Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 13 lipca 2017

Bądźcie płodni i rozmnażajcie się. Opowieść podręcznej


W czasach, gdy antyutopie stały się tak wyświechtaną i nużącą formą jak romanse paranormalne, Hulu wybrało idealny moment na przypomnienie, jak wybitnym dziełem i potężnym wytrychem dla umysłu może być dystopia pisana ręką naprawdę dobrego pisarza.

Opowieść podręcznej ukazała się w 1985 roku, osobiście poznałam ją na studiach. Nie wiem, jak Wy, ale ja czytając mroczne, sugestywne historie takie jak Rok 1984, Folwark zwierzęcy czy Nowy, wspaniały świat, mam wrażenie obsesyjnego zapadania w ciemną, przerażającą studnię. Spadam w nią z każdym kolejnym akapitem, każdą stroną pchającą do tragicznego końca. Przy ...podręcznej nie wiedziałam, czego się spodziewać. I tak trafiłam pod duszny habit i białe skrzydła nakrycia głowy Offred, której już sam przydomek wywołuje ucisk w gardle, na poły z przykrości, na poły z obrzydzenia.

Offred odebrano wszystko. Pieniądze, pracę, przyjaciół, rodzinę, godność. A na koniec odebrano jej nawet prawo do własnego imienia. Podręczne dostają przydomki od imienia mężczyzny, do którego należą i który w usankcjonowany przez system rytualny sposób gwałcą je aż do skutku. Aż pojawi się dziecko. Offred, dosłownie of Fred, po polsku Freda, należy obecnie właśnie do Freda, Komendanta Republiki Gileadzkiej. Jednocześnie w nieprzetłumaczalnej grze wyrazów słowo offered oznacza ofiarowaną.

I would like to believe this is a story I’m telling. I need to believe it. I must believe it. Those who can believe that such stories are only stories have a better chance. If it’s a story I’m telling, then I have control over the ending. Then there will be an ending, to the story, and real life will come after it. I can pick up where I left off.

Za pomocą jednego szybkiego przewrotu ekstremiści religijni, zasłaniający się dobrem kobiet i walką o przyszłość coraz powszechniej bezpłodnej ludzkości, przejmują władzę w Stanach. W książce bardzo widać, że to lata osiemdziesiąte, są odniesienia do epidemii AIDS jako kary boskiej, środków antykoncepcyjnych jako narzędzia diabła, nawet delikatne aluzje do ciemnej strony feminizmu. W końcu matka głównej bohaterki to aktywistka o prawa kobiet, chodzi na demonstracje, pali pornomagazyny. Tej samej retoryki używają rządzący Republiką, by ubezwłasnowolnić żeńską część populacji swoich obywateli.

Warstwa językowa odgrywa olbrzymią rolę w nowym społeczeństwie. Sprawujący władzę mężczyźni nazywani są rangami wojskowymi, służby bezpieczeństwa to Oczy – jak oko Boga i oko Wielkiego Brata, kobiety zaś dostają nazwy domowe: Żony są na pokaz, Podręczne do rozpłodu, Marty do sprzątania i gotowania, dziewczyny w Jezebel's do rozrywki, Ekonożony to kobiety od wszystkiego dla mniej zamożnych, ale wciąż godnych mężczyzn. Dzięki biblijnym cytatom udało się upełnoprawnić zbiorowy gwałt i wielożeństwo: Żona trzyma leżącą jej na łonie Podręczną za ręce, podczas gdy pan domu szybkimi pchnięciami stara się o wspólne dziecko, tak jak Rachela, nie mogąc dać Jakubowi dzieci, oddała mu niewolnicę Bilhę, by ta poczęła za nią. Kobiety zbuntowane zostają Niekobietami, dzieci niepełnosprawne to Niedzieci. Rytuały nowego państwa dostały dobrze pomyślane nazwy: Particicution to moja ulubiona.

