Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

piątek, 12 lutego 2021

Pan Ordynat i pani Beżowa Plama ja takoż proszę won! "Dywan z wkładką" Marty Kisiel

Czasem w życiu może się zdarzyć tak, że sprzęty kuchenne przestaną odzywać się dobrze znanym językiem bipnięć, pisków czy innych ogólnie przyjętych technologicznych dźwięków, a znienacka popłynie z nich przedziwna nowenna ekstazy. Ekstazy, trzeba to przyznać, natury zdecydowanie wskazującej na dobre pożycie miłosne u sąsiadów. Tak też się stało u państwa Trawnych, gdy pan domu chciał sobie w spokoju ugotować serdelki, a z lodówki popłynęło pełne uniesienia imię boskie. Okazało się, że pudło wyśmienicie przewodzi przedostające się w tajemny sposób odgłosy, a dla rodziny Trawnych była do ostatnia kropla goryczy, która przelała czarę. I znienacka nastąpiła zupełnie nieplanowana, załatwiana na wariackich papierach przeprowadzka z mieszkania bloku do domku na wsi.

A do dopiero początek, bo jeszcze nie doszliśmy do najazdu trudnej do zniesienia teściowej, terroru porannego biegania i przede wszystkim... trupa.

Jak zobaczyłam tę uroczą okładkę z napisem "komedia kryminalna" w parze z dobrze znanym nazwiskiem Ałtorki (jak zwykło się z przymrużenie oka mówić o Marcie Kisiel), pandemiczna izolacja zrobiła się na chwilę piękniejsza. Jako dziecko wychowane na Joannie Chmielewskiej, którą wciąż kocham miłością czystą, nieskalaną i nieustającą, zamarłam z zachwytu. Następnie wyciągnęłam rączki z okrzykiem: "Moje! Moje! Dajcie!!!"

Bo wiedziałam z góry, że będzie dobre. I było, och, jak bardzo!


Kisiel dotychczas wyprodukowała zastęp przezabawnych i chwytających za serce powieści fantastycznych, o których mogliście u mnie przeczytać już nie raz. Tym razem postawiła pierwsze kroki w typowym kryminale i to w dość klasycznym ustawieniu: jest trup, są detektywi-amatorzy oraz ograniczone grono podejrzanych z najbliższego sąsiedztwa. Wspomniani detektywi to sympatyczna, ale zdecydowanie lekko stuknięta rodzinka Trawnych. Dla ścisłości, prawie cała rodzinka, bo z wyłączeniem jedynie ojca rodziny, najlepszego na świecie, dobrotliwego człowieka-labradora. W związku z dywanem z nietypową wkładką w postaci trupa, na tego właśnie człowieka mogłyby paść absurdalne zarzuty. Dlatego też jego kolejni wtajemniczani członkowie rodziny stają na głowie, by prześwietlić barwne sąsiedztwo w poszukiwaniu prawdziwego "zbrodzienia".

Jak zawsze u Kisiel, humor jest niezastąpiony, dialogi powalają na łopatki, postacie szybko łapią za serce, a intryga gęstnieje coraz bardziej i bardziej. Tym razem szczególnie gęsto, bo to sytuacja z cyklu... wszyscy jesteśmy podejrzani (kto nie ma na sumieniu odwołania do Chmielewskiej, nich pierwszy rzuci kamieniem). Bywa też postępowo i edukacyjnie, bo na przykład dostajemy wykład na temat tego, czemu w śledztwie nie wolno wykluczać kobiet - przecież one też mogą być zbrodzieniami! Kuriozalne sytuacje w stylu seksów w lodówce i uspokajających VAT-ów przeplatają się z cudownym humorem słownym, dla mnie oba punkty jak zawsze pierwsza klasa. Celne przezwiska stosowane na kolejnych podejrzanych, takie jak Magnum, Ordynat czy nieśmiertelna Beżowa Plama z jednej strony bawią za każdym razem, z drugiej, ta ostatnia natychmiast przypomina o Bladej Gliździe z "Wszystkiego czerwonego" Chmielewskiej i niezapomnianym tekście "Pan podrapano na głowa i pani Biała Glista ja takoż proszę won!" 

No i jak tu się nie zachwycać? Chyba na uspokojenie muszę sobie wyciągnąć jakiś stary, dobry kryminał Chmielewskiej, a w międzyczasie będę kibicować Kisiel, żeby w te pędy pisała więcej takich delicji.

A biurze prasowemu wydawnictwa, które przysłało mi razem z książką całe wyposażenie teścinej nerki, winszuję serdecznie wyśmienitego pomysłu.


Dywan z wkładką
Marta Kisiel
Liczba stron: 416
Wydawnictwo W.A.B., 2021
Odczucia: ★★★★★/★★★★★

0 komentarze:

Prześlij komentarz