Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 17 kwietnia 2014

Sensualni, niebezpieczni


Red Dragon
Thomas Harris

Jak to jest, że tak bardzo fascynuje nas to, co niebezpieczne, odrażające, wynaturzone?

Faza na Hannibala nie ominęła i mnie. Choć po kilku pierwszych odcinkach serialu NBC twierdziłam uparcie, że trochę to nudne i nie rozumiem szumu, jaki się zrobił w internetach, jednak im dalej w las, tym bardziej wciągało. Nie powiem, miały w tym swoją rolę bokserki Hugh Dancy'ego.

Co ja robię tu?

Wracając jednak do chorego i wynaturzonego, Mads Mikkelsen odwala kawał dobrej roboty jako doktor Hannibal Lecter. Jest elegancki, ujmujący, oczytany, jego proszone obiadki to dzieła sztuki do konsumpcji, jego smakowanie wina jest niezwykle sensualne, a rozmowy z pacjentami mroczne i niepokojące, choć przecież doktor nie robi ani nie mówi absolutnie nic podejrzanego... Innymi słowy jest czarującym bajronicznym draniem, który skrywa milion tajemnic i chcemy się do niego zbliżyć, dotknąć, naprawić.

Tymczasem jest nieczułym skurczysynem, który morduje i wżera ludzi, ot co.

Mężczyźni kochają blondynki, kobiety uwielbiają bastardów.

He just wants to ravish you.

Jeśli chodzi o Hannibala, wychowałam się na Milczeniu owiec i absolutnie wspaniałym Anthonym Hopkinsie; niestety najpierw oglądałam, a potem odkryłam, że jest książka, do której się z czasem dopiero dorwałam. Jednak nigdy dłużej się nie zastanawiałam więcej nad światem psychopatów i FBI Thomasa Harrisa. Owszem, widziałam też Czerwonego smoka z Edwardem Nortonem, ale był to na tyle słaby film, że z całości zapamiętałam tylko Nortona właśnie. Nigdy nie zaczęłam się wgryzać, ile tak naprawdę jest książek, o czym opowiadają, która jest pierwsza.

Mimo całego czaru Mikklesena wybieram Lectera Hopkinsa.

I oto nadszedł czas na nową erę świetności Hannibala dzięki serialowi, którego pierwszy sezon wyszedł w zeszłym roku. Teraz właśnie leci drugi sezon. To, że sięgnę po Red Dragon w oryginale było już tylko kwestią czasu.

Dlaczego akurat ta? Bo Red Dragon to pierwsza książka Harrisa, w której występuje dr. Hannibal Lecter. Napisana w 1981. The Silence of the Lambs, sequel smoka, została wydana w 1988. Później mamy jeszcze Hannibala z 1999 i  Hannibal Rising z 2006. Okazuje się, że debiutancka książka Harrisa i jedyna, w której nie ma Lectera cieszyła się miernym zainteresowaniem. Także Harris jest pisarzem jednego bohatera. Biedak.

Sam tytuł nawiązuje do akwareli Williama Blake'a The Great Red Dragon and the Woman Clothed with the Sun, a tak naprawdę do The Great Red Dragon and the Woman Clothed with Sun. Akwarele są dwie i ich tytuły różnią się tylko jednym przedimkiem,a Harris, a może jego bohater - tak czy siak któryś z nich się pomylił. Główny psychopatyczny morderca książki to właśnie tytułowy Czerwony smok, jednak Lecter pojawia się w celi, w której wylądował dzięki Willowi Grahamowi trzy lata wcześniej. Rzecz jasna jak zwykle jest majestatyczny i fascynujący, diabelnie inteligentny i mataczy nawet zza krat. 

Zębowa wróżka tak naprawdę zębową wróżką nie jest, co go bardzo w kurza.
 Jak dorośnie chce być smokiem, a nie jakąś tam popierdółką.

Czytając, odkrywałam jak bardzo serial jest twórczy, jak luźno opiera się na postaciach i wątkach z oryginału, a także w jak ciekawy sposób wplata w fabułę cytaty z Harrisa. Niektóre odkrycia były wykwintne i przyjemne, inne z kolei przerażające (np. fakt, że dwie ważne postacie męskie zostały w wersji telewizyjnej kobietami, które już zdążyłam pokochać na ekranie!).

Tak czy siak intryga była pierwszorzędna, napięcie solidne, język naturalny i przekonujący. Czytało się świetnie. 

Doceniłam też, jak bardzo twórcy serialu dobrze wybrali z czasem, w którym toczy się akcja. Hannibal jest na wolności, przez nikogo nie rozpoznany i beztrosko manipuluje innymi w najlepsze. Zaprasza śmietankę towarzyską na imprezki i podaje ludzinę przy toastach za zdolności kucharskie gospodarza. Tego w książkach nigdy nie widzimy. Co prawda mamy jeden prequel, ale on opowiada o całym życiorysie Lectera i patrząc pobieżnie na streszczenie jest porażką. Nie pokazuje nigdy triumfów Hannibala tuż przed złapaniem, tak jak robi to serial.

Więcej na temat różnic między filmami i wyższością serialu można poczytać w tym szalenie ciekawym artykule, polecam.

A na koniec...

DANGEROUS.

3 komentarze:

  1. mnie serial znudził po trzecim odcinku i już do niego nie wróciłam, ale na literacki pierwowzór zacieram swoje ręce. taką klasykę trzeba znać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, trzeba, a jak już się zacznie, to nie można tak łatwo odłożyć książki na bok:)

      Usuń
  2. Ja zaczęłam od książek. Potem były filmy, wszystkie po kolei, w różnych odstępach czasu, no i zachwyt na wszelkich polach nad kreacją Hopkinsa. Później znów książki, dla przypomnienia. A potem pojawił się serial...

    Uwielbiam to, co zrobili twórcy, rozpływam się nad Grahamem, patrzę w ekran jak zahipnotyzowana. Ale cały czas mam w głowie piekielną, czerwoną lampkę, która świeci się, ilekroć widzę niezgodności z fabułą książki. Przeżyłam zmianę płci Alana Blooma (zastanawiam się, czemu z Chiltona nie zrobili kobiety. ;p). Przeżyłam śmierć Abigail. Ale nie wiem, ile będę mogła znieść, skoro sezonów mam być 5..

    OdpowiedzUsuń