Stephen Fry in America
W ubiegłym roku jeszcze skończyłam podczytywać spore tomisko opisujące krok po kroku przygody Stephena Fry'a w U.S. of A. Tona ciekawych informacji, mnóstwo przepięknych zdjęć i przede wszystkim barwny, żywy język erudyty Stephena sprawiły, że była to odprężająca, ale i fascynująca lektura. Książka powstała na podstawie telewizyjnego cyklu stworzonego na zamówienie BBC, w którym mój ulubiony Anglik przemierzał każdy stan po kolei w czarnej, londyńskiej taksówce. I właśnie to, że do tak ambitnego programu Stephen własnoręcznie napisał prześwietną książkę, pokazując swoje wzloty i upadki w Nowym Świecie, jest dziesiątym subiektywnym powodem, dla którego warto kochać tego fantastycznego człowieka. Ale Stephen jest człowiekiem renesansu, zajmuje się nie tylko książkami, ale radiem, telewizją, filmem, udziela się społecznie... Kto jeszcze nie zna pierwszego głosu Wielkiej Brytanii, niech słucha, oto miód na jego uszy.
A bit of Fry & Laurie
Stephena warto kojarzyć w szczególności za jeden komediowy show, dzięki któremu i on, i jego kompan Hugh Laurie (tak, tak, teraz rozpoznawany natychmiast jako Dr House) zagościli w niemal każdym brytyjskim domu. Między 1989 a 1995 na BBC miało sie zapewnioną świetną rozrywkę dzięki mistrzowskiemu programowi A Bit of Fry & Laurie. To cztery sezony humoru mieszającego wysokie z niskim, przetykanego pomysłowymi piosenkami, przebierankami i parodiami. Palce lizać.
Mój ulubiony skecz z lingwistą cierpiącym na słowotok.
Oscar Wilde
Born to be Wilde. Tak, niektórzy mówią, że Stephen Fry urodził się, by zagrać Oscara Wilde'a w filmie Wilde z 1997. Stephen od trzynastego roku życia darzył pisarza głębokim uznaniem, a wcielając się w jego barwną postać u boku Jude'a Lawa w roli Alfreda "Bosie'ego" Douglasa, miłości i nemezis Wilde'a, spełnił nieuświadomiony, zbiorowy sen. To znaczy, na pewno mój, choć krytycy też byli zachwyceni.
Uroczy. Tylko wianka ze słoneczników brakuje.
Mycroft
- Oto w najwyższym stopniu złowieszcze i poważne ostrzeżenie. Jest tam scena rozbierana. W pewnym momencie filmu jestem nagi. Będzie taka chwila, gdy będziecie chcieli odwrócić wzrok od ekranu - ostrzegał poważnym głosem Stephen przed premierą filmu Sherlock Holmes: Gra cieni Guya Richie'go, w której grał Mycrofta, brata Sherlocka Holmesa. - Było bardzo, ale to bardzo zimno, ale ludzie byli dla mnie uprzejmi. - Stephen zastanawiał się też, ki diabeł podkusił reżysera, żeby wytypował go jako ekranowego brata takiego przystojniaka, jak Robert Downey Junior - Kiedy powiedziano mi, że zagram Mycrofta, pomyślałem: "Niezły wybór". Ale z drugiej strony, gdy zorientowałem się, że będę w roli brata Roberta, stwierdziłem: "Co?! Przecież Robert ma taką przystojną twarz, a ja jestem jak jakaś buła."Najlepszy lektor świata
U kobiet zauroczenie często zaczyna się od ucha. Słuch to jeden z najważniejszych zmysłów, jakie na nas wpływa podczas doboru partnera. Głęboki, męski głos potrafi zdziałać cuda. Tymczasem Stephen Fry, choć z wyglądu brakuje mu do Colina Firtha, to jednak jest właścicielem najwspanialszego brytyjskiego głosu wszech czasów - przynajmniej w mojej ocenie. To Stephen Fry czytał audiobokową wersję Harry'ego Pottera i Hitchhiker's Guide to the Galaxy Douglasa Adamasa (co nieco pisałam o tym tutaj). A moja wykładowczyni od fonetyki polecała go na równi z Alanem Rickmanem jeśli chodzi o akcent.Przegadać chorobę
Stephen jest chory. I postanowił pomóc sobie i innym mówiąc o schorzeniu. Cierpi cyklotymię, lżejszą odmianę choroby dwubiegunowej. Nakręcił więc w 2006 roku dwuczęściowy dokument Stephen Fry: The Secret Life of the Manic Depressive. Otwarcie opowiada, kiedy zdarzały mu się gorsze momenty - czyli epizody nasilenia depresji, a kiedy czuł się świetnie i miał największą wenę twórczą, energię i siłę podczas epizodów manii, czyli anormalnie dobrego samopoczucia. Odwiedził rodziny żyjące z dziećmi cierpiącymi na chorobę afektywną dwubiegunową, pokazał skutki zażywania leków, a także odwiedził na przykład Robbiego Williamsa w jego willi, by otwarcie porozmawiać na temat problemów psychicznych. Program wygrał nagrodę Emmy za najlepszy dokument rok później.
