Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 16 stycznia 2014

Chłopy, ach te chłopy



About a Boy
Nick Hornby

Wyd. Indigo 1999


Zacznę od tego, że wszyscy kochamy Hugh Granta. No dobra, może nie wszyscy, ale brytofilkom szczególnie trudno wyrwać się z hipnotycznego zauroczenia jego uroczymi zmarszczkami koło oczu, zniewalającemu uśmiechowi i ciepłym oczom. A ten glos! Kochamy go za wywijanie tylną częścią ciała, gdy w nieśmiertelnym Love Actually grał premiera Wielkiej Brytanii, za rolę złego amanta w kultowej Bridget Jones (uprzedzam zarzuty: mimo wszystko w tym pojedynku wygrywa pan Darcy, bo spójrzmy prawdzie w oczy, nikt nie może się równać Colinowi Firthowi), wreszcie za poprawianie humoru, gdy z pudełkiem czekoladek w łapce, w głębokim smutku oglądamy ulubione komedie romantyczne (dobra, może nie ulubione, ale Cztery wesela i pogrzeb czy Notting Hill wstyd nie obejrzeć).

Tak, za to też go wielbimy.

Teraz ręka w górę, kto go nie wspomina z Był sobie chłopiec? Kto nie pamięta tego bogatego, niedojrzałego bubka, który notorycznie kłamie? Uroczy bastard. 


A tak w ogóle skoro już jesteśmy przy filmie, to się nie oprę i pozachwycam się też trochę Nicholasem Houltem. Uwielbiam go za przystojnego buca bez hamulców, Tony'ego, z dwóch pierwszych (i najlepszych) sezonów fantastycznych Skinsów, podziwiam za wystąpienie w pięknym Samotnym mężczyźnie z niezmiennie cudownym Colinem Firthem, absolutnie padłam w kinie na kolana, gdy zobaczyłam go jako młodego Bestię w X-menach. Pierwszej klasie. Ogólnie chłopak daje radę za trzech i jest śliczny.

Nikt nie zaprzeczy.

Ich dwóch, jeden film i jedna książka. Trudno było czytać About a boy nie mając tej dwójki przed oczami. Choć w pamięci już dawno mi się zatarło, jak wyglądała Ellie czy matka Marcusa, nie mogłam się opędzić od wizji kurzych łapek wokół oczu Hugh Granta podczas czytania. Tak, oglądałam film najpierw, wieki temu. Teraz dopiero przeczytałam oryginał. Wstyd.

Bo książka ma tysiąc razy lepsze zakończenie. Tak, dalej będę komentować oba zakończenia, ale nie wprost. Uwaga, rycerze spojlerów.

W filmie mamy klasyczne amerykańskie show na zakończenie, wystąpienie przed całą szkołą, triumf, walkę i zjednoczenie w przyjaźni i odważnej mowie do publiki. Trochę puste i rozczarowujące. W zamierzeniu spektakularne. Natomiast w książce jest bardziej kameralnie, bardziej prawdziwie, zabawniej, prościej i po prostu ciekawiej. I nie ma jako takiego szczęśliwego zakończenia - po prostu wszyscy się dogadują, każdy coś traci, ale i coś zyskuje. Jest trochę goryczy, gdy trzeba stracić trochę siebie, by dostosować się do innych i mieć po prostu łatwiej. Ale jest też dużo radości w tym, że ma się oparcie w innych. Że ma się wokół przyjaciół.

Marcus wymyślił pod koniec fajną teorię ludzkiej piramidy. Im mniej ludzi masz wokół i im bardziej się oni rozłażą, im mniej są godni zaufania, im mniejsze masz w nich oparcie, tym trudniej Ci się wspinać w życiu.

About a boy jest wciągająca, lekka i błyskotliwa. Po prostu miła do czytania. Genialny jest sam pomysł dwóch chłopców: trzydziestolatka, który emocjonalnie nie wyszedł z nastolęctwa, oraz dwunastolatka, który jest poważny, trzeźwo myślący i nieogarnięty życiowo jak ktoś o wiele starszy, choć niedostosowany. Piękna powieść o przyjaźni, sile ludzkich więzi i użyteczności rozumienia ironii.

I jeszcze te grange'ujące lata 1990-te w tle, Kurt Cobain na koszulkach, Game Boy'e, ciągłe odwołania do filmów, muzyki, zjawisk. Ach, nostalgia.

A tak btw, polecam też High Fidelity, również tego autora, które czytałam baaardzo dawno temu i dzięki któremu odkryłam trochę fajnej muzyki. Nick Hornby ma porywające, lekkie i iskrzące się humorem pióro. W przeciwieństwie do tłumaczy tytułów filmowych, który Wierność w stereo przemianowali na idiotyczne Przeboje i podboje...

Przykład muzycznych odkryć: świetna piosenka Beta Band z filmu High Fidelity na podstawie książki.

Do tego znalazłam w sieci wieści, że Johnny Depp zanim jeszcze wyszła inna książka Hornby'ego, A long way down, wykupił prawa do jej ekranizacji i został producentem. Nauka spadania ukaże się w polskich kinach w połowie kwietnia tego roku, a na świecie już w lutym. 

Nowy cel: przeczytać książkę przed obejrzeniem filmu!

5 komentarzy:

  1. "Goes My Heart" jest wyśmienite! I pochodzi z jednej z moich ulubionych komedii romantycznych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooj, jak kiedyś miałam straszną fazę na wszystkie filmy z Hugh i oglądałam jeden po drugim, Music and Lyrics był zdecydowanie na prowadzeniu jeśli chodzi o zachwyty:)

      Usuń
  2. Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego zalinkowałaś ten teledysk? Teraz znowu będę to śpiewać miesiącami! :D Zresztą, w sumie to problem nie mój, lecz otoczenia. Więc no hard feelings (wewnętrznie tańczę jak Hugh Grant, niedługo będę tańczyć zewnętrznie).

    No i co mam zrobić? Przeczytam wreszcie "About a boy".

    Pozdro,
    KR

    OdpowiedzUsuń