Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

sobota, 25 kwietnia 2020

Koniec języka za przewodnika. "Języczni" Jagody Ratajczak


Second Language Acquisition, czyli dział językoznawstwa poświęcony uczeniu się drugiego języka, był dla mnie jednym z nudniejszych zajęć na studiach. Prowadzenie absolutnie nie porywało, grupa była senna i zrezygnowana, trochę poirytowana tymi, którym autentycznie chciało się gadać – ale zazwyczaj nie o przedmiocie. Przedstawiane z bólem teorie nie mieściły mi się w głowie. Gramatyka uniwersalna? Że niby każdy język ma jakieś identyczne postawy gramatyki? Niby z której strony patrząc? Przyrząd do poznawania języka? Chyba chodzi o mózg? No bzdury totalne, panie Chomsky.

Do tej pory pamiętam smętne zakuwanie do egzaminu w ciągu dwóch czy trzech nieznośnie długich i żmudnych dni czerwcowych. Po zdaniu natychmiast wszystko mi z głowy wymiotło.

Ach, gdyby tylko te zajęcia prowadziła Jagoda Ratajczak tak, jak pisze o tym temacie w swojej książce!


Autorka książki Języczni, tak samo jak ja, mój mąż oraz spora grupa moich znajomych, ukończyła filologię angielską. Jednocześnie jej udało się podążyć ścieżką zawodu tłumacza, z której ja ostatecznie zrezygnowałam. Do tego angielski to nie jej jedyny język: zna również niemiecki i w mniejszym stopniu niderlandzki. Prowadzi też bloga Językowo. Nie wiem, czy kontynuuje studia i na przykład myśli też o doktoracie, ale póki co wybrała popularyzowanie psycholingwistyki wśród narodu poprzez książkę, jak pisze, „z ludzką twarzą”, o której myślała latami. Jak dla mnie – strzał w dziesiątkę.

Języczni to szalenie sympatyczna, zgrabnie napisana pozycja opowiadająca ze swadą i lekkością o wielu zagadnieniach, które są niesamowicie bliskie każdemu filologowi. Z jednej strony prowadzi czytelnika przez pewne oczywistości, nad którymi człowiek jednojęzyczny zapewne nigdy się nie zastanawiał. Z drugiej, sięga również głębiej, opisuje ciekawostki, badania, procesy i teorie, które zaciekawią nawet bardziej zaawansowanych wielojęzykowców.

Osobiście szalenie się ucieszyłam na widok znajomego nazwiska pani profesor Bałuk-Ulewiczowej, która uczyła mnie na studiach. I na dodatek jej praca, o której była mowa, nie jest mi znana, a jednocześnie okazuje się fascynująca. Otóż okazuje się, że języka można się uczyć nie tylko z miłości do kultury czy brzmienia, ale również z nienawiści. Tak, nie przesłyszeliście się. Z pracy wspomnianej wyżej pani profesor można było się dowiedzieć o historii esesmana, który doskonale władał językiem polskim, ale używał go głównie po to, by udowadniać, jakim podłym narodem są Polacy. Autorka z kolei wspomina o jej byłym nauczycielu języka niemieckiego, Polaku, który z kolei nauczył się perfekt niemieckiego, by działać niczym kret i mścić się za cierpienia zdane przez Niemców...


Autorka zna się na tym, o czym pisze, jednak nie można wyczuć w jej słowach ani grama zadęcia. Krótkie rozdziały zajmują się konkretnymi zagadnieniami, przedstawionymi w formie pytań, które autentycznie nurtują. Dla mnie najbliższe są rozważania na temat tego, czy można poznać kogoś naprawdę, nie mówiąc mu o sobie w swoim ojczystym języku.

Gdy byłam na Erasmusie, stwierdziłam, że nie mam ochoty się wyprowadzać z Polski właśnie z tego powodu, że znajomość z obcokrajowcami wydawała mi się rozpaczliwie płaska i powierzchowna. Często zamęczałam moich angielskojęzycznych znajomków dokładnym tłumaczeniem, dlaczego takie a nie inne skojarzenie dla mnie oznacza wycieczkę w krainę dzieciństwa i co to dokładnie oznacza. Albo jak sheepskin coat jest ubogi, bo nie przywodzi na myśl peerelowskiego, zgrabnego kożucha mojej babci. Albo co to jest Wieczorynka. Albo jak wspaniały i ważny dla polskiej kultury jest Sienkiewicz, a poza tym fabuła Trylogii jest porywająca, tylko że żadne tłumaczenie na angielski nie jest zbyt dobre, więc może opowiem pokrótce...

No właśnie, dla mnie to problem. Jednak ileż jest par, które nie znają swoich ojczystych języków i porozumiewają się za pomocą drugiego.

Albo czy mówiąc w innym języku, stajemy się trochę kimś innym? Bo człowiek czuje się trochę inaczej, inaczej się wyraża, nawet rejestr głosu się podnosi, mówiąc w innym języku niż ojczysty.

No i jak to jest z tym, że ojczyste słowa na uczucia wydają się milion razy wyrazistsze, a przekleństwa bardziej siarczyste?


Języczni starają się na te i wiele innych pytań odpowiedzieć, a przy okazji uwrażliwić, wyjaśnić i zaciekawić. To ożywczy zastrzyk zadziwienia światem języków dla tych, którzy się języka uczą, a także dla tych, którzy go nauczają. Filolog rozsmakuje się w szczegółach, a nie-filolog otworzy oczy na zjawiska, które wyczuwamy intuicyjnie, że zachodzą, ale tak naprawdę rzadko można usłyszeć, jak ktoś o tym mówi.

Na uwagę też zasługuje jak zwykle piękne wydanie. Karakter zawsze stara się, by ich książki zachwycały i tak jest też z tą drobną, soczyście pomarańczową pozycją. Uwielbiam, jak ten kolor pięknie odznacza się na tle fioletu wewnętrznej strony okładki, a także szorstki dotyk materiału, z którego jest zrobiona. Wnętrze jest równie dopracowane i cieszące oko. Całość dopełniają złote strony oddzielające rozdziały i złoto-czarne, minimalistyczne rysunki Oli Niepsuj. Takie książki aż chce się w kółko wąchać, trzymać w ręce i przeglądać.

Jedyny minus, jaki tu znajduję, to to, że było za krótko. Poproszę więcej!


Języczni
Jagoda Ratajczak
Karakter, 2020
207 stron
Odczucia: ★★★★★/★★★★★

0 komentarze:

Prześlij komentarz