Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 24 stycznia 2021

W miodzie jak w formalinie. „Zimowla” Dominiki Słowik

„Historie takie jak ta przepoczwarzają się, potwornieją, zaczynają żyć własnym życiem. Odrywają się nie tylko od opowiadających, ale przede wszystkim od tych, o których się opowiada” (s. 337). Podobnie jak w 2005 w Cukrówce na południu Polski nastąpiła klęska fałszywego urodzaju, obciążając gałęzie drzew zrastającymi się zmutowane, garbate olbrzymy owocami, tak próba uchwycenia historii miasta w opowieści wymyka się narratorce z rąk. Próba zrozumienia swojej małej ojczyzny, a przy okazji swojej rodziny i siebie samej, rozrasta się z każdym kolejnym wątkiem, bohaterem, pogłoską i tropem. Roi się, pęcznieje, wzbiera, aż w końcu wylewa się poza koryto niczym pobliska Zmornica, unosząc zadziwionego czytelnika w czyste wody groteski, magii i legend.

Można sądzić, że sześćset stron fragmentarycznie, nielinearnie plecionej narracji w Zimowli Dominiki Słowik przytłacza. Intryga kryminalna gubi się w rozbuchanej scenerii, a niepokojąca atmosfera thrillera co chwilę jest przełamywana absurdalnymi portretami mieszkańców Cukrówki. Tymczasem w tej gęstej historii najważniejsze okazuje się samo opowiadanie, przepisywanie pamięci i szukanie w niej początku i sensu. A to, że niektóre tropy to ślepe zaułki? Że brutalny mord okazuje się dość prozaiczny? Że cuda na niebie i na ziemi mogą być banalne, nieciekawe i codzienne? Bohaterka mimo wszystko woli swoją wersję od rzetelnej, naukowej publikacji swojej matki. Tę z lunatykującą nago córką prezesa, która, balansując na dachach, wypełnia Dolinę Zmornicką swoim śpiewem; tę z płaczącą Maryją Starowojenną i jej szukającą schronienia podczas wichury figurą; tę z noszeniem diabłów na barana i okładaniem ich kijami; tę z dupą na niebie i z księdzem własnymi rękami przytrzymującym walącą się, zbyt wysoką dzwonnicę; wreszcie z wiecznie czującą metal bagnetu w ustach babką. Mniej więcej w połowie tej parady dziwności już wiadomo, że nie ma co ufać narratorce, a jednocześnie jak najbardziej trzeba jej słuchać.

W największym stopniu dlatego, że Słowik tak dobrze pisze. Jej literackie opisy zachwycają, dialogi śmieszą, historia wciąga. Zgrabnie miesza konwencje: od przyglądającej się dorastaniu dziewczyny w małym miasteczku bildungsroman, przez powieść młodzieżową z trójką przyjaciół na tropie zagadki kryminalnej, sagę rodzinną o silnej babce, nieobecnej matce i zagubionej córce, ironiczną, dyzmowską powieść o transformacji kraju, oparty na mitach codzienności realizm magiczny. Jedna wersja polskiego Macondo już się pojawiła w pierwszej książce Słowik Atlas: Doppelganger, świetnym debiucie, który jednak nie był do końca sycący. Drugie podejście i przesiadka z bajań starego wilka morskiego do Cukrowskiego królestwa apodyktycznej babki okazała się strzałem w dziesiątkę. 

Bo to babka Sarecka, a przez większą część życia towarzyszka Sarecka, żądna władzy, ponoć niewyżyta nimfomanka, wydaje się być trzonem tej historii. Początek młodej Sareckiej tkwi w starej Sareckiej, a spuścizna babki, czyli „babizna”, to nie tylko zapisana na wnuczkę willa, ale wszystko to, co dziewczyna zakodowała sobie w głowie podczas dorastania. To babka, miotająca półksiężycami obciętych paznokci niczym nabojami i ucząca się angielskiego na słowach Tony’ego Montany, wiąże się z początkami Cukrówki. Przed babką miasteczka mogłoby w ogóle nie być: być może to na jej widok wyłoniło się z niczego w połowie dwudziestego wieku. Ona rządziła tu za PRL-u żelazną ręką, ona przyczynia się do powstania ażurowej konstrukcji fabryki ceramiki, tak zwanego Zakładu, który miał dać ludziom pracę. Ona też, jako jedyna z bohaterów historii osiąga sukces i radzi sobie w każdej sytuacji: po upadku komunizmu wykorzystuje swoją pozycję, żeby emigrować do wymarzonych Stanów. Być może to „babizna” sprawia też, że w Cukrówce próżno szukać prawdziwych mężczyzn.

Bo któż w tej defiladzie dziwadeł i frajerów może równać się babce? Ojciec bohaterki to nierozgarnięty hipochondryk, strachliwie wypatrujący znaków końca świata w kolejnych tragediach i cudach. Wieczny ciamajda, który rozkręca biznes jako różdżkarz i wróż, upychając się z telefonem w wychodku. Dygnar, przerażony własną lunatykującą córką, miota się wśród guseł i fałszywych leków.  Ojciec Miszy, po obklejeniu domu skorupami Cukrowskiej ceramiki, zasiada pod sklepem i nic go stamtąd nie może ruszyć, nawet piorun trafiający prosto w jego osłodzone miodem piwo. Ojciec Hansa to karierowicz i drobny cwaniaczek, Kablarz załatwia tylko jakieś szemrane interesy, a wyglądający jak bezdomny Pszczelarz, zamieszkujący zapuszczoną altankę na działkach, nie zna sie nawet na pszczelarstwie.

Wszyscy ci bohaterowie i małe miasteczko niedaleko Wadowic zamknięci są w niedoskonałej pamięci bohaterki. Cukrówka to trochę taki Prawiek, miejsce oderwane od świata i historii. Poza czasem, w formie przetrwalnikowej, znieruchomiałe na czas „zimowli”, czyli zimowania pszczół. Cała ta historia to zanurzone w formalinie wspomnienia, analizowane z każdej strony przez poszukującą odpowiedzi i ciągów przyczynowo-skutkowych bohaterkę. Obszar na zawsze zawieszony w stanie przejściowym, jak sama niedojrzała jeszcze, nastoletnia narratorka czy stawiająca pierwsze kroki Polska w nowym ustroju. Taka ociężała od cudów i znaczeń Cukrówka wydaje się czasem nierzeczywista, jakby zalana miodem z pasieki Pszczelarza. Słodka jak przejrzały owoc i barokowo wybujała. Jest jednocześnie delikatna jak szkło, jak te fałszywe, bo cukrowe butelki, które rozbijali i gryźli bohaterowie w dzieciństwie. Albo jak przeszklona hala Zakładu, zaprojektowana przez chory umysł egzotyczna cieplarnia pełna bujnej roślinności i rajskich ptaków, dla której nie ma miejsca w szarej i zimnej rzeczywistości. Odstawiam Zimowlę na półkę niczym słoik miodu, oblizując lepkie od niego palce.


Zimowla
Dominika Słowik
Liczba stron: 616
Wydawnictwo Znak, 2019
Odczucia: ★★★★★/★★★★★

Recenzja napisana na Ogólnopolski Konkurs im. Tymoteusza Karpowicza na recenzję literacką 2020 i oryginalnie opublikowana w nr 109-110 czasopisma literackiego Fraza.

0 komentarze:

Prześlij komentarz