Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 14 maja 2017

Disco polo i ortalion. Niedziela, która zdarzyła się w środę


To moje pierwsze spotkanie z Mariuszem Szczygłem w wydaniu książkowym. Mocne, szczere, bezkompromisowe i często okraszone gorzkim humorem. 

Zbiór reportaży pisanych w latach 1992-1996 pokazuje Polskę na samym początku transformacji z republiki komunistycznej w kraj rządzący się prawami kapitalizmu. To był dziwny czas, niepewny, gorączkowy. W większości panowała biedna i rozczarowanie, ludzie szukali źródła zarobku, chwytali się wszelakich oszustw i matactw, targowali w przejściach podziemnych i na bazarach, osładzali sobie życie muzyką disco polo. Teksty przetykane są czarno-białymi, sugestywnymi zdjęciami reportera Witolda Krassowskiego, który wychwytywał sceny z życia Polaków na zabawach, dyskotekach, w urzędach, na straganach, ulicach i dworcach, w pierwszym McDonaldzie. Ortaliony, niezgrabne marynarki, szerokie dżinsy, koszulki polo, adidasy. Twarze puste, wesołkowate, błaznowate, zmartwione, zagubione.

Ci najbardziej zrozpaczeni prosili o pomoc, dzwoniąc do radia czy publikując zrozpaczone anonse w gazetach. Inni wykorzystywali sytuację, proponując wyznanie sposobu na zarobienie miliona w ciągu minuty; oczywiście za drobną opłatą. Wielu musiało się na to łapać, ogłoszenia pojawiały się nie raz. Po wysłaniu pieniędzy, odpowiedź brzmiała: „Musisz mieć (...) odpowiednią sumę pieniędzy, którą złożysz w banku na taki procent, aby co minutę procentowała Ci o milion” (s.19).


Nieliczni dochrapywali się olbrzymich fortun w krótkim czasie, jak opisany w kawałku „Przez zęby” Henryk Tkaczyk z Tomaszowa Mazowieckiego. Człowiek wulgarny, prostacki, utrzymujący swoich podwładnych w ryzach przez krzyk, przekleństwo, zastraszanie i niepewność. Ale udało mu się. Zajął dziesiąte miejsce na liście najbogatszych Polaków w zestawieniu „Wprostu”.

Dziennikarski dowcip i pomyślunek dostarcza doskonałej rozrywki w historii o tym, jak zmyślony Amerykanin próbował poprzez Szczygła postawić pomnik ciotki w Kolnie w Łomżyńskiem. Ciotka pisała ponoć słabe erotyki, a Amerykanin oferuje milion złotych za wystawienie rzeźby upamiętniającej artystkę w tydzień. Dziennikarz dwoi się i troi, wszyscy są łasi na amerykańskie pieniądze prosto z Chicago, ale w Polsce takich cudów nie ma. Na drodze swoi administracja, wymagania, pozwolenia.


Krew w żyłach mrozi porównanie zmian w rodzaju zabójstw popełnianych na przestrzeni lat w „Mordzie polskim”; od pijackich burd nagle Polacy przeszli do popełnianych z zimną krwią wyrafinowanych zbrodni mafijnych. „Onanizm polski” z kolei opisuje zmiany w nastawieniu do seksu, coraz odważniejsze próby odarcia masturbacji z obrośniętych mitów. Szczególnie zaskoczyła mnie historia sekty biznesowej Amway w „Zabierz nas do diamentu”, nie słyszałam wcześniej o tej organizacji, ale okazuje się, że moja mama już tak. I miała znajomych, którzy ją namawiali do przystąpienia. Wreszcie świetny tekst o budowaniu świątyni kiczu w Licheniu, dzięki któremu zrozumiałam dokładniej rodzaj myślenia stojący za tym gigantycznym, betonowym projektem.

Ten zbiorek reportaży jest naprawdę warty przeczytania. Czyta się szybko, język Szczygła jest świeży, cięty, zwięzły, ale mocno ekspresyjny. Do czego mogłabym się doczepić, to fakt, że jednak są to teksty upolitycznione - w tym sensie, że dobrze widać, w którym momencie przemawia głos Gazety Wyborczej. Ja wolę jednak obchodzenie polityki szerokim łukiem. Mimo to tym, którzy dorastali w latach dziewięćdziesiątych, te historie pozwolą poukładać sobie niektóre zjawiska. Starszym przypomni, jak wyglądała Polska codzienność ponad dwadzieścia lat temu. A młodsi? Młodszym na pewno będzie ciężko zrozumieć...

A po tę pozycję sięgnęłam tylko i wyłącznie dzięki Krakowskiemu Klubowi Książki nad Kawą. Dzięki, dziewczyny!



Niedziela, która zdarzyła się w środę

Mariusz Szczygieł

Wydawnictwo Czarne, 2011
252 strony 
Odczucia: ★★★/★★★★★