Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 13 sierpnia 2017

MINIROZKMINY: Pan Darcy nie żyje, Niebieski zamek, Mroczna Wieża: Roland


Kot już pół dnia cieszy się stanowiskiem lokalnego sułtana, zajmując luksusowe miejsce na łóżku wśród poduch i poduszek. Teraz śpi, zwinięty w kulkę, nie widać mu nic prócz uszu, wystających poza okrągłą, futrzastą figurą. Ja też mam dziś wreszcie spokojniejszy dzień. Odpoczywam po tygodniu w natłoku obowiązków, przygotowań i spotkań. Weekend zaczął się wieczorem panieńskim koleżanki, moim pierwszym w życiu, wczoraj zaś również po raz pierwszy przeżywałam baby shower innej koleżanki. Życie nie zwalnia, toczy się pełną parą. A ludzie wciąż spotykają się, by wspominać, opowiadać sobie te nowe i te znane na pamięć historie, przypominać wspólne przygody.

W tę leniwą niedzielę podsumuję pokrótce, w duchu luzu wprowadzonego jakiś czas temu w MINIrozkmin, te historie, które niedawno czytałam.



Ta sugestywna, minimalistyczna okładka i natychmiast przyciągający uwagę tytuł są naprawdę mistrzowskie. Osoba taka, jak ja, automatycznie wyciąga rękę z wzrokiem rozmarzonego cielaka. Wpadam w target jak śliwka w kompot. Opis książki zapowiada, że to jakaś sensacyjna historia w hollywoodzkim stylu, kryminał, high-life, gwiazdy kina i kolejna adaptacja Dumy i uprzedzenia. Nawiasem mówiąc, traf chciał, że akurat kilka dni temu autentycznie zapowiedziano nową ekranizację tej najpopularniejszej powieści Jane Austen (więcej tutaj). Ale wracając do powieści: rozczarowałam się dość szybko, choć ten rasowy, komediowy kryminał Magdaleny Knedler przypomina trochę humorem, jowialną atmosferą i beztroskim przekomarzaniem w dialogach książki Joanny Chmielewskiej. Jak to się mogło stać? Rzecz w tym, że jest dość płytko, przewidywalnie i kliszowato. A do tego Anglicy, opisywani z sercem i słowiańską duszą przez polską autorkę, wcale nie przypominają osób z wysp. Trudno przekonać się do stada brytyjskich aktorów, którzy łoją wódę zamiast pint piwa w pubie, a na na śniadanie jedzą jajeczniczkę zamiast kiełbaski, fasolki i tosta. Ot, lekkie czytadło do szybkiego połknięcia.

Pan Darcy nie żyje

Magdalena Knedler

Czwarta strona, 2015
340 stron
Odczucia: ★★★/★★★★★





Przy okazji dyskusji o nowej serialowej adaptacji Ani z Zielonego Wzgórza i samym cyklu o rudowłosej marzycielce Lucy Maud Montgomery u Pyzy, Zacofany w lekturze uświadomił mnie, że moje sczytane wydanie Błękitnego zamku z Naszej Księgarni jest niepełne. A do tego główna bohaterka wcale nie nazywała się Joanna, tylko Valancy (co takiego?!), Edward z kolei to... Barney!! Inny amant, Edward Beck, stał się z kolei Rudolfem Schulzem. Całe życie w kłamstwie! A tymczasem Błękitny zamek to jednak z tych powieści, do których mam niesamowity sentyment, wracałam wiele razy i generalnie uwielbiam czytać. Może i historia jest dość naiwna, nierealna i opiera się o cudowne zbiegi okoliczności, to jednak trudno nie czerpać mocy i radości z historii o metamorfozie dziewczyny wiecznie pomiatanej, ignorowanej i spychanej w kąt w szczęśliwą, spełnioną kobietę czerpiącej z życia pełnymi garściami. Wzięłam się więc za oryginał po latach od ostatniego czytania. Nie wyczułam, które sceny były pominięte w moim polskim wydaniu, ale emocje były takie same. Na pewno bardziej podobał mi się język, świeższy i zaprawiony większą dozą humoru niż sztywniejsze i bardziej sentymentalne tłumaczenie polskie. Jak na powieść z konserwatywnej, tradycjonalistycznej Kanady z lat dwudziestych ubiegłego wieku, to rzecz naprawdę rewolucyjna, odważna i piękna. 

The Blue Castle

L.M. Montgomery

Project Gutenberg Australia, 2002
Odczucia: ★★★★/★★★★★




Pierwszy tom uznawanego przez Kinga za swoje arcydzieło cyklu Mroczna wieża jest dość krótki, wypełniony świetną, mroczną atmosferą postapokaliptycznego, brudnego Dzikiego Zachodu i zmusza do myślenia. Wzięłam się za nią rzecz jasna z powodu zapowiedzianej już wcześniej ekranizacji z Idrisem Elbą i Matthew McConaugheyem, która niestety okazała się zupełnym fiaskiem, ale to inna sprawa. Sama powieść, po polsku wydana jako Roland, lepi się od zgnilizny moralnej, potu i beznadziei. Pierwsza historia o miasteczku aż prosi się o wierną adaptację filmową, z dokładnym ukazaniem techniki rewolwerowca, który strzela tak szybko, że skóra odparza mu się na palcach podczas przeładowywania. Sam wątek wydawałoby się, że bezcelowej wędrówki w powolnej i mozolnej pogoni za mitycznym Człowiekiem w Czerni to z jednej strony nawiązanie do poematu Roberta Browninga Sir Roland pod Mroczną Wieżą stanął, będącego z kolei odwołaniem do Króla Leara Szekspira, a z drugiej świetna metafora wywołująca niepokojące, głębokie rozkminy. I jak ten element akurat przypadł mi najbardziej do gustu, tak wydawało mi się, że kończąca książkę długa rozmowa powiedziała zbyt wiele, wskazując, co jest czym. Może kolejne tomy to wynagradzają?

The Gunslinger

Stephen King

NAL, 2003
231 strony
Odczucia: ★★★★/★★★★★





Kot już się obudził i domaga się atencji. Muszę kończyć, mam kocie miejsca za uszami do drapania.