Wu Kee Smith & JAKe
How to Speak Wookiee:
A Manual for Intergalactic Communication
(Star Wars)
Chronicle Books, 2011
Gatunek: s-f, telewizja, popkultura
10 stron
Odczucia: ★★★★/★★★★★
W 1978 roku George'a Lucasa poniosło.
W owym roku w amerykańskiej telewizji CBS został po raz pierwszy i po raz ostatni wyemitowany film nazywany najlepszym z najgorszych, a mianowicie świąteczne wydanie Gwiezdnych Wojen, Star Wars Holiday Special. Produkcja spotkała się z niedowierzaniem, oburzeniem i silną niechęcią, by nie wyrazić się dobitniej. Fani serii, która dziś otacza nas ze wszystkich stron (nie licząc lodówki, bo tam już siedzą kucyki Pony), dzielą się albo na nielicznych masochistów, którzy dla zasady faktycznie próbują ten koszmarek obejrzeć, albo na psychicznie zdrowych, bowiem tych nie dotknęło ich szaleństwo Lucasa w najwyższej formie.
W tymże wybitnym dziele zagrała cała obsada Gwiezdnych Wojen, mamy więc Carrie Fisher, Marka Hamilla, Harrisona Forda, Aleca Guinessa, są aktorzy wcielający się w roboty C3PO i R2D2, wystąpił Peter Mayhew oryginalnie ukrywający się pod kostiumem Chewbaki, do tego słyszymy James Earl Jones, czyli głos Dartha Vadera, ogólnie cała śmietanka. A mimo to coś bardzo mocno nie chwyciło. Coś zazgrzytało, zaryczało i wielokrotnie uderzyło się czołem o ścianę. Coś podkusiło George'a Lukasa do zatwierdzenia każdego dnia nagrań Star Wars Holiday Special, choć ponoć jednak tych decyzji żałuje. Jeszcze raz: to jest coś, czego George Lukas żałuje. Co więcej, powiedział kiedyś, że chętnie odnalazłby każdą kopię i roztrzaskał młotkiem. Tak. To jest aż TAK złe.
Gdyby nie to, że fani zachowali kopie, a w dobie internetu wszystko można wrzucić na YouTube i dzielić się z innymi do woli, prawdopodobnie przetrwałaby jedynie legenda, bo twórcy chcieli jednak tego potworka zamieść pod dywan i gwizdaniem odwrócić uwagę widzów.
Niestety trudno odwidzieć to, co się odwidziało.
Dla uciechy gawiedzi polecam Nostalgia Critica, który lepiej niż ja wyjaśni, co jest z tą produkcją nie tak.
Ewentualnie na świeżo polecam nowego JonTrona, bardzo lubię tego gościa.
Generalnie chodzi o to, że przez większą część filmu głównie oglądamy rodzinę Chewbaki, która szykuje się do ichniego odpowiednika świąt Bożego Narodzenia w oczekiwaniu na powrót marnotrawnego syna, osławionego poszukiwacza przygód. Rodzinę Wookieech, którzy na siebie ryczą. Porykują. Odrykują. Zarykują. Podrykują. Mamy ryk-fest, nie licząc innych ciosów poniżej pasa i całego festiwalu żenady.
Tak czy siak, święta się zbliżają, spora część świata niezdrowo podnieca się nowym Star Wars: The Force Awakens, którego premiera za pasem, więc czemu nie zmarnować trochę czasu i zdrowia psychicznego na Star Wars Holiday Special? Hm, tylko jak obejrzeć ten film i przeżyć... Odpowiedź brzmi: Z pożytkiem! Czyli jak dokładnie? Już wyjaśniam.
Co prawda ta plastikowa głowa Wookieego może się przyśnić w nocy, ale za to jak pięknie ryczy! |
Mowa tych kudłatych kosmitów jest wymagająca dla ucha, przez co można narazić się na dość nieprzyjemne nieporozumienia. |
Kultura osobista to podstawa. Zanim złapie cię alergia na sierść, ustąp miejsca starszej babci-Wookiee na promie kosmicznym. |
To cudowne uczucie, gdy możesz swobodnie rzucić: "Arghr rugh-rugh!", podrygując do żwawej muzyki z kantyny. |
A kogóż my tu mamy w tej galerii? Zaraz... A kogo my tu nie mamy? |
Tak, teraz już wiesz, jak powiedzieć "postmodernicztyczny" w języku Wookieech! |
Jeśli dalej nie rozumiesz, jak to działa, zerknij na tę fascynującą prezentację ryków i zacznij naukę nowego języka już dziś!