Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 8 listopada 2015

KOMIKS#5: Kule nie imają się idei. Maska V i noc Guya Faweksa


scenariusz: Alan Moore, ilustracje: Steve Lloyd

V for Vendetta

Wydawnictwo Vertigo (DC Comics), 2005
Gatunek: komiks, antyutopia, noir, thriller polityczny
288 stron
Odczucia: ★★★★/★★★★★ 


“Remember, remember, the Fifth of November, the Gunpowder Treason and Plot. I know of no reason why the Gunpowder Treason should ever be forgot...”

Noc z 4 na 5 listopada 1605 roku. Guy Fawkes w przebraniu ukrywa się w podziemiach budynku angielskiego parlamentu z trzydziestoma sześcioma beczkami prochu. Reprezentuje grupę zbuntowanych przeciwko anglikanom katolików angielskich. Spiskowali od dwóch lat. Teraz jest ich moment chwały: chcą wysadzić Izbę Lordów w momencie otwarcia Parlamentu, przy okazji zabijając króla, reprezentantów arystokracji, biskupów i członków Izby Gmin, a więc całą tę rządzącą hałastrę.

Niestety Faweks zostaje przyłapany, spisek prochowy wykryty, zamach zażegnany, a winni skazani na śmierć przez powieszenie i poćwiartowanie po dwumiesięcznym procesie.

Od tamtej pory Anglicy 5 listopada świętują tak zwaną Bonfire Night, kiedy to oprócz wesołego miasteczka, fajerwerków, występów, tańców i swawoli, organizowane jest z wielką pompą palenie na stosie kukły Guya Faweksa na pamiątkę wykrycia zdrady.


Od września 1988 do maja 1989 roku, w czasie niezwykle dla naszego kraju symbolicznym, Alan Moore, jeden z najwybitniejszych scenarzystów komiksowych, publikuje V for Vendetta. Mroczną, gęstą historię osadzoną w dystopijnym państwie policyjnym. W postapokaliptycznej wersji wczesnych lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, po wojnie nuklearnej, Wielką Brytanią rządzi faszystowski reżim partii Norsefire, która w bezwzględny sposób pozbyła się wrogów politycznych. W ponurej rzeczywistości godziny policyjnej, ciągłej inwigilacji, medialnego zakłamania i dotkliwej biedy, pojawia się tajemniczy, hipnotyzujący V. Trudno nie poddać się czarowi szarmanckiego, nieuchwytnego spiskowca, rewolucjonisty przebranego w maskę i strój Guya Faweksa. Szczególnie, gdy jest się młodziutką, zdesperowaną dziewczyną, która w rozpaczliwej próbie zdobycia pieniędzy próbuje się prostytuować, ale wpada w łapy policji. V pojawia się znienacka i ratuje ją, by następnie zabrać na dach kamienicy i pokazać najzuchwalszy, piękny w swej niszczycielskiej sile spektakl wysadzenia budynków parlamentu, który sam zaaranżował...

Niepokojące, sugestywne, nasycone czarnym tuszem ilustracje.


Nigdy nie dowiadujemy się, jak wygląda twarz V. Ale to nie jest ważne. V jest ideą. Jest symbolem. Jest inspiracją do buntu, walki, samodzielnego myślenia. Ma też mroczną stronę: jego spisek jest przecież zakrojoną na wielką skalę vendettą... 

“Behind this mask there is more than just flesh. Beneath this mask there is an idea... and ideas are bulletproof.”

Czytelnikowi nie jest dane spojrzeć na świat oczami V, zawsze widzimy go z perspektywy innych: czy to zafascynowanej nim szesnastoletniej Evey, dla której V staje się mistrzem i nauczycielem, czy to zmęczonego życiem detektywa Erica Fincha, depczącego mu po piętach, czy to walczących o władzę partyjnych. Narracja jest wielowątkowa, bogata i skomplikowana, poznajemy od podszewki paskudny światek polityczny, poddane mu elementy władzy, zwykłych ludzi. Pełne cieni i półcieni ilustracje przesycone czernią tuszu zwieńczają klaustrofobiczny klimat strachu, niepewności, szaleństwa. Moore inspirował się Orwellem, Huxleyem, Bradburym, ale też Sędzią Dreddem, Batmanem i nawet Pynchonem. Język komiksu, szczególnie wypowiedzi V są misterne, pełne aluzji kulturalnych i literackich, gier słownych i... często pisane pentametrem jambicznym, co jednoznacznie odwołuje się do Szekspira.

