scenariusz: Alan Moore, ilustracje: Steve Lloyd
V for Vendetta
Wydawnictwo Vertigo (DC Comics), 2005
Gatunek: komiks, antyutopia, noir, thriller polityczny
288 stron
Odczucia: ★★★★/★★★★★
“Remember, remember, the Fifth of November, the Gunpowder Treason and Plot. I know of no reason why the Gunpowder Treason should ever be forgot...”
Noc z 4 na 5 listopada 1605 roku. Guy Fawkes w przebraniu ukrywa się w podziemiach budynku angielskiego parlamentu z trzydziestoma sześcioma beczkami prochu. Reprezentuje grupę zbuntowanych przeciwko anglikanom katolików angielskich. Spiskowali od dwóch lat. Teraz jest ich moment chwały: chcą wysadzić Izbę Lordów w momencie otwarcia Parlamentu, przy okazji zabijając króla, reprezentantów arystokracji, biskupów i członków Izby Gmin, a więc całą tę rządzącą hałastrę.
Niestety Faweks zostaje przyłapany, spisek prochowy wykryty, zamach zażegnany, a winni skazani na śmierć przez powieszenie i poćwiartowanie po dwumiesięcznym procesie.
Od tamtej pory Anglicy 5 listopada świętują tak zwaną Bonfire Night, kiedy to oprócz wesołego miasteczka, fajerwerków, występów, tańców i swawoli, organizowane jest z wielką pompą palenie na stosie kukły Guya Faweksa na pamiątkę wykrycia zdrady.
Od września 1988 do maja 1989 roku, w czasie niezwykle dla naszego kraju symbolicznym, Alan Moore, jeden z najwybitniejszych scenarzystów komiksowych, publikuje V for Vendetta. Mroczną, gęstą historię osadzoną w dystopijnym państwie policyjnym. W postapokaliptycznej wersji wczesnych lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, po wojnie nuklearnej, Wielką Brytanią rządzi faszystowski reżim partii Norsefire, która w bezwzględny sposób pozbyła się wrogów politycznych. W ponurej rzeczywistości godziny policyjnej, ciągłej inwigilacji, medialnego zakłamania i dotkliwej biedy, pojawia się tajemniczy, hipnotyzujący V. Trudno nie poddać się czarowi szarmanckiego, nieuchwytnego spiskowca, rewolucjonisty przebranego w maskę i strój Guya Faweksa. Szczególnie, gdy jest się młodziutką, zdesperowaną dziewczyną, która w rozpaczliwej próbie zdobycia pieniędzy próbuje się prostytuować, ale wpada w łapy policji. V pojawia się znienacka i ratuje ją, by następnie zabrać na dach kamienicy i pokazać najzuchwalszy, piękny w swej niszczycielskiej sile spektakl wysadzenia budynków parlamentu, który sam zaaranżował...
Niepokojące, sugestywne, nasycone czarnym tuszem ilustracje. |
Nigdy nie dowiadujemy się, jak wygląda twarz V. Ale to nie jest ważne. V jest ideą. Jest symbolem. Jest inspiracją do buntu, walki, samodzielnego myślenia. Ma też mroczną stronę: jego spisek jest przecież zakrojoną na wielką skalę vendettą...
“Behind this mask there is more than just flesh. Beneath this mask there is an idea... and ideas are bulletproof.”
Czytelnikowi nie jest dane spojrzeć na świat oczami V, zawsze widzimy go z perspektywy innych: czy to zafascynowanej nim szesnastoletniej Evey, dla której V staje się mistrzem i nauczycielem, czy to zmęczonego życiem detektywa Erica Fincha, depczącego mu po piętach, czy to walczących o władzę partyjnych. Narracja jest wielowątkowa, bogata i skomplikowana, poznajemy od podszewki paskudny światek polityczny, poddane mu elementy władzy, zwykłych ludzi. Pełne cieni i półcieni ilustracje przesycone czernią tuszu zwieńczają klaustrofobiczny klimat strachu, niepewności, szaleństwa. Moore inspirował się Orwellem, Huxleyem, Bradburym, ale też Sędzią Dreddem, Batmanem i nawet Pynchonem. Język komiksu, szczególnie wypowiedzi V są misterne, pełne aluzji kulturalnych i literackich, gier słownych i... często pisane pentametrem jambicznym, co jednoznacznie odwołuje się do Szekspira.
Clue i najmocniejszym akcentem całej historii jest jednak ambiwalencja postaci V. Z jednej strony to superbohater, zamaskowany stóż walczący o prawo jednostki do wolności, wrażliwy odbiorca kultury, postać inspirująca tłumy do walki; z drugiej bezwzględny morderca, zdolny do wymyślnego okrucieństwa przywódca, człowiek, który obmyślił wyszukany plan zemsty i przewrotu politycznego i twardo się go trzymał, a całą agresję, przemoc i destrukcję usprawiedliwiał wyższym celem w postaci wolności. Czytelnik zostaje skonfrontowany z tak radykalnymi wyborami i musi sam zdecydować, jak ocenić tak niejednoznaczną postać.
Eleganckie zabójstwo w imię idei to wciąż zabójstwo. |
W 2006 powstała adaptacja filmowa komiksu, która wiele wątków spłyca, sporo zmienia i upiększa po swojemu, ale wciąż jest niezwykle widowiskowa i porywająca. Serce zaczyna szybciej bić, ręka podrywa się do czynu, a pierś się sama wypina do przodu w poczuciu dumy, słuchając uwertury 1812 Czajkowskiego i widząc fajerwerki i eksplodujące budynki. Reżyserem filmu był James McTeigue, który brał udział w tworzeniu Matrixa, a scenariusz został stworzony przez rodzeństwo Wachowskich. Hugo Weaving jest fenomenalnym V, Natalie Portman wciela się w Evey, a na ekranie zobaczymy nawet mojego ukochanego Stephena Frya. W listopadzie często wracam do tego filmu.
Z tym wpisem czekałam od stycznia do listopada. Wy tyle nie czekajcie, jeśli nie spotkaliście się jeszcze z V. Czeka Was prawdziwa komiksowa uczta.
PS Chciałam Was wszystkich serdecznie zaprosić na krakowski Serialkon, który odbędzie się już za dwa tygodnie. W sobotę 21 listopada o godzinie 14.00-14.50 będzie można mnie posłuchać, ja opowiadam o Downton Abbey! Szczegóły na profilu Rozkmin na Facebooku.
0 komentarze:
Prześlij komentarz