W powieści ważny jest kolor czerwony, kolor habitu Podręcznej. To kolor krwi menstruacyjnej i porodowej, kolor życia, ale i ostrzeżenie, dobrze go widać z daleka. Co więcej, to też kolor zakazu, stygmatyzacji, jak szkarłatna litera noszona przez Hester Prynne w klasyku Nathaniela Hawthorne'a. To nawiązanie jest też niezwykle ważne, gdy przyjrzymy się miejscu akcji. Offred w pewnym momencie komentuje stary, purytański kościół, a w mieście, w którym mieszka, można doszukać się amerykańskiej kolebki Purytan z Nowej Anglii. Gilead zatem oficjalnie odwołuje się do spuścizny najsurowszego społeczeństwa religijnego w jednej z pierwszych amerykańskich kolonii.

Najgorszą niesprawiedliwością tego patriarchatu jest nie tylko to, że kobiety zostały sprowadzone do roli narzędzi, ale też to, że to na nie spada cała odpowiedzialność za płodność. Mężczyzna nie może być bezpłodny, to tylko kobieta nie jest płodna. I to ona poniesie konsekwencje. Szczerze? W momencie, gdy cały system zbudowany jest na kulcie płodności i każde narodziny to cud, nie rozumiem tak wielkiego marnotrawstwa, jak przypisanie tych niewątpliwie płodnych Podręcznych w czerwonych habitach do pojedynczych, starszych mężczyzn. To przecież absurd. Absurd, w którym chodzi tylko i wyłącznie o kontrolę.

Podręczne różnie sobie radzą z nową pozycją. Najpierw indoktrynowane i torturowane w Czerwonych Centrach, później przydzielane rodzinom zamożnych dostojników państwowych. Offred nie ma w pokoju żyrandola, by nie skończyła jak ta poprzednia. Sama bohaterka najpierw karmi się kilkoma słowami pociechy zakodowanymi w szkolnej łacinie i wyrytymi w mało widocznym miejscu, pismem i wiedzą, która daje jej władzę. Później jednak, zgodnie ze słowami własnej matki, pomimo uciśnienia znajduje pewną kompensację w swojej sytuacji, małą namiastkę poprzednich swobód. To jest zaczyna wystarczać. I to jest też najbardziej przerażające.

Ordinary, said Aunt Lydia, is what you are used to. This may not seem ordinary to you now, but after a time it will. It will become ordinary.

Świeży serial z niesamowitą Elizabeth Moss w roli głównej, choć można było to mocno spartaczyć, zgrabnie uwspółcześnia tę historię, przenosząc trącącą myszką prozę Atwood w świat smartfonów, bankomatów i Internetu. Adaptacja poszerza zamkniętą całość fragmentarycznej, miejscami onirycznej powieści, w szerszy kontekst polityczny, podkręca i przestawia elementy opowiadanej w pierwszej osobie historii w taki sposób, by nadać jej jeszcze więcej mocy. To, co robi wrażenie w suchych, spartańskich i gorzkich zdaniach Atwood, przeniesiono do medium wizualnego naprawdę świetnie: klaustrofobiczne zbliżenia na porażająco spokojną i jednocześnie buzującą skrywaną nienawiścią twarz Moss, ironiczne zwroty do widza pełne siarczystych, ale dobrze wymierzonych przekleństw, zakończenie pierwszego odcinka współegzekucją skazanego (gdy cała wściekłość zdominowanych podręcznych przenosi się na siłę kopniaków i razów wymierzanych obcemu mężczyźnie, który być może kłamliwie został przedstawiony jako gwałciciel) – od początku do końca jestem pod olbrzymim wrażeniem, jak dobrze ten serial poradził sobie z powieścią, która już raz została spartaczona na ekranie (pomimo scenariusza Harolda Pintera).

Można by jeszcze długo pisać o Opowieści podręcznej, o bohaterach drugoplanowych, rozdartej, pękniętej Serenie Joy, o Moirze, o mężu i córeczce Offred, o Nicku, o ciotce Lydii. Długo można analizować gęstą tkankę powieści, wewnętrzną logikę, implikacje, oddziaływanie, naturę opowiadania jako formy władzy nad rzeczywistością. Można dyskutować nad odniesieniami do współczesnej sytuacji, ciarkami na plecach podczas czytania. Ale najlepiej samemu przeczytać. Obejrzeć serial.

I przemyśleć, póki jeszcze mamy do tego prawo.


The Handmaid's Tale

Margaret Atwood

Anchor Books, 1998
311 stron
Odczucia: ★★★★★/★★★★★