Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 10 sierpnia 2014

Jaram się Japonią


Rekin z parku Yoyogi

Joanna Bator

W.A.B., 2014


W lutym 2012 roku tokijscy policjanci odkryli w parku Yoyogi świeżego, wypatroszonego rekina. Rekin miał około półtora metra długości i był zupełnie bezpański. Zrobił się z tego mały medialny festyn, no bo jak to - rekin w parku? Skąd, z nieba spadł?


Tak zaczyna się kolejna felietonowa książka Joanny Bator poświęcona kulturoznawczemu zadziwieniu Krajem Kwitnącej Wiśni. Czytałam już jej Japoński wachlarz z 2004 i choć nie rechotałam przy nim jak przy Samotności w Tokio Bruczkowskiego, doceniam ilość nowych informacji, opisów, wrażeń, zjawisk kulturowych spisanych obszernie ręką literata. Pięknie napisana książka o pięknym kraju.

I, jak lubi wypominać moja droga koleżanka I., nie należy zapominać, że Bator pojechała na stypendium naukowe, miała wystarczająco pieniędzy, by mieć własne mieszkanie z łazienką i godzinami leniwie obserwować Japończyków. Tymczasem Bruczkowski nie miał nic. Żył byle gdzie, pracował za byle co, byle wyżyć i mieć przygodę. 

Wracając do Rekina. Bator wróciła do Japonii dopiero po tym, jak trochę ochłonęła po wielkim trzęsieniu ziemi z 2010. Jak można się dowiedzieć z przyczajonego dopisku na drugiej stronie książki, tym razem dostała stypendium na badanie subkultury otaku. I faktycznie, trochę o otaku w Rekinie znajdziemy. Ale więcej przemyśleń z zewnątrz niż prawdziwego rozgryzania, o co w tym wszystkim chodzi. Bo Bator otaku nie jest i nigdy nie zostanie. Z jej zapisków można się z łatwością domyślić, że oglądała tylko Neon Genesis Evangelion (parę razy, ale nic dziwnego, żeby próbować zrozumieć to cudowne szaleństwo trzeba obejrzeć co najmniej dwa razy), a zna jeszcze Czarodziejkę z Księżyca. To by było na tyle. A, nie chwileczkę - chyba obejrzała też Ghost in the Shell.

Wie też, że w Japonii lubią potwory, kojarzy głównie Godzillę. Dlatego dla niej japońska współczesna kultura popularna to lolitki i potwory. O mechach nawet nie wspomniała.

 Nope.

Może przemawia przeze mnie zazdrość, że jako japanofag licealny, który kiedyś należał do lokalnego klubu mangi i anime, jeździł na konwenty, obejrzał wszystkie odcinki Naruto i częściowo Bleacha, pisał fice i do tej pory ubóstwia Death Note'a, też bym chciała kiedyś dostać stypendium i sobie pomieszkać wśród azjatyckich wyspiarzy.

Tak czy siak przemyślenia i rewelacje Bator wciąż są w większości fascynujące i świeże. Na przykład sposób, w jaki opisuje, jak Japonia podniosła się bez trudu po klęsce, podczas której fala tsunami uderzyła w tereny przybrzeżne, niszcząc domy, dobytek, zabierając życia ludzkie. Albo obserwacje męskich lolit, porównywanie cosplayu do teatru kabuki, wypatrywanie idealnie opanowanej sztuki udawania. Opis tokijskiego lasu samobójców, systemu pomocy ofiarom hikkikomori, czar haikyo, czyli miejskiej eksploracji, odpowiadający odwiecznej japońskiej fascynacji przemijaniem. Opisanie czym się różni lolita od wulgarnej ity, wskazanie, że Godzilla może być wynikiem traumy po przegranej podczas II Wojny Światowej, nieustanne szukanie podobieństw między dawnymi mieszkańcami Edo i współczesnymi Tokijczykami, zapoznanie czytelnika z pojęciem iki, czyli tradycyjnego, wyrafinowanego szyku japońskiego. Bator wspomina o ball-joited dolls i wskazuje, że zafascynowanie lalkami i maskami tkwi w Japończykach od zarania dziejów. Zastanawia się nad wiecznymi dziećmi, chłopcami z Akihabary, którzy zatrzymali się na kolekcjonowaniu nic nie wartej wiedzy i gadżetów z ukochanych mang i anime. Próbuje nawet dość nieudolnie wytłumaczyć fenomen fujoshi i samego zjawiska yaoi. Wspomina o koszmarnym j-popie i jego ewentualnych źródłach, analizuje lekturę Murakamiego. Aż się dziwię, czemu nie napisała o Hatsune Miku i innych vocaloidach.