Kot z Cheshire
Dlaczego Alicja z Krainy Czarów Tima Burtonami mogła się podobać? Tak, tak, wiem, film był trochę nudnawy, przegadany, przecudowany i w ogóle nie taki. Ale głos uroczemu, puchatemu stworzonku, kotu z Cheshire, podkładał właśnie Stephen. A głos Absolema, czyli pana gąsienicy palącego fajkę wodną, należał do Alana Rickmana. Nie ma nic lepszego w tym filmie.
Pisarz i erudyta
Od ponad dwóch dekad Stephen pisze i publikuje. Ma na swoim koncie cztery powieści, kilka prac z gatunku non-fiction i trzy tomy autobiografii. Niestety jeszcze żadnej z tych pozycji prócz wspomnianej na samym początku książki nie czytałam, ale mam na to straszną ochotę. Podobno jedna z powieści, nagradzana Making History, przedstawia alternatywny świat, w którym ojciec Adolf Hitlera jest bezpłodny, a zmiast nienarodzonego Hitlera rządzi ktoś inny. Inna książka, The Stars' Tennis Balls, to współczesna przeróbka historii hrabiego Monte Christo. Wreszcie Fry napisał też poradnik poety The Ode Less Travelled: Unlocking the Poet Within.
Luvvie
Stephen dosłownie kształtuje język angielski na bieżąco. Oksfordzki słownik angielskiego cytuje właśnie Fry'a jako oryginalnego autora pierwszego użycia słowa luvvie, tudzież lovie, jak zapisuje je sam Fry. Określenie to jest humorystycznym synonimem słowa "aktor".
UEA
UEA, czyli Uniwersytet Anglii Wschodniej, z którym jestem związana emocjonalnie, przyznał Stephenowi w 2012 roku dożywotnie, honorowe członkostwo stowarzyszenia studentów uczelni za jego publiczne wspieranie praw dla osób o innej orientacji seksualnej niż przeważająca. Odbyło się to niedługo po tym, jak Fry napisał wstęp do raportu tegoż ugrupowania studentów dotyczącego doświadczeń studenckich dotyczących członków LGBT. I ja tam była, miód i wino piłam, a na spotkaniach klubu książkowego o tematyce LGBT rozmawialiśmy o tym, żeby zaprosić Stephena do rodzinne strony na spotkania naszej grupy. W końcu aktor wychowywał się w hrabstwie Norfolk. A ostatnio zaskoczył wszystkich wchodząc w oficjalny związek z chłopakiem w moim wieku... Oj, Stephen, Stephen, hulako.
Czuję się przekonana, żeby poznać bliżej tego pana. Oczywiście kojarzę go ze szklanego ekranu, ale jeszcze nie czytałam niczego jego autorstwa. Myślę, że ta książka o podróży po Stanach mogłaby być świetnym wyborem :)
OdpowiedzUsuńLubię i znam od dawna.
OdpowiedzUsuńTrzeba poznać :D
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale ja kompletnie nie znam Stephena Fry'a w U.S. of A. Nigdy o nim nawet nie słyszałam. Ale postaram się nadrobić nieco zaległości w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńOj coś czuję, że muszę przeczytać tę książkę. Powiedz, że została przetłumaczona na polski... Proszę, proszę, proszę!!!
OdpowiedzUsuńOj, chyba nie, bo w końcu to tylko publikacja po programie BBC. Ale mam u siebie (choć nie swoją i tymczasowo) po angielsku do przejrzenia:)
OdpowiedzUsuńW sensie nie słyszałaś o tym programie, książce czy w ogóle o Stephenie?:)
OdpowiedzUsuńLubię to bardzo:D
OdpowiedzUsuńJest tam dużo prześwietnych ciekawostek:)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie słyszałam nigdy o Stephenie, w żadnym kontekście.
OdpowiedzUsuńNo to przynajmniej teraz już w dziesięciu:)
OdpowiedzUsuń