Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

czwartek, 30 kwietnia 2015

Tajemniczy nieznajomy na przyjęciu i pesymizm Eliota


The Cocktail party

T.S. Eliot


Brytyjczyk Thomas Stearns Eliot nazywany jest jednym z największych poetów dwudziestowiecznych. Uważany za prekursora poezji modernistycznej dzięki takim dziełom jak wspaniała Pieśń miłosna J. Alfreda Prufrocka czy poematowi Ziemia jałowa, który na polski przetłumaczył Czesław Miłosz. Miał nieoceniony wpływ na literaturę i krytykę światową. Podejmował tematykę kryzysu moralno-duchowego, pustki, znużenia, rozkładu wartości, uczuć i porozumienia międzyludzkiego. W 1948 roku został uhonorowany nagrodą Nobla.

Do I dare
Disturb the universe?
In a minute there is time
For decisions and revisions which a minute will reverse.

For I have known them all already, known them all:
Have known the evenings, mornings, afternoons,
I have measured out my life with coffee spoons;
I know the voices dying with a dying fall
Beneath the music from a farther room.
               So how should I presume?
fragment The Love Song of J. Alfred Prufrock T. S. Eliota

Był też dramaturgiem. Jego najbardziej znana współcześnie sztuka to Zabójstwo w katedrze, jednak najbardziej popularna za życia poety to właśnie Cocktail party. Muszę szczerze wyznać,bijąc się w piersi, że jak bardzo lubię wiersz o Alfredzie Prufrocku, tak nie znam w ogóle sztuk Eliota. I w ogóle nie przepadam zbytnio za czytaniem sztuk jako takich; szybko się rozpraszam, gubię wątek, przegapiam imiona osób mówiących, mylą mi się bohaterowie, męczą mnie didaskalia. Z jakiegoś powodu mój wzrok prześlizguje się po wszystkim, co nie jest dialogiem i jeśli się nie skupiam, szybko nie wiem, o co w ogóle chodzi i kto mówi. Zdecydowanie wolę posłuchać albo obejrzeć sztukę ogrywaną, ale nie zawsze jest jednak okazja, a tymczasem ostatnio moja droga koleżanka opowiadała o języku miłości w dramatach Eliota na konferencji i znów mi się zrobiło głupio. Stąd pewnego dnia zabrałam ze sobą w podróż białą książeczkę w eleganckim tytułem, postanawiając się zmusić do lektury.

W trzech aktach Eliot zarysowuje problem wyboru, z jednej strony trudności podjęcia decyzji, przekleństwo niezdecydowania, z drugiej długotrwałych konsekwencji wyborów życiowych. Mamy misternie, symetrycznie niczym figury szachowe rozmieszczonych bohaterów: Edwarda Chamberlayne'a i jego żonę Lavinię, a także ich gości Celię Coplestone, Petera Quilpe'a, Julię Shuttlethwait i Alexandera MacColgie Gibbsa. W pierwszym akcie okazuje się, że organizatorka przyjęcia, Lavinia, opuściła męża i zniknęła. Sam mąż uwikłany jest w romans z artystką Celią, a Lavinia - z nudnawym, ale młodym Peterem, który tak naprawdę żywi uczucia do Celii. Wreszcie opiekunami tych par są odpowiednio Julia, wygadana starsza pani, oraz Alex, człowiek, który ma wszędzie znajomości i uwielbia przechwalać się swoimi zdolnościami kulinarnymi. Na przyjęciu pojawia się też tajemniczy nieznajomy, który obiecuje Edwardowi sprowadzić jego żonę po warunkiem, że nie będzie pytał o to, co się działo podczas jej nieobecności.

Zdjęcie z przedstawienia The Cocktail Party w nowojorskim teatrze TACT/The Actors Company Theatre, 
źródło: robertaonthearts.com

Tajemniczy nieznajomy to postać kluczowa dla samopoznania zarówno Lavinii, jak i Edwarda, a następnie do zaakceptowania siebie takimi, jakimi są i wybrania swojej drogi życiowej. Peter wybiera karierę scenarzