Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 16 czerwca 2016

O kraju, który żyje śmiercią


Ganbare! Warsztaty umierania

Katarzyna Boni

Wydawnictwo Agora, 2016
reportaż, polska, Japonia
Strony: 300
Odczucia: ★★★★★/★★★★★
Współpraca!


„Było. Nie ma.”

Trzęsienie zaczęło się 11 marca 2011 roku, w piątek niecały kwadrans przed trzecią po południu. Trzęsło sześć minut. 

Potem przyszło tsunami. W niektórych miejscach fala miała nawet do piętnastu metrów. Nawet ci, którzy wdrapali się na dachy budynków uznawanych za bezpieczne schronienie, byli porywani przez pędzącą z wściekłością wodę.

W kwietniu 2015 potwierdzono 15 891 zgonów. Ponad dwa i pół tysiąca ludzi wciąż było uznawanych za zaginionych, nie znaleziono ciał. 

Przez kilkanaście następnych dni pracownicy elektrowni atomowej Fukushima Daiichi walczyli z katastrofą, próbując ochłodzić rdzenie reaktorów, w których zostały uszkodzone systemy. Rząd nie był pomocny, drogi nie były przejezdne, brakowało wody, brakowało wozów strażackich, brakowało sensownych decyzji, nie zdecydowano o ewakuacji wystarczającej ilości ludzi z okolic. 

Sytuacja rdzeni ustabilizowała się dopiero w grudniu. Do tego czasu olbrzymie połacie terenu zostały skażone promieniowaniem, nie wspominając o zwierzętach i ludziach. Skutki wybuchu reaktorów będą odczuwane jeszcze przez wiele dziesiątek lat. Wielu Japończyków i ich dzieci nigdy nie będzie wiedzieć, czy ten zdiagnozowany rak to efekt promieniowania, czy jednak przyczyna tkwi w czymś innym.


Katarzyna Boni to moda polska dziennikarka, która niemal od dekady współpracuje z największymi polskimi magazynami podróżniczymi, „Gazetą Wyborczą”, „Dużym Formatem”. Decyzję o tym, że chciałaby napisać reportaż o Japonii po tragedii podjęła w 2014 roku, świeżo po publikacji „Konteneru” napisanego z Wojciechem Tochmanem. Premiera „Ganbare...” miała miejsce kilka dni temu, 9 czerwca.

Ta skromna, szara książka kryje w sobie historie napisane obrazowym, pełnym szacunku, prostym językiem. Widać w niej tę olbrzymią pracę, jaką autorka włożyła w dogłębne poznanie i zrozumienie przyczyn, wydarzeń i następstw trzęsienia, choć historie często są krótkie i dosadne. Przez linijki tekstu i filtr wiernego tłumacza u boku prześwitują zarówno ciepłe relacje i fascynujące przyjaźnie, jakie nawiązała, jak i gorycz, brak słów, beznadzieję. Nawet od tych najmniej chętnych do opowiadania wyciąga indywidualne, uderzające historie.

Prowadzi nas przez osiedla domów tymczasowych, którym dwukrotnie już wydłużano termin przydatności, przez puste, wymarłe, skażone wioski, które kiedyś tętniły życiem, ruiny zniszczonych miast i miasteczek, w których wytrwali szukają choćby skrawka swojego poprzedniego życia, a nawet dno oceanu, które przeczesuje dwóch wytrwałych Japończyków w poszukiwaniu kości swoich bliskich. Pokazuje albumy pełne odnalezionych, ocalałych fotografii, kawiarniane spotkania prowadzone przez mnichów, na które można przyjść i się wyżalić, szkoły płaczu i umierania, ludzi, którzy nie mają odwagi opisywać swoich doświadczeń w ojczystym języku, niepodłączoną do sieci budkę telefoniczną z widokiem na morze, w której można rzucić w wiatr ostatnie słowa pożegnania. Relacjonuje rozpaczliwą walkę pracowników elektrowni, okrywa niekompetencję władz, obrazuje ogrom syzyfowej pracy wiążącej się z odkażaniem terenów w Fukushimie, uświadamia trudne, codzienne wybory, które musi podejmować Japończyk nawet zjadając byle miskę ryżu. A co, jeśli ten ryż jest w jakikolwiek sposób napromieniowany?

Wszystko to przeplatane w subtelny, ale sugestywny sposób elementami folkloru, legend ludowych, wierzeń shintoistycznych, rytuałów buddyjskich. Pokazuje ciągłość, ciąg przyczynowo-skutkowy, wiążący ludzkie lęki odzwierciedlane przez stare podania, produkty kultury masowej w postaci Godzilli, aż po współczesne obawy przed naukowymi nazwami jednostek, pierwiastków, typów promieniowania. Wskazuje siłę wierzeń związanych z kultem zmarłych, z życiem pozagrobowym, które napędzają obsesję szukania ciał i pragnieniem kremacji. Wreszcie nie boi się obok faktów postawić opowieści o upiorach i doświadczeń dziewczyny opętywanej przez duchy istot, które zginęły przez tsunami, co dla polskiego czytelnika może brzmieć jak realizm magiczny.

Podczas przyłapywania łapałam się na tym, że musiałam robić przerwy. Odłożyć lekturę, przetrawić, porozmyślać. Spróbować sobie wyobrazić ogrom zniszczeń, zarówno fizycznych, jak i tych psychicznych, indywidualnych i kryjących się w zbiorowej świadomości. Postarać się na chwilę spojrzeć na śmierć, spustoszenie, skażenie, za punkt wyjściowy przyjmując japońską mentalność.


Kiedy słyszysz, że idzie tsunami, nie myśl o niczym ani o nikim. Zapomnij o rodzicach, dzieciach, ukochanych, zwierzętach, dobytku. Po prostu uciekaj. Uciekaj jak najwyżej. I nie myśl, że gdziekolwiek będziesz bezpieczny. Dopóki nie możesz uciekać jeszcze wyżej, nigdzie nie jesteś bezpieczny.

0 komentarze:

Prześlij komentarz