Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

sobota, 22 lipca 2017

Gdy byliśmy demiurgami. Magiczne lata






Kiedyś każdy był małym demiurgiem, stwarzając całe światy jedną myślą. Na wpół zmurszała drewniana ramka stawała się w małych dłoniach bramą do innej, fantastycznej rzeczywistości; zabawkowa oś i kółka zagubionego drewnianego wózka słuchawką telefonu, który ciągle dzwonił; pomarańczowe, prastare sitko nadawało setki telenowel, których wyciskające łzy dialogi produkowały dziecinne usta; wysokie aż do sufitu zasłony wyświetlały położenie statku kosmicznego, jakim stawało się łóżko. Gdy dwunastoletni bohaterowie Magicznych lat wybiegają ze szkoły prosto w dziką, nieokiełznaną wolność wakacji, z ramion wyrastają im olbrzymie, ptasie skrzydła, na których ulatują do chmur na podniebne, szaleńcze harce. Ich psy też trafiają do nieba, razem z chłopcami, na swoich własnych, psich skrzydłach. Nie wiem, czy kiedykolwiek zapomnę tę scenę.

Nie wiem, czy kiedykolwiek zapomnę tę książkę.

Widzicie, jestem zdania, że na początku każdy z nas ma czarodziejską moc. Rodzimy się pełni cyklonów, płonących lasów i komet. Rozumiemy śpiew ptaków, umiemy czytać z chmur i dostrzegamy nasze przeznaczenie w ziarnach piasku.

Powyższy passus czytamy już na pierwszych stronach tej soczystej, barwnej i pięknej powieści. Trudno mi się z nim nie zgodzić; jako mała dziewczynka obserwowałam świat przez lupę młodych oczu i tkałam wokół siebie niesamowite historie; wszystko wokół miało swoje snute w mojej głowie znaczenia, nawet wybrzuszenia na okładce książeczki do pierwszej komunii. Ogrody były kopalniami niesamowicie dokładnych narracji dziecięcych zabaw, nawet w bazie z konstrukcji opartej na kiju od szczotki, koca, biurka i krzesła dostawałam faksy od szefa mafii z kolejnymi zadaniami do wykonania. Któż nie tęskni do szczenięcych lat, gdy wszystko jest intensywne, jaskrawe, niesamowite i tajemnicze?


Właśnie do tych wspomnień wciągnęła mnie opowieść snuta przez Cory'ego Meckensona, wrażliwego, inteligentnego i odważnego chłopca z małego amerykańskiego miasteczka Zephyr w Alabamie. Dokładna, szczera i prosta narracja wzbogacona o bezbłędnie wprowadzone elementy idealnego realizmu magicznego zarysowuje najważniejsze wydarzenia z magicznych lat tuż przed wejściem w dorosłość – lata formacyjne przyszłego pisarza. Cory dorasta w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy mikrokosmos Zephyr można przemierzyć na wiernym rowerze, a wokół rozgrywają się wyczuwane bardziej sercem niż rozumem dramaty, konflikty i przemiany.

McCammon stworzył swoją pozornie prostą historię z wielu elementów: powieści obyczajowej, intrygi kryminalnej, dreszczu thrillera, beztroski literatury dziecięcej, wybujałej fantastyki, problemów społecznych i rodzinnych. Przede wszystkim jednak jest to bildungsroman i künstlerroman, jeśli mogę poszafować niemczyzną; świat widziany oczami Cory'ego to piękne, ale i niezrozumiałe miejsce, gdzie realne problemy stają się baśniowymi czy wręcz mitycznymi opowieściami, ale z czasem dotykają bohatera tak bezpośrednio, że musi im stawić czoło. Główną nicią przewodnią powieści jest brutalne morderstwo nieznanego człowieka, którego przypadkowymi świadkami jest Cory i jego ojciec. I tak jak w prawdziwym życiu, pomimo pierwszego szoku, sprawy codzienne przykrywają niemrawe śledztwo. Choć motyw utraty niewinności – nawet nie tyle przez Cory'ego, ale nawet bardziej przez jego wcześniej pogodnego i ufnego tatę – oraz poszukiwań właściciela zielonego piórka, które wypadło widzianego na skraju lasu mordercy, przewijają się przez całą książkę aż do satysfakcjonującego, lekko Kingowskiego rozwiązania tajemnicy.

Magiczne lata to przekrój skrawka rzeczywistości, prawdziwy i realny. W tle pojawiają się problemy rasowe, segregacja społeczności, ataki Ku-Klux-Klanu, hazard, korupcja władzy i lepkie palce mafii; przemiany społeczne, takie jak zanikanie małych, lokalnych przedsiębiorstw i pojawienie się supermarketów, a co za tym idzie, obezwładniające bezrobocie; problemy rodzinne, takie jak trudny do zrozumienia alkoholizm ojca kolegi; problemy psychologiczne, jak depresja bliskiej osoby czy szaleństwo wywołane zbyt silnymi naciskami rodzinnymi; Cory styka się nawet z klęską żywiołową i akcją ratunkową podczas powodzi. Najważniejszym i najstraszniejszym jednak elementem dorosłego życia, z jakim mierzy się Cory, to śmierć. Śmierć odrealniona, obca, śmierć znajoma, cicha, pogodna, śmierć najbliższych.


Jednym z największych atutów tej książki do mechanizmy obronne w postaci magii, którą wprowadza Cory do narracji. Podczas powodzi zamiast walczyć z wodą, chłopak zmaga się z potworem z rzeki; reakcją na widok brutalnego obejścia ze zwierzęciem jest pojawienie się mszczącego za swoje krzywdy dinozaura; przyznanie się szeryfa do słabości i w następstwie walka kilku mieszkańców z lokalną mafią przedstawiona zostaje niczym strzelanina w klasycznym filmie kowbojskim. Najbardziej poruszające są jednak narracje, które tworzy Cory wokół utraty tych, których kocha. Nie może się pogodzić ze śmiercią, buntuje się. W jednym przypadku zmarły wraca do życia jako zrezygnowany, cichy upiór, co pomaga uświadomić sobie, że trzeba kiedyś się pogodzić. W innym Cory ucieka z domu, a jego wyprawa przemienia się w przejmującą, okrutną podróż do samego jądra ciemności człowieczeństwa.

Trudno zgłębić wszystkie warstwy tej wartościowej, świetnej powieści w jednym krótkim tekście. Trzeba jednak przyznać, że podobnie jak z książką jednego z bohaterów, chadzającego nago Vernona Thaxtera, byłaby to pozycja wybitna, gdyby nie parę fałszywych nut na koniec, nut związanych z rozwiązaniem zagadki kryminalnej. Najlepsze fragmenty to te związane z Corym, mieszkańcami miasteczka, obserwowanymi oczami dziecka problemami świata dorosłych. Nagłe pojawienie się zbrodniarzy z zupełnie innego świata niż amerykańskie Zephyr, choć konsekwentnie przeprowadzone i zgrabnie zapowiadane w narracji, trochę zgrzyta. Ale tylko trochę. Reszta jest absolutnie fantastyczna.

Magiczna.


A trafiłam na nią tylko i wyłącznie dzięki tej recenzji Zacofanego w lekturze.
Pisali też o niej na: Paulina z Miasta książek, Secrus z Tramwaju numer 4, Olga z Wielkiego Buka, Karolina z Tanayah czyta.


Polecam, póki jeszcze trwa lato. Teraz smakuje najlepiej.



Magiczne lata

Robert McCammon

Papierowy Księżyc, 2012
tłum. Maria Grabska-Ryńska
649 stron
Odczucia: ★★★★★/★★★★★