Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 31 lipca 2014

Mżawka i huragan, czyli drugi Green


Looking for Alaska

John Green

wyd. Speak 2012


Kremowa sukienka w malutkie różyczki, może trochę za krótka, kamelowy, długi, rozpinany sweter ze zdecydowanie zbyt długimi rękawami zachodzącymi na dłonie tak, jak babcia zawsze mówiła, że nie wypada. Torba zaraz zsunie się z ramienia. Kciuk znów cierpi w ustach. Czarna książka przed oczami.

Na przystanku autobusowym stałam i płakałam, oparta o ścianę tunelu, ocierając łzy, by móc dalej czytać. A potem pół trasy tramwaju, trzęsący się podbródek, policzki mokre, wycierane rękawem.

Przerwa na rzeczywistość.

Szukając Alaski to mocna książka. Taka, która chwyta czytelnika mocno za ramiona i obraca dookoła, śmiejąc się szaleńczo. A potem kopie z kolana w brzuch.

“You spend your whole life stuck in the labyrinth, thinking about how you'll escape one day, and how awesome it will be, and imagining that future keeps you going, but you never do it. You just use the future to escape the present.”


Drugi Green w ciągu ostatnich paru miesięcy. O pierwszym, The Fault in Our Stars, pisałam tutaj. Nie byłam przesadnie zachwycona, ale stwierdziłam, że była to bardo dobra książka jak na współczesną papkę dla młodzieży.

Odkryłam fantastyczny fanart do Gwiazd naszych wina: autorstwa HarpyMarx


Szukając Alaski jest mimo wszystko trzy razy lepsze. Może cztery. Zabawna, pomysłowa, mądra, momentami beztrosko lekka, a momentami tak mocna i przytłaczająca, że człowiek płacze jak bóbr w środkach transportu publicznego.

Miles Halter, ironicznie zwany Pudge, czyli Grubasek, postanawia zerwać ze zwykłą szkołą i wyruszyć na poszukiwanie Wielkich Być Może. Pudge nie wyróżnia się niczym szczególnym: ma kościsty tyłek, chude jak patyki nogi i  zamiłowanie do ostatnich słów słynnych ludzi. Wielkie Być Może to moje wolne tłumaczenie z I go to seek a Great Perhaps z ostatnich słów poety Rabelaisa.

Pudge tak naprawdę został Grubaskiem przez Colonela. Colonel to nowy i pierwszy w życiu współlokator bohatera, chłopak z głową na karku i niesamowitą pamięcią do stolic i populacji wszystkich krajów świata. Ich spotkanie to początek całej historii, która rozgrywa się w szkole z internatem Culver Creek. Na wesołą gromadkę składa się też Alaska Young, dziewczyna zmienna jak wczesna wiosna i porywcza jak huragan, Takumi, czyli Japończyk, który mimo to nie jest hakerem i lubi przebierać się za madafaka lisa, którego nikt nie złapie, a także słodka Lara, nieśmiała Rumunka o osobliwym akcencie.

Jeszcze jeden fanart autorstwa HarpyMarx - załoga z Culver Creek

Pierwsza część Szukając Alaski jest utrzymana w klimacie braci Weasley'ów, których przeniesiono do świata Mugoli. Kolejne psikusy, niezłe numery i poważne wykroczenia, rywalizacja z tępymi Weekendowymi Lalusiami (znów moja inwencja), którzy dostali się do szkoły dzięki kasie rodziców, ukrywanie się przed woźnym... dobra, dyrektorem, ale oczami wyobraźni widziałam Filcha, przemycanie hektolitrów alkoholu i kolejnych paczek szlugów, drobne włamania, głębokie rozmowy, zasady "nie sypiemy" i przyjaźń. Dodać do tego jezioro, błonia i chatkę dyrektora i już mamy klimat Harry'ego Pottera. Nawet agresywny łabędź przypomina trochę wielką ośmiornicę. Z drugiej strony czytając książkę miałam przed oczami The Perks of Being a Wallflower - film, bo książki, biję się w piersi, nie czytałam.

Na temat drugiej części książki będę milczeć jak grób. Musicie przeczytać.

Alaska dużo by straciła, gdyby nie to, że jednym z ciekawszych kursów są Religie Świata prowadzone przez przenikliwego staruszka. Bohaterowie nie tylko muszą się zmierzyć ze swoimi problemami, ale i pytaniami natury głęboko filozoficznej, które wiążą się z prawdziwymi, namacalnymi wydarzeniami. Czym są Wielkie Być Może? Czego szukamy w życiu? Na co czekamy? Jak poradzić sobie z cierpieniem? Jak przejść przez życie? Jak najważniejsze religie podchodzą do tych kwestii? Gdzie szukać ukojenia?

“It's not life or death, the labyrinth. Suffering. Doing wrong and having wrong things happen to you. That's the problem. Bolivar was talking about the pain, not about the living or dying. How do you get out of the labyrinth of suffering?” 

