Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

wtorek, 11 września 2018

Zakichani anieli. "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" Marta Kisiel


Jeśli macie na Facebooku polubioną Martę Kisiel, prawdopodobnie Wasz feed zaspamowany jest ogłoszeniami, recenzjami i zachwytami nad Małym Lichem. To pierwsza książka autorki napisana w szczególności dla dzieci. Jeden z najbardziej lubianych bohaterów jej Kiśloversum wkracza do akcji jako opiekun małego chłopca. Premiera już za tydzień, 19 września. Jeśli jeszcze nie śledzicie autorki i nie czytaliście jej poprzednich pozycji, co tu jeszcze robicie? Proszę nadrabiać! Alleluja!

W porządku, nie wyganiam Was tak natychmiast. Żeby docenić tę cienką książeczkę pełną drobiazgowych, uroczych rysunków Pauliny Wyrt wcale nie trzeba znać Dożywocia i Siły niższej, choć to opowiadanie osadzone po wydarzeniach z tej drugiej, z niemalże całą „obsadą” znaną z obu. Znając poprzednie książki, dorosły fan i czytelnik może tylko rozsiąść się wygodnie na kanapie i wybierać nawiązania, smaczki i szczególiki jak wisienki z tortu. Każdy inny zaś, w tym dziecko, zachwyci się barwnym, ciepłym światem udomowionej fantastycznej menażerii. 

Książeczka napisana jest przejrzystym, ale i charakterystycznie frywolnym i ozdobnym językiem dobrze znanym czytelnikom autorki. Zdania jeżą się od soczystych, uroczych porównań, zgryźliwych komentarzy i intrygujących sformułować. Ot, przytoczmy: „ wielomodułowa stacja kosmiczna”, „krzyczenie, kłócenie i bulgotanie” czy niemieckie wykrzykniki mają swój niezaprzeczalny urok. Duże litery ułatwiają wchłanianie treści przez małego czytelnika, a piękne ilustracje zmuszają do dłuższego zapatrzenia i przyglądania się najdrobniejszym detalom.  


W domu zamieszkanym przez wujka Turu, wujka Konrada, dwa anioły, dwa krakeny i całe mnóstwo innych przedziwnych stworzeń, wychowuje się Niebożątko razem z mamą. Niebożątko z czasem wyrasta z beztroskiego berbecia w najlepsze bawiącego się ze swoim ulubionym aniołem stróżem, Lichem, w prawie dorosłego, idącego do szkoły chłopaka. Problem tkwi w tym, że wcale nie ma siedmiu lat, a już dziewięć, a mama nie chciała go posłać do szkoły wcześniej, bo jest specjalny. Zdarzają mu się pewne... epizody. I trzeba go strzec. Ale trzeba też, żeby chłopak poznał świat, znalazł przyjaciół, odnalazł się na zewnątrz.

Gdy Bożek trafia wreszcie między inne dzieci, nie wie, czym są Minionki, ale wie, kim był Minotaur. Z czasem zaczyna wracać do domu coraz bardziej zły. Sfrustrowany. Wyobcowany. A Licho zrobi wszystko, by pocieszyć Bożka. Tylko że anioł o mentalności małego dziecka niewiele może pomóc chłopcu...

Niesamowicie podoba mi się to, że mamy tu męskiego protagonistę, który uczy się radzić ze swoimi emocjami. Wprost zostaje powiedziane, że złość jest potrzebna. Ale też nie można przesadzać, złość odreagowana na niewinnej osobie to złe zachowanie. Tak samo opiekun się uczy: powinien dać dziecku trochę przestrzeni, by dostosować się do nowej sytuacji, wyrzucić z siebie złe emocje. Ale z czasem następuje ten moment, gdy należy wkroczyć i wciągnąć kochające ramiona. Proste i ważne. W tej książce mały chłopiec nie walczy wyjątkowymi mocami czy siłą, a emocjami i zrozumieniem: poznaje lepiej swoich bliskich, uczy się godzić ich ze światem zewnętrznym, odkrywa tolerancję dla siebie i dla innych, zaczyna się akceptować.


Male Licho to książka, która jest jak gorące kakao i ciepłe bamboszki. Podczas czytania robi się coraz cieplej i wygodniej, a po zakończeniu można zasnąć z uśmiechem i spokojem. Trochę balsam na duszę, szczególnie potrzebny na początek roku szkolnego i wizję ponurej jesieni nadchodzącej coraz większymi krokami.

Dla dorosłego czytelnika wielką frajdą jest też tropienie nawiązań czy to do dość oczywistych polskich klasyków jak Deszcze jesienny, czy do Mickiewicza, czy Króla olch Goethego, która to ballada odgrywa bardzo ważną rolę podczas kulminacji powieści. Szalenie podobało mi się też rozwiązanie tajemnicy, jaką było samo Bożątko i płynne wplecenie jego historii w fabułę domu fantastycznych stworzeń Konrada Romańczuka. Niemniej jednak obserwowany oczami chłopca świat na pewno przypadnie do gustu dzieciakom, a obrazowe przedstawienie dzieciństwa poprzez zabawy, zachowania i obserwacje małego człowieka brzmi naprawdę przekonująco i kolorowo.

Małe Licho to ujmująca książeczka, którą musicie sobie jak najszybciej zamówić dla siebie i dla swoich lub znajomych dzieci. Tylko uważajcie na wszędobylski brokat i anieli puch. Alleluja!


Małe Licho i tajemnica Niebożątka 

Marta Kisiel

Wilga, premiera 19 września 2018
Ilustracje: Paulina Wyrt
304 strony
Odczucia: ★★★★★/★★★★★
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz recenzencki!



0 komentarze:

Prześlij komentarz