Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 30 marca 2017

Ja ciągle widzę krew Boga. Milczenie


Wieść o tym, że reżyser odpowiedzialny za Chłopców z ferajny i Wilka z Wall Street, Martin Scorsese, przez dwadzieścia lat nosił się z zamiarem nakręcenia filmu na podstawie japońskiej powieści Milczenie, to wystarczająca rekomendacja, by natychmiast pojawiło się wznowienie książki. Ja zaś, dodatkowo słysząc, że w obrazie ma grać Adam Driver w czarnej szacie jezuity, nieładnie mówiąc, dostałam małpiego rozumu i uznałam się skazaną na czytanie największego dzieła nieznanego mi dotąd chrześcijańskiego pisarza z Japonii, Shūsaku Endō. Milczenie oryginalnie opublikowano w 1966, w Polsce po raz pierwszy w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Młody Portugalczyk, jezuita Sebastião Rodrigues, z oczami rozszerzonymi ciekawością i obawą, wychwytuje wiadomości o kapłanach w Japonii. Wielu misjonarzy, którzy wybrali się tam z narażeniem życia, zginęło za wiarę, wierni są okrutnie prześladowani. Nie może uwierzyć doniesieniom, że jego mentor z młodzieńczyk lat, drogi ojciec Ferreira, mógł dopuścić się aktu apostazji, że jego stopa podeptała fumi-e, wizerunek boży, że napisał traktat przeciwko chrześcijaństwu... I młody zakonnik zostaje wysłany, by sprawdzić pogłoski i by pomóc umęczonym katolikom na japońskiej ziemi.

Rodrigues wraz z towarzyszem Franciskiem Garrpem przybywają do wybrzeży Japonii niepewni, zagubieni; słabo znają język, nie znają geografii okolicy, ciągle boją się wykrycia. Chcą pomagać wiernym, chrzcić, spowiadać, celebrować msze; zamiast tego częściej ukrywają się w prymitywnej dziurze w ziemi, przykryci sianem w stodole. Ich obecność skazuje ofiarnych, oddanych chłopów-chrześcijan na prześladowanie, tortury i śmierć. Śmierć straszną, bo niedocenioną, cicha, smutna. Ich męczeństwo jest zwyczajne, rozczarowujące, bez fajerwerków, bez podniosłości znanej z opowieści o świętych. A Bóg milczy. Czy wciąż tam jest? Jak może patrzeć na takie cierpienie? Jak kapłan może patrzeć na cierpienie, którego jest powodem? Co ma czynić?...

Z tym złowrogim spokojem morza czuję milczenie Boga: wydaje mi się, że Bóg milczy z założonymi rękoma, słysząc ludzki lament. 

Rodrigues staje się figurą Chrystusa w Ogrójcu. Zdaje sobie sprawę, że podążający za nim jak cień Kichijiro może okazać się jego Judaszem. Wie też doskonale, że czeka go los podobny do tego, który spotkał Garrpa i innych misjonarzy. Prowadzi rozważania i próbuje sam siebie przekonać, która droga jest najlepsza, wzdycha: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Zasmucone oblicze Jezusa patrzy na niego z wizerunku fumi-e, mówi: „Możesz deptać”. Pieje kogut.


Tragizm jego położenia przywodzi na myśl księdza-degenerata, postać tak zwanego „whisky priest” z powieści Moc i chwała Grahama Greena. Bezimienny ksiądz przemierzający meksykański stan Tabasco uosabia ludzkie wady, słabość, moralność rozmijającą się z chrześcijańskimi cnotami, ale dąży do odkupienia poprzez głęboką pokutę, w swojej samotnej i i wędrówce szuka przebaczenia i świetności. On również przemierza kraj w ukryciu, gdzie jego religia jest zakazana, pomagając ludziom jak tylko może; on również napotyka swojego Judasza.

Ostatecznie jednak wydaje się, że decyzja Rodriguesa nie ma znaczenia. Bóg wciąż milczy. 

Czy Bóg naprawdę istnieje? Bo jeśli Boga nie ma, to połowa jego życia, to przemierzanie licznych mórz, by przynieść ziarno prawdy na jałową ziemię tych małych wysepek, było farsą. 

A może milczy, bo dał ludziom największy dar, wolną wolę, wolę do wybrania własnej ścieżki, wolę do błądzenia, zagubienia, do wypełniania Bożych przykazań co do joty i męczeńskiej śmierci? Albo milczy, bo jesteśmy głusi, a tymczasem sami wkładamy w jego usta to, co chcemy usłyszeć? Czy można znieść to zatrważające milczenie w kontekście niewyobrażalnych, nieludzkich decyzji i problemów moralnych?

Milczenie to powieść niespieszna, subtelna. Wymaga cierpliwości, delikatności, smaku. Zachwyca bezpośredniością bez narzucania czytelnikowi żadnych wielkich odpowiedzi czy dogmatów. Czystym, oszczędnym stylem wymusza pewien dystans do wydarzeń; zręcznie omija niebezpieczeństwa popadania w patos czy nachalną pobożność. Po treściwym wstępie czytelnik może przejrzeć serię listów od Rodriguesa, ale nie jest to powieść w całości epistolarna. Problem, wątpliwości i ostateczna decyzja jezuity oświetlone są nie tylko z perspektywy samego zakonnika, ale w połowie powieści przechodzimy do wszechwiedzącego narratora, który przedstawia bezstronny punkt widzenia. Choć listy kapłana bywają uczuciowe, żarliwe, reszta to suche dokumenty, proste fakty, estetycznie podane na skromnej, transparentnej tacy. Czytelnik sam decyduje, co dalej z nimi zrobi. Czy podejmie wyzwanie i zagłębi się w refleksję nad chrześcijaństwem, sensem wiary, oczami milczącego Boga, czy przejdzie do porządku dziennego: tak było w siedemnastowiecznej Japonii. To wszystko. Można dalej milczeć.


Milczenie

 Shūsaku Endō

Znak, 2017
przekład: Tłumaczenie: Izabela Denysenko, Barbara Słomka
288 stron
Odczucia: ★★★★/★★★★★