Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 13 listopada 2016

Weź to ogarnij. Dynamika naszego języka


Kto by pomyślał, że słowo plik pochodzi z łacińskiego wyrazu oznaczającego fałdę? Kto kojarzy, że oprócz rosyjskiej albo ukraińskiej chandry, angielskiego spleenu, niemieckiego Weltschmerzu, kiedyś używało się ojczystych smętków, żałości i tęsknic? Czy dla Was słowo fascynat w ogóle kojarzy się z pierwszym znaczeniem tego słowa, oznaczającego człowieka, który łatwo wpada w gniew? A wiedzieliście, że mówiąc pełen komfort popełniacie błąd?

Popartowa okładka skrywa w sobie krótkie teksty znanych profesorów Bralczyka, Markowskiego i Miodka, którzy z polotem i dużym dystansem analizują stosunkowo nowe zmiany w języku polskim. Wybierają sobie kolejne słowa, zasłyszane ostatnio od znajomych, nadużywane w telewizji, używane powszechnie w internecie. Obkładają się słownikami, szukają przykładów. A potem snują niespieszną opowieść w imieniu językoznawstwa deskryptywnego, czyli opisują zamiast nakazywać, zapisują obserwacje nowych użyć na tle historycznych znaczeń, badają uzus, zamiast serwować reguły. Omawiają trendy, nowe użycia, rozszerzenia, przesunięcia czy zawężenia znaczeń, pożyczki z innych języków - gównie paskudne anglicyzmy, które zagnieżdżają się w polskiej mowie obok rodzimych wyrazów.



Ta skromna, zielona książeczka pochłonęła mnie całkowicie, wrzucając w labirynt znaczeń, użyć i anegdotek. Zgrabne felietoniki o słowach podzielone na dwanaście części tematycznych w większości są niezwykle pasjonujące, bo oprócz zjawisk językowych mimowolnie komentują rzeczywistość: korporacyjną, medialną, wirtualną. Teraz z angielska bystrze odczytujemy czyjeś zamiary, zamiast odgadywać czy interpretować, biura podróży oferują egzotyczne destynacje, zamiast celów podróży czy po prostu miejsc, adresujemy naszą prośbę do managera, zamiast ją kierować do naszego zwierzchnika. Manifestacja kojarzy nam się z pozytywną i statyczną afirmacją poglądów, demonstracja sugeruje protest, ruch i negatywne emocje. Modne stało się godne pochylanie nad problemem, w sztuce do łask wróciło słowo kolektyw, a przyznawanie się już nie jest kojarzone z wyznawaniem winy. Takie użycia słów to szpan i tyle.

A znacie może słowo prekariat? Ja nie znałam. Podobnie jak zdumiał mnie fakt, że słowo raczej pochodzi od staropolskiego stopnia wyższego stopnia przysłówka rado, czyli chętnie. Ciekawie czytało się rozważania na temat nienawiści i hejtu, bo to już dwie różne rzeczy, na dokładkę z wycieczką w historię starego, słowiańskiego słowa nienawidzieć. Przedziwne, że obciach wziął się od trącego myszką obcinać - na przykład obcinać się na egzaminie. Znajdziemy też analizę szafiarki, modowego, prawilności, polewki i gimbazy, do tego przekonałam się, że trochę mylnie rozumiałam słowo bałamucić, a także, że mogę spokojnie używać po polsku wyrazu klisza w rozumieniu angielskim. Nie oszukuję się, że mówię i piszę po polsku zupełnie poprawnie, a czytanie takich rozważań rozbudziło we mnie językową tęsknotę za studenckimi zajęciami ze stylistyki języka polskiego, gdzie wyszło tyle utartych błędów, które popełniam na co dzień...



Do jednego mogę się tylko przyczepić, bo nie wiem, czy to ironia, czy po prostu niedoinformowanie. Mianowicie chodzi o fragment o słit foci. Profesor Miodek wspomina, że focia wywodzi się "z języka gier konsolowych <<Pokemon>>" - nope. To nie tak. Słit mowy tudzież PoKeMoNiAsTeGo PiSmA używały tzw. pokemony, czyli dziewczynki z zamierzchłych czasów początku polskiego internetu, czyli dziewuszki Neostrady. Reguły były bardzo irytujące, bardzo niepoprawne i bardzo idiotyczne: zapożyczały słowa z angielskiego i zapisywały w spolszczeniu albo pisały polskie słowa częściowo fonetycznie jak po angielsku, ewentualnie doprowadzały do totalnych abominacji w stylu loffciam, boshe czy daj komcia. Więcej tu. Pismo i mowa tychże dziewuszek nie ma nic wspólnego z grami Pokemon.

Najbardziej jednak ubawił mnie fakt, że mimochodem dowiedziałam się skąd jest słowo rozkmina! Moja mama od razu skomentowała, że od początku wiedziała, że to jakieś brzydkie słowo, a co najmniej podłego pochodzenia. Okazało się otóż, że kmina to określenie mowy w gwarze więziennej, zapożyczone wcześniej z żargonu wędrownych handlarzy dewocjonaliami...



Trzy po 33

Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski, Jan Miodek

Wydawnictwo Agora, 2016
Odczucia: ★★★★/★★★★★
Współpraca!

__________________________