They say there's a broken light for every heart on broadway 
They say that life's a game and then they take the board away
They give you masks and costumes and an outline of the story
Then leave you all to improvise their vicious cabaret

Clue i najmocniejszym akcentem całej historii jest jednak ambiwalencja postaci V. Z jednej strony to superbohater, zamaskowany stóż walczący o prawo jednostki do wolności, wrażliwy odbiorca kultury, postać inspirująca tłumy do walki; z drugiej bezwzględny morderca, zdolny do wymyślnego okrucieństwa przywódca, człowiek, który obmyślił wyszukany plan zemsty i przewrotu politycznego i twardo się go trzymał, a całą agresję, przemoc i destrukcję usprawiedliwiał wyższym celem w postaci wolności. Czytelnik zostaje skonfrontowany z tak radykalnymi wyborami i musi sam zdecydować, jak ocenić tak niejednoznaczną postać.

Alan Moore stworzył komiks głęboki, skomplikowany, intrygujący i na tyle angażujący, że maska V zaczęła żyć własnym życiem w Internecie. Używają jej Anonymous jako symbolu buntu. Zakładali je protestujący przeciw ACTA. Obraz V wrył się w publiczną świadomość jako wyraz nieugiętego sprzeciwu, aktywizmu na skraju arogancji i anarchizmu. Zakładając maskę V, ludzie czują wiatr w żaglach, siłę do głośnego wyrażania swoich poglądów i walki z reżimem.

Eleganckie zabójstwo w imię idei to wciąż zabójstwo.

W 2006 powstała adaptacja filmowa komiksu, która wiele wątków spłyca, sporo zmienia i upiększa po swojemu, ale wciąż jest niezwykle widowiskowa i porywająca. Serce zaczyna szybciej bić, ręka podrywa się do czynu, a pierś się sama wypina do przodu w poczuciu dumy, słuchając uwertury 1812 Czajkowskiego i widząc fajerwerki i eksplodujące budynki. Reżyserem filmu był James McTeigue, który brał udział w tworzeniu Matrixa, a scenariusz został stworzony przez rodzeństwo Wachowskich. Hugo Weaving jest fenomenalnym V, Natalie Portman wciela się w Evey, a na ekranie zobaczymy nawet mojego ukochanego Stephena Frya. W listopadzie często wracam do tego filmu.


Wznowienie komiksu z 2005 roku zawiera dodatkowe, niepublikowane dotąd materiały promocyjne, szkice i grafiki, a także specjalny dodatek w postaci komentarza Alana Moore'a. Z naszego komiksu, który kupiliśmy z moim R. we Wiedniu podczas naszej drugiej rocznicy, wypadł bilet do wiedeńskiego muzeum historii sztuki i liścik, który zostawiła nam pierwszego dnia pobytu Casandra, przemiła Amerykanka, która nas gościła w ramach Couchsurfingu. Ależ się nostalgicznie zrobiło na ten widok... :) Poniżej kilka zdjęć z tych dodatkowych materiałów dołączonych na końcu tomiku.




Z tym wpisem czekałam od stycznia do listopada. Wy tyle nie czekajcie, jeśli nie spotkaliście się jeszcze z V. Czeka Was prawdziwa komiksowa uczta.

PS Chciałam Was wszystkich serdecznie zaprosić na krakowski Serialkon, który odbędzie się już za dwa tygodnie. W sobotę 21 listopada o godzinie 14.00-14.50 będzie można mnie posłuchać, ja opowiadam o Downton Abbey! Szczegóły na profilu Rozkmin na Facebooku.

0 komentarze:

Prześlij komentarz