Za dwa tygodnie na świecie, a 19 maja w Polsce ma premierę wysokobudżetowy blockbuster na miarę The Social Network. Technokratyczna antyutopia, młoda bohaterka, wielkie pieniądze i wielkie plany. Wystarczy spojrzeć na listę aktorów, by z ciekawości zaświeciły się oczka: Emma Watson w roli głównej, Tom Hanks jako mentor tudzież niepokojący Wielki Brat, do tego John Boyega (tak, Finn!) i Karen Gillan (Amy Pond z Doktora Who!). Ja obejrzałam zwiastun, obejrzałam okładkę, przeczytałam co nieco o samej książce i załadowałam ją niezobowiązująco na Kindla. Ani się spojrzałam, pochłonęłam ją w naprawdę szybkim tempie, zaczytując się wręcz pod koniec do wpół do trzeciej w nocy. Nawet nie pamiętam, kiedy miałam tak ostatnio.
Mae Holland to młoda, bystra i ambitna dziewczyna, której trafia się praca marzeń jak ślepej kurze ziarno. Po znajomości zostaje wciągnięta do szeregów najbardziej pożądanej, ekscytującej korporacji zwanej Kręgiem, stanowiącej swoisty konglomerat Google'a, Facebooka, PayPala i tak właściwie każdej większej sieci społecznościowej. Krąg zunifikował wszystkie konta w Internecie, przez co użytkownicy logują się tylko do TruYou i mają dostęp do wszystkiego (tak robił na przykład Google, wciągając pod siebie YouTube'a), również do swoich finansów. Kolos wsysa wszelkie nowe pomysły, start-upy, inwestuje w najbardziej szalone pomysły, które nagle mają autentyczną szansę się ziścić; siłą tą przewodzi Trzech Mędrców, facetów z wizją, pokroju Steve'a Jobsa, Elona Muska i Marka Zuckerberga. Mae jest absolutnie zafascynowana każdym pomysłem i rozwiązaniem, przytakuje i w lot zgaduje każde zdanie przełożonych, chce się przypodobać i być lubianą przez wszystkich.
Na początku nie do końca jej to wychodzi, wciąż tkwi w starych przekonaniach dziewczyny z zapyziałego miasteczka Stanów Zjednoczonych, umykają jej światłe wizje absolutnej transparencji, totalnej inwigilacji i kompletnego zanurzenia w płytki świat sieci społecznościowych. Przychodzi do pracy o dziewiątej, wychodzi o siedemnastej, ma życie prywatne, przez cały weekend (!) nie postuje nic na swoim koncie. Wkrótce jednak troskliwe kadry i znajomi z firmy wyjaśniają, że w Kręgu najważniejszy jest jak najwyższy status popularności w sieci społecznościowej, wszystko musi być non-stop komentowane i przetwarzane online, z kampusu firmowego najlepiej nigdy nie wychodzić, a wewnętrzne niepokoje najlepiej zapijać czymś wysokoprocentowym na noc. Z czasem wielkie idee Kręgu stają się na tyle wielkie i przerażające, że uginają się pod nimi rządy krajów na całym świecie, a Mae odrzuca najbliższych, by głosić z przekonaniem: „PRYWATNOŚĆ TO KRADZIEŻ”.
OCZYWIŚCIE początkowe zdanie to zapowiedź nadchodzącego piekła. Ta subtelność! |
Czy to powieść na tyle dobra, by ją polecać i zachwalać, to już kwestia bardziej skomplikowana. Z jednej strony ani nie odkrywa Ameryki, ani nawet nie wnosi nic nowego do dyskusji. Z drugiej jak żadna z antyutopijnych young adultowych powieści momentami podnosi włoski na całym ciele wizją prawdopodobnej przyszłości. Ma pewne braki i wyjątkowo słabe punkty, ale jednak wciąga jak wir i zmusza do przemyśleń. Na pewno mnie po lekturze było nieswojo sięgać po Instagrama i Facebooka, żeby lajkować, „serduszkować” i rzucać powierzchowne komentarze.
You look at pictures of Nepal, push a smile button, and you think that’s the same as going there. I mean, what would happen if you actually went? Your CircleJerk ratings or whatever-the-fuck would drop below an acceptable level! Mae, do you realize how incredibly boring you’ve become?
