Rozświetlona krakowska Arteteka nocą. |
Serialkon. Pogadajmy o serialach 2015
W Krakowie trwa Serialkon, konwent wyjątkowy, bo pierwszy w Polsce poświęcony tylko i wyłącznie serialom. Organizuje go zaprzyjaźniona ekipa z Pulpozaura, serwisu ściśle serialowego, gdzie publikowałam już dwa razy. Ekipa ta wyciągnęła palec i dźgnęła mnie w bok, namawiając, żebym coś dla nich przygotowała. Pomyślałam, pomyślałam. I się zgodziłam.
W ten sposób przez ostatnie dwa tygodnie najpierw czytałam i przeglądałam książki związane w jakikolwiek sposób z jednym z moich ulubionych seriali Downton Abbey, a także intensywnie przygotowywałam prezentację na dziś. Jak się okazało, przerażona wizją pięćdziesięciominutowego wystąpienia, przygotowałam o wiele za dużo materiału, a i sam temat okazał się zbyt obszerny. O 14:00 wygłosiłam prezentację pt. "Pogdybajmy: Downton Abbey ekranizacją? Serialowe inspiracje i powieściowe powiązania", pod koniec mocno gnając do przodu z materiałem. Dokładniejszy opis wystąpienia można znaleźć tutaj, ale postaram się też spisać moje wynurzenia i podzielić się nimi szerszej publice na Pulpozaur.pl, jak tylko znajdę czas:)
Rozkminy pełną parą. W roli głównej zasłonięta teczką koszulka z logiem bloga:) |
Koszulka w pełnej krasie. |
Niespodziewany dodatkowy prowadzący rozmowę z Andrewem Ellardem, korektorem scenariuszy do takich seriali jak Miranda czy IT Crowd. Ten po lewej przyszedł z widowni, zabrał mikrofon, siadł i wypytywał;) |
Dyskusja panelowa po lewej, na środku uroczy rollup Pulpozaura. |
Zwierz, dwóch redaktorów Pulpozaura i Aleksandra Mastalska rozkładają fanfik Briana Fullera, tfu, trzeci sezon Hannibala na czynniki pierwsze. |
A teraz czas na powieść!
Isabel Colegate
The Shooting Party
Wydawnictwo Counterpoint, drugie wydanie z czerwica 2015
Gatunek: obyczajowa, historyczna
208 strony
Odczucia: ★★★★/★★★★★
1913 rok. Jeden dzień z życia w wielkiej posiadłości arystokratycznej rodziny angielskiej. Koniec października. Jedno z największych sezonowych polowań, strzelby wymierzone w powietrze. Pomocnicy gotowi z bronią już naładowaną na wymianę. U boku niektórych strzelców młode damy w gustownych i ciepłych tweedowych spódnicach. Naganiacze idą rzędem przez las, uderzając w pnie drzew, hałasując, zaganiając całą zwierzynę w stronę polujących.
Pomimo pięknego, słonecznego dnia w powietrzu czuć nieuchronność nadchodzącej zimy. Pomimo szykownego zebrania najlepszych strzelców w kraju, wystawnych posiłków, śmietanki towarzyskiej w salonie, widmo nadchodzącej Pierwszej Wojny Światowej czai się w świadomości czytelnika jak drzazga. Pomimo idealnego porządku, konserwatywnych tradycji zachowywanych od wieków, zasad i konwenansów, w powietrzu wisi zapowiedź przemian społecznych, stopniowy rozkład i upadek feudałów, bankructwo wielkich dworów, wymarcie zapotrzebowania na zastęp służby odtwarzającej hierarchię siedzącej w jadalni rodziny w izbie dla służby.
Przebiegające bez przeszkód wyśmienite polowanie organizowane przez Sir Randolpha Nettleby'ego wydaje się skazane na niepowodzenie. Coś złego się musi stać. Jakaś tragedia czai się tuż za rogiem.
Choć nigdy nie przetłumaczona na język polski powieść brytyjskiej pisarki The Shooting Party z 1980 płynie gładko, wielogłosowo i z humorem, pod powierzchnią kryje się w niej wszechobecny fatalizm. Bohaterów poznajemy z różnych punktów widzenia, przeplatające się sceny i dialogi pokazują rodzinę Nettlebych oraz ich gości w towarzystwie i sam na sam, zdradzając coraz więcej i więcej, przechodząc od wewnętrznych napięć, animozji i namiętności do zamiatanych pod dywan skandali i tragedii życiowych. W przedstawieniu zarówno tych z góry, jak i tych z dołu, czyli służących, zostały dorzucone stereotypy i hierarchia, jaka do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku przeważała w powieściach tego typu. Colegate traktuje wszystkich równo i sprawiedliwie, bez litości ujawniając ich ludzkość, przywary i zalety, a przede wszystkim ograniczenia systemu społecznego, w jakim żyją.
Zarówno służący, jak i panowie uwięzieni są konwenansami i zasadami, które ich duszą, których mają serdecznie dość i które zasłaniają ich światopogląd. A jednak nikt nie ośmiela się utartego porządku zaburzyć w jakikolwiek sposób z powodu wygody i bezpieczeństwa, jakie zapewnia tradycja. Jedynie jednostki w pewien sposób szalone, obce czy odrzucone przez społeczeństwo potrafią krytykować status quo. Wiejska, sielska Anglia zostaje przedstawiona jako mit, w który każdy stara się wierzyć, choć każdy wie, że to tylko piękne, nierealne marzenie.
Jeśli macie ochotę przeczytać coś więcej o powieści, a nawet zajrzeć do fragmentów przetłumaczonych na język polski, zapraszam serdecznie na bloga Miasto książek. Wpis Pauliny jest naprawdę świetny, ale ona zawsze potrafi świetnie ubrać w słowa to, co najważniejsze.
Od siebie dodam jeszcze, że Julian Fellowes sporo zaczerpnął z atmosfery tej powieści przy pisaniu scenariusza do Downton Abbey. Przeniósł wielowątkowość i wielość perspektyw, wraz z drobnymi scenami-zbliżeniami na życie za kulisami, w kuluarach i buduarach, w zamkniętych pokojach i pomieszczeniach gospodarskich. Fragmenty, w których młoda, żwawa pokojówka plotkuje beztrosko ze swoją panią, najstarszą córką rodziny, szykując ją przed toaletką, od razu przywodzi na myśl Annę i lady Mary. Plotki od służby pojawiają się jako temat do żartów na górze, choć starsi i bardziej szacowni potępiają takie rozmowy, co przekazywane jest jednym spojrzeniem i zmarszczeniem brwi. Lady Nettleby, zażywna starsza pani, która czuje się jak ryba w towarzystwie i ma wszystko pod kontrolą, przypomina mocno hrabinę wdowę, czyli Violet Crawley. Sir Randolph zaś wydaje się powieściowym obrazem tradycjonalisty lorda Granthama. Obcokrajowiec hrabia Rakassyi to oczywista inspiracja dla Pamuka Kemala, który równie sugestywnie flirtował z lady Mary, jak hrabia z Cicely w powieści. Wreszcie scena, gdzie służący szykuje swojemu panu ubranie, układając je na łóżku i szczególną wagę poświęcając dobraniu odpowiednich spinek do mankietów, wydaje się żywcem wzięte z niektórych scen z udziałem Batesa, lokaja lorda Granthama.
Na książkę i powiązania z serialem trafiłam dzięki temu artykułowi z The Guardian.
Uciekam oglądać trzeci odcinek Jessiki Jones, a potem spać, bo jutro ciąg dalszy Serialkonu!
0 komentarze:
Prześlij komentarz