Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 4 października 2020

Nie masz ty, synku, szczęścia. "Stacja Tokio Ueno" Yu Miri


Kazu jest niewidoczny nie tylko po śmierci, gdy snuje się po parku Ueno w Tokio jako duch. Tak naprawdę stał się widmem już za życia, jako bezdomny. Choć był na widoku, nikt go nie widział. Ignorowany, omijany, jak powietrze.

Dworzec Ueno to dość znaczące miejsce. Przyjezdnym Japończykom z terenów na północ od Tokio kojarzy się z miejscem przerzutowym, dworcem, który jest pierwszym wrażeniem wielkiej metropolii, do którego przyjeżdżają do stolicy na zarobek i z którego wracają do rodziny. To dworzec-potwór, gdzie łatwo się zgubić pośród dziesiątków peronów. I dworzec, z którego można się w wydostać wyjściem do parku, kojarzonym z cesarzem, dzięki któremu powstał, i z instytucjami kultury, i z kwitnącymi wiśniami, które idzie się oglądać wiosną, i... z miasteczkiem bezdomnych.

Kazu był w wieku emerytalnym, gdy po raz ostatni wysiadł na dworcu Ueno i przeszedł wyjściem do parku bez zamiaru wracania do domu. Stracił syna, który miał ledwie dwadzieścia dwa lata, jego życie się dopiero zaczynało. Niedługo potem stracił żonę, z którą dopiero niedawno nauczył się żyć na co dzień. Stracił wnuczkę, zmiecioną tsunami. W głowie wciąż dźwięczą mu słowa własnej matki: „Nie masz ty, synku, szczęścia”...

Tak właściwie nie miał już dla kogo czy po co żyć. Stał się ciężarem. On, który całe życie przepracował z dala od rodziny, który tyle razy wysiadał na stacji Ueno, by szukać kolejnej roboty, który zawsze żył dla innych, nie był w stanie żyć tylko dla siebie. Wrócił więc do Tokio i poszedł do parku, by resztę dni spędzić w osiedlu z niebieskiego brezentu i kartonu.


W tej cienkiej powieści jest sporo do rozpakowania.

Po pierwsze, powierzchowne, wręcz nieludzkie podejście japońskich władz lokalnych do problemu społecznego, jakim jest bezdomność. Zamiast kompleksowego programu pomocy, bezdomni są przerzucani z miejsca na miejsce, wyrzucani, przepędzani, żeby ich nie było widać. To właśnie to zainspirowało autorkę do napisania tej powieści. Gdy w parku Ueno pojawić się ma rodzina cesarska, organizowane jest tak zwane „specjalne sprzątanie”. Pojawiają się ogłoszenia, nakazujące bezdomnym rozmontować swoje prowizoryczne siedliska i zakazujące obecności w parku w określonych godzinach. Bezdomni nazywają to „polowaniem”. Właśnie takie polowanie i wizytacja cesarza są punktem zwrotnym książki. 

Po drugie, ludzie, którzy przyjechali do Tokio wysiadając na dworcu Ueno, często przybywali z Tōhoku, rejonu na północno-wschodnim krańcu Honsiu. Spora część bezdomnych z parku to właśnie osoby z tamtych rejonów. Ich bezdomność łączy się z bezdomnością mieszkańców Tōhoku, którzy domy stracili z powodu tsunami czy katastrofy elektrowni w Fukushimie, i przesiedleni, czekają w tymczasowych schronieniach na nowy dom. Ta bezdomność dalej łączy się z oderwaniem od domu i rodziny tych, którzy z powodu biedy musieli wyjeżdżać z Tōhoku za pracą, często zatrudniając się przy budowie stadionów na igrzyska olimpijskie w 1964 roku.


Kazu łączy w sobie te wszystkie rodzaje bezdomności. Pochodzi z rodziny żyjącej w skrajnej biedzie, wszyscy od najmłodszych lat szukają zarobku. By utrzymać rodzeństwo, żonę, dzieci, ciągle wyjeżdża, szukając pracy po całej Japonii. Ile zarobi, wysyła do domu. Z żoną nie spędził może dwóch lat razem w ciągu całego swojego życia zarobkowego. Własne dzieci były dla niego obce. Tym bardziej uderza w niego utrata syna, z którym nawet nie zdążył nawiązać bliskiej relacji. 

Po trzecie, przygotowania do igrzysk olimpijskich kryją słodko-gorzką historię. Kiedyś ściągano z północy pracowników na budowy stadionów i innych obiektów sportowych, by przygotować stolicę. Piękna otoczka, pod którą czai się poniżająca bieda tych, których rękami budowana jest Japonia na pokaz. Podobnie jak z bezdomnymi, to „specjalne sprzątanie” z okazji przyjazdu ważnych gości.  Ta historia ma się teraz powtórzyć. Odbudowa domów dla osób z Tōhoku ma się opóźnić z powodu ważniejszych powodów: przygotowań do przyszłorocznych igrzysk.

Po czwarte, główną paralelą spinającą całą książkę jest Kazu i jego relacja do cesarza. Mają tyle samo lat. Gdy Kazu rodzi się syn, cesarzowa również rodzi syna. Cesarz ma wszystko, Kazu nie ma prawie nic; cesarz nic nie musi robić, Kazu całe życie się trudzi, by w ogóle przeżyć. Krąg biedy jest jak pogrążająca zmaza, grzech pierworodny, którego nie da się odkupić. Rodzina cesarska nie zna „wstydu ani grzechu”. Ich życie jest  „bez  starań, bez nienasycenia, bez zagubienia”. Kiedy cesarz przejeżdża przez park i Kazu stoi dosłownie kilka metrów od jego limuzyny, oddziela ich tylko taśma, to moment, kiedy można wreszcie wykrzyczeć całą tą frustrację, rozpacz, gorycz. Ale głos Kazu jest „pusty”. Nie jest w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku.

To obrazoburcze, tak o cesarzu w Japonii się nie pisze.


Ze wszystkich książek japońskich autorów, jakie do tej pory czytałam, ta wybija się z powodu trochę innej wrażliwości, trochę innego stylu pisania. Nie ma tu oszczędności, powściągliwości. Jest szczera, bolesna prawda, rozdrapywanie ran, debata publiczna, trochę zbyt sentymentalny zabieg artystyczny: główny bohater jest duchem. Ale to wszystko działa. 

Sama Yu Miri to szalenie interesujący temat: osoba, która nie czuje do końca przynależności ani do Japonii, w której się wychowała, ani do Korei, z której pochodzi. W Japonii wciąż żywa jest dyskryminacja wobec Koreańczyków. Jej życie uosabia to, co dla porządnego Japończyka jest odwróceniem wszelkich wartości. W niektórych księgarniach odwoływano podpisywanie przez nią książek, bo ktoś życzliwy zgłosił podłożenie bomby.

Szukając swojego miejsca, autorka osiadła w Fukishimie, miejscu, które naznaczone jest w zbiorowej wyobraźni podobnie jak Czarnobyl. Kiedy ktoś mówi, że pochodzi z Fukishimy, wszyscy się cofają. Yu Miri pojechała tam zaraz po tragedii z 2011, zaczęła prowadzić audycję w tymczasowej rozgłośni. Cztery lata później zamieszkała tam na stałe, z czasem otworzyła księgarnię i salę teatralną. Chcąc nie chcąc, została osobą polityczną, patronką odrzutków, orędowniczką trędowatych. 



Stacja Tokio Ueno
Yu Miri
Przekład: Dariusz Latoś
Liczba stron: 160
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2020
251 strony
Odczucia: ★★★★★/★★★★★

0 komentarze:

Prześlij komentarz