 

Podsumowując, to kolejna świetna książka, którą ostatnio przeczytałam. Podobno było sporo głosów, że jest zbyt wulgarna jak dla dzieciaków, są w niej i papierosy, i trochę seksu, i dosadny język, i nieposłuszeństwo wobec autorytetów. Ale z drugiej strony każdy kiedyś przechodzi przez ten etap dorastania, gdy łamie zasady i próbuje rzeczy dorosłych. A Green pokazuje, co z tego może wyniknąć, gdy się przesadzi. I to jest dobra lekcja. Nie dziwię się, że niektóre szkoły w USA włączyły Looking for Alaska do listy lektur. A po sukcesie filmu The Fault in Our Stars ruszyła wreszcie produkcja odkładanego w nieskończoność filmu na podstawie książki.

Na zakończenie - najlepsze teksty dla cheerlederek ever:

“The Colonel led all the cheers.
Cornbread!" he screamed.
CHICKEN!" the crowd responded.
Rice!"
PEAS!"
And then, all together: "WE GOT HIGHER SATs."
Hip Hip Hip Hooray!" the Colonel cried.
YOU'LL BE WORKIN' FOR US SOMEDAY!” 

20 komentarzy:

  1. Nigdy nie czytałam Greena, bo założyłam, że jestem dobrych kilka(naście) lat spóźniona, ale "Szukając Alaski" kusi, bo widzę, że fajne kobietki czytają i chwalą :) No i chyba w końcu połączę przyjemne z pożytecznym, przeczytam w oryginale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam w oryginale! Też już nie do końca mnie ciągnie do młodzieżówek, bo jednak druga połowa dwudziestki mi stuknęła, ale jednak Alaskę warto. Z jednej strony świetna rozrywka, z drugiej mocna rzecz:)

      Usuń
  2. Mam oczywiście w planach tę książkę. "Gwiazd naszych wina" skutecznie zachęciło mnie do prozy tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytasz, daj znać czy Alask Ci się bardziej spodobała:)

      Usuń
  3. Bardzo dobra recenzja, czytałam z przyjemnością, a fanarty świetne. Książkę przeczytałam jakieś pół roku temu i zaskarbiła moje uznanie. Chciałabym ją kiedyś przeczytać w oryginale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi szalenie, że się podobało:) Zachęcam do czytania po angielsku!

      Usuń
  4. Kolejna recenzja TEJ książki. Jej, czy naprawdę już tylko ja zostałam z tych nieznających prozy Greena? :D

    Fanarty naprawdę dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tak w którymś momencie czułam - wszędzie się natykałam na Greena i zaczynałam mieć reakcję alergiczną, ale potem mój R. sam sobie kupił i zaczął czytać Gwiazdy, potem Alaskę. Widziałam jego reakcje podczas czytania, a potem reakcję "Musisz to przeczytać!" i się przemogłam:)

      Usuń
  5. Ja także jeszcze nie czytałam Greena, ale po przeczytaniu tej recenzji czuję, że bardziej spodobałoby mi się "Szukając Alaski", niż "Gwiazd naszych wina" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej przeczytać samemu i wyrobić sobie własną opinię:)

      Usuń
  6. najlepsza młodzieżówka jaką w tym roku czytałam. czekam też w kolejce do Papierowych miast, ale niestety w mojej bibliotece wypożyczenie Greena graniczy z cudem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto poszukać gdzieś indziej niż w bibliotece? Pożyczyć, wymienić, kupić? Właśnie czytałam, że są problemy z książkami z części dla dzieci i młodzieży. Głupi podział:/

      Usuń
  7. Do tej pory czytałam tylko "Gwiazd naszych wina" i bardzo mi się podobało. O "19 razy Katherine" naczytałam się trochę negatywnych opinii, więc na jakiś czas odpuściłam sobie Greena, a teraz ponownie zachęciłaś mnie swoją recenzją na temat "Szukając Alaski". Chyba czas na ponowne spotkanie z tym autorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też słyszałam, że te Kaśki nie są specjalnie udane, bierz się za Alaskę:)

      Usuń
  8. O widzisz, a ostatnio czytałam bardzo różne opinie o tej powieści. Chyba powinnam przestać udawać hipstera i w końcu sięgnąć po książki Greena;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wberw pozorom Green nie jest taki popularny poza blogosferą, szczególnie wśród ludzi w wieku 20+ ;)

      Usuń
  9. Jak rodzice sądzą, że ich dziecko dorośnie bez buntu, to bardziej mylić się nie może :-) Najlepiej podsuwać mu takie książki, które spowodują, że nie narobi sobie wielkich szkód, podczas tego okresu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Ja już sobie czasem robię taką listę mentalną... ;)

      Usuń
  10. Ech, a mi ostatnio przepadła rezerwacja książki Greena choć z tego co pamiętam był to któryś z pozostałych tytułów. W każdym razie plan przeczytania tytułu o którym piszesz jest, a Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca. Ciekawa jestem czy i ja poczuję klimat podobny do HP, którego darzę totalnym uwielbieniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na pewno trochę HP poczujesz - ale poczujesz też dużo innych rzeczy, jak w aromatycznym daniu;)

      Usuń