Książki Bator to kopalnia wiedzy, z której można dowiedzieć się zaskakująco dużo i zaskakująco mało, bo nic nie zastąpi osobistego zetknięcia z Innym.


 
Okaerinasai, Goshujin-sama~!

Co prawda sama poznałam wielu Azjatów, nigdy nie zapomnę momentu, gdy Inne wpakowało się znienacka do mojego życia.

Pewnego razu na jednej konferencji podszedł do mnie poczet pożegnalny pewnego Japonki. Podczas trwania imprezy starałam się poznać wszystkich studentów z całego świata, z każdym porozmawiać chwilę - była nas tylko dwunastka. Z Japonką rozmawiałam najmniej, bo nie mówiła zbyt dobrze po angielsku. Ale na pożegnanie ustawiła się naprzeciw mnie ze swoim chłopakiem, z boku z złożonymi grzecznie rączkami stanął kolega tłumacz, też Japończyk. Kolega tłumacz zaczął przemawiać z oficjalną pompą: "Moja szanowna koleżanka chciałaby ci ofiarować w dowód wdzięczności za możliwość poznania twojej osoby mały skromny prezencik..." Tymczasem para naprzeciwko gięła się w pokłonach. Japonka z wyciągniętymi przed sobą rękami podała mi w ukłonie paczuszkę ostrych czipsów, oryginalnych, japońskich. Potem odsunęła się w ten sam sposób, tylko tyłem, też w ukłonach. Dalej tłumacz rzecze: "Oprócz tego byłaby niewymownie wdzięczna za pozwolenie na zrobienie sobie z nią pamiątkowego zdjęcia..." Japonka podchodzi z aparatem, cała w uśmiechach, ustawia się tyłem do mnie i zapodaje zdjęcie z ręki, z lewą ręką ułożoną w znak zwycięstwa, uosobienie kawaii.


Tak bardzo bym chciała kiedyś wyjechać do Japonii. Póki jeszcze istnieje słynny mostek w Harajuku (choć już nie zbierają się tam odstrzelone dziewczyny) i Akihabara stoi sklepami z komiksami, figurkami i pokojówkowymi kawiarniami. Póki Japonia się jeszcze nie zamknęła z powrotem na świat zewnętrzny. Tak, jaram się, choć niektórzy twierdzą, że to pedalstwo i inne ciekawe rzeczy.

10 komentarzy:

  1. Ja również jestem zafascynowana Japonią i uwielbiam czytać książki, które przybliżają tej kraj. Zdaje sobie sprawę, że czytanie o Japonii nie zastąpi prawdziwego poznania, ale może kiedyś się uda wyjechać? :)
    Książek Joanny Bator nie czytałam, za to czytałam Bruczkowskiego, który napisał naprawdę świetną książkę :)
    Dzięki za tę recenzję - przybyła mi kolejna książka do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może, może kiedyś się uda:) A na razie zostaje pochłanianie tego, co mamy pod ręką.

      Usuń
  2. Książki o Japonii jak najbardziej są dla mnie, muszę przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam nad nią, ale teraz to już nie wiem. W sumie, takie książki są miłe i cenne, ale podejmowanie niektórych porównać już trochę banalne - BJD i zamiłowanie do masek od dawien dawna, cosplay i kabuki. Tak czy siak, Bator jest fajną babką. Lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że Bator powtarza rzeczy znane, a także powtarza się po Wachlarzu momentami, ale wciąż można wyciągnąć coś, co jest nowe i świeże:)

      Jedyna opcja, żeby się przekonać, to samej przeczytać.

      Usuń
  4. Oczywiście słyszałam o książce Bator i byłam bardzo entuzjastycznie do niej nastawiona dopóki nie przeczytałam na jednym z blogów, że pani Bator podobno czasami nie za bardzo wie, o czym pisze. Japonia wydaje mi się ogromnie fascynująca, ale jako laik nie chciałabym przyswoić błędnych informacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, że na przykład o otaku i mandze/anime Bator wiele nie wie, a niektóre z jej przemyśleń dotyczących popkultury wydają się mocno przerysowane czy nieodpowiednie, ale nawet gdy pisze o tym, o czym za bardzo się nie zna, człowiek ma zabawę polegającą na psioczeniu i wytykaniu braku wiedzy;)

      Usuń
  5. Czytywałam kiedyś felietony Bator w "Bluszczu", jeden był o Godzilli właśnie. :) Ciekawiły mnie, ale nie na tyle, bym sięgnęła po tę książkę. Ale może niedługo moje zainteresowanie wzrośnie, bo kuzynka za miesiąc bierze ślub i wyjeżdża do ojczyzny przyszłego męża, czyli do Japonii. ;)

    OdpowiedzUsuń