam z zachwytu. Następnie wyciągnęłam rączki z okrzykiem: "Moje! Moje! Dajcie!!!"
Bo wiedziałam z góry, że będzie dobre. I było, och, jak bardzo!
Kisiel dotychczas wyprodukowała zastęp przezabawnych i chwytających za serce powieści fantastycznych, o których mogliście u mnie przeczytać już nie raz. Tym razem postawiła pierwsze kroki w typowym kryminale i to w dość klasycznym ustawieniu: jest trup, są detektywi-amatorzy oraz ograniczone grono podejrzanych z najbliższego sąsiedztwa. Wspomniani detektywi to sympatyczna, ale zdecydowanie lekko stuknięta rodzinka Trawnych. Dla ścisłości, prawie cała rodzinka, bo z wyłączeniem jedynie ojca rodziny, najlepszego na świecie, dobrotliwego człowieka-labradora. W związku z dywanem z nietypową wkładką w postaci trupa, na tego właśnie człowieka mogłyby paść absurdalne zarzuty. Dlatego też jego kolejni wtajemniczani członkowie rodziny stają na głowie, by prześwietlić barwne sąsiedztwo w poszukiwaniu prawdziwego "zbrodzienia".