Bohumil Hrabal
Obsługiwałem angielskiego króla
Agora S.A., 2011
Tłumaczenie: Jan Stachowski
179 strony
Gatunek: gawęda, groteska, humor
Odczucia: ★★★★/★★★★★
Słuchajcie, co wam teraz powiem.
Kto mógłby wziąć na poważnie śmiesznie niskiego obszczymurka, uwijającego się w Hotelu Praga na prowincji Czech młodziutkiego pikolaka o nazwisku Dziecię? No właśnie. Chłopakowi Bozia wzrostu może i poskąpiła, ale raczej szczodrze szafowała rozumem. Jan Dziecię szybko uczy się, jak wielką radość i możliwości dają wielkie pieniądze, jak można podnieść swój status poprzez wizyty w ekskluzywnych burdelach, jak wielką przyjemność dają płatki róży ułożone na brzuchu pięknej kobiety. Ucieka się do najwymyślniejszych sposobów, by zarobić zgrabną sumkę, a się nie zarobić, na niski wzrost radzi sobie wysokim kapeluszem, wysokimi obcasami i ciasnym kołnierzykiem, który zmusza go do wiecznego zadzierania nosa. Marzy mu się zostanie milionerem i otwarcie własnego hotelu.
Gawęda naszego pyskatego, obrotnego i niesamowicie zabawnego antybohatera snuje się niczym szalony sen, spuścizna wesołych opowieści o dobrym wojaku Szwejku. Dziecię nie ominie żadnej okazji, by zarobić, przelecieć ładną panienkę czy dobrze się zabawić, jednak to jego praca jest dla niego świętością i największą chlubą. Zawodu uczy się od najlepszych: w hotelu Paryż w Pradze uważnie obserwuje oberkelnera, pana Skowronka, który potrafi po jednym spojrzeniu na wchodzącego klienta przewidzieć, co ten klient będzie zamawiał, kim jest i czego oczekuje. Co prawda dla zdobycia takich umiejętności chłopak musi przegrywać regularnie zakłady z kelnerem, ale utrata tych paru groszy się opłaca. W końcu pan Skowronek obsługiwał samego angielskiego króla!
Skoro już czytam Hrabala, to musiałam włożyć do niego zakładkę z Czułego Barbarzyńcy. |
Mimo wszystko życie hulaki, spryciarza i oportunisty ostatecznie nie popłaca. Choć na początku wydaje się, że związek z prohitlerowską Niemką Lizą wyniesie go ponad resztę uciśnionych pod okupacją i pogardzanych Czechów, nie mówiąc już o zabezpieczeniu przyszłości, sielanka na łonie Trzeciej Rzeszy nie trwa długo.Ukochanej bomba urywa głowę, a Dziecię podejrzewany o działalność wywrotową trafia w łapska gestapo.
Trzeba mu jednak przyznać, że nasz wesoły Czech zawsze spada na cztery łapy i nigdy nie traci wiary w siebie. Ostatecznie dorabia się najmodniejszego hotelu w całej Pradze i ponad miliona na koncie... Cóż z tego, gdy zawirowania życiowe, zatwardziałość, konformizm i konsekwentny brak kręgosłupa odbijają mu się na starość czkawką. W głowie wciąż rozbrzmiewają uderzenia młotka, przebudzając głęboko skrywane sumienie. Ucieka więc jak najdalej od cywilizacji, gdzie wciąż chce komuś coś udowadniać, zgrywać i wymyślać. Zaszywa się w odciętej od świata chatce i poświęca iście syzyfowej robocie nad drogą, za przyjaciół mając jedynie zwierzęta i osądzające bezlitośnie lustro.
Doznaje wtedy olśnienia. Bierze swoją przeszłość i nawlekając jak paciorki różańca, przekuwa ją w narrację. Poprzez spisanie swoich dziejów szuka okupienia, wyzwolenia, spowiedzi. Zatraconej w pędzie za dobrami materialnymi drogi do innych ludzi. Utraconych gdzieś po drodze wartości duchowych, naturalnego piękna przyrody, bezinteresowności zwierząt.
Smakowita, ale i pożywna lektura. |
To zadziwiające, jak czytając bardzo przyziemną książkę, liniową, dosłowną humoreskę, znienacka pod koniec orientujemy się, że tak naprawdę mamy w rękach parabolę, powiastkę filozoficzną, głęboko poetycką i wartościową pozycję krytykującą uległość, wyrachowanie i karierowiczostwo. Poprzez wszędobylski humor i Szwejkową gawędę przebija coś więcej, coś, co można łatwo przegapić w zasypanej śniegiem chatce podstarzałego już bohatera.
Do mojego wydania dołączona jest płyta z filmem (zachwyt!). Uwielbiam to połączenie, bo zawsze po książce lubię zajrzeć do filmu. |
Dodaję zwiastun, bo sama jeszcze filmu nie obejrzałam, ale klimat jest bardzo w stylu Hotelu Budapeszt.
0 komentarze:
Prześlij komentarz