Zdecydowanie na plus wychodzi powieści szeroko i śmiało zarysowany obraz megakorporacji, wyobrażonej z najdrobniejszymi detalami. Widać, że autorowi zależy na autentyczności, dokładnie pokazuje pracę pierwszolinijowego pracownika korpo, łącznie z presją na pozytywną ocenę ze strony klienta po odpowiedzeniu na zapytanie, oprowadza czytelnika za rękę po kampusie i wyjaśnia dokładnie elementy wpływające na miejsce w rankingu „popularności”. Do tego dostajemy krótkie przebłyski niepokojąco prawdziwego, nowego charakteru pokolenia z bardzo krótkim progiem skupienia i wychowanym na ciągłej internetowej aprobacie: trzecioplanowych bohaterów, którzy potrafią obrazić się o to, że ktoś nie zauważył i nie ustosunkował się do ich otwartego wydarzenia, rozpłakać, bo ktoś przy nich odpisuje na boku koleżance, popaść w kilka skrajnych emocji w ciągu dwudziestu minut, gdy ktoś nie odpisywał na ich wiadomości. Nie każdy może się wciągnąć w życie pogrążającej się w bagienku technopotakiwaczy Mae tak jak ja, jednak ta powieść ma w sobie to coś, że chce się ją czytać. Czuć też Orwellowskie, Huxleyowskie, a nawet Swiftowskie inspiracje, szczególnie że fabuła nie zamyka się na samej karierze Mae, autor decyduje się na drastyczne kroki, a jego wizja jest autentycznie absolutna, a końcówka o mały włos unika banalności.
It’s not that I’m not social. I’m social enough. But the tools you guys create actually manufacture unnaturally extreme social needs. No one needs the level of contact you’re purveying. It improves nothing. It’s not nourishing. It’s like snack food. You know how they engineer this food? They scientifically determine precisely how much salt and fat they need to include to keep you eating. You’re not hungry, you don’t need the food, it does nothing for you, but you keep eating these empty calories. This is what you’re pushing. Same thing. Endless empty calories, but the digital-social equivalent. And you calibrate it so it’s equally addictive.
Wiele jednak jest tu nie tak. Choć powieść można podczepić pod new adult, język jest raczej prosty jak drut, tak by łatwiej przeszedł przez masowe gardło. Cytowane wyżej kontrargumenty wobec polityki Kręgu są głównie słyszane z ust jednego bohatera, przez co mamy wrażenie podawania wniosków na tacy; powieść czasem za dużo komentuje zamiast pokazywać. Co więcej, nic nie jest nieoczywiste, brak ocieni szarości. Niewątpliwie nie uświadczymy u Eggersa subtelności, raczej serwuje się tu mocną łopatologię, tak by nawet największy ciołek nie miał problemów ze zrozumieniem. Na przykład Mae dostaje w pracy nick MaeDay. Nie, wcale się nie kojarzy z SOS. W pewnym momencie musimy przebrnąć przez scenę, w której Trzej Mędrcy obserwują rekina pożerającego wszystkie żywe stworzenia w akwarium. Ekhem. Jak kiedyś powiedział Nostalgia Critic: I can't hear you over your obvious symbolism!
O, a tutaj dostajemy sedno powieści w jednym słowie! |
Sama idea niedokończonego loga Kręgu i dążenie do jego zamknięcia może i jest trafną metaforą, ale to jeden z niewielu autentycznie oryginalnych elementów: wszystko, o czym czytamy, znamy albo z klasyków gatunku, albo z współczesnych dyskusji i komentarzy, albo z żartów na temat korporacji, albo z rzeczywistości. Wojujące, trafne komentarze Mercera nie są niczym nowym, nie były świeże nawet w 2013 roku, gdy książka została wydana.
Najsłabiej jednak wypada tu konstrukcja samej głównej bohaterki. Nie tylko ja mam wrażenie, że sam wybór dziewczyny na protagonistkę (swoją drogą pierwszą w twórczości Eggersa) jest motywowany wyobrażeniem kobiety jako istoty bardziej podatnej na wpływy i zapatrzonej w autorytety. W zamierzeniu sympatyczna everymanka, na początku wydaje się mieć normalne uczucia, pragnienia, ambicje, potrafi myśleć krytycznie i naprawdę mocno przejmuje się swoimi rodzicami. Z czasem jednak robi się coraz bardziej kartonowa i prymitywna, zależy jej tylko na popularności, a byle gadka potrafi odebrać jej własny rozum. Oczywiście, można dyskutować, że takie było zamierzenie, że to korporacja pierze jej mózg; dla mnie jej nagle zwyżkujący poziom naiwności i niebywała szybkość przemiany sprawia, że przekracza nawet próg zidiocenia Achai i przestaje być osobą z krwi i kości, a staje papierowym przykładem z umoralniającej bajeczki.
W sumie: cała społeczność pracowników Kręgu, pomimo rekrutowania najlepszych, wydaje się być bezwolną masą zdolną jedynie do owacji na stojąco. Czy naprawdę nikt tych wyśmienitych inżynierów, myślicieli i naukowców nie ma własnego zdania?
Widzicie, jak dobrze mieć bloga. Dzięki chwili na rozkminę już wiem, co muszę zrobić. Wejść na Goodreads i obniżyć wystawioną na świeżo ocenę powieści...
The Circle
Dave Eggers
Knopf Canada, 2013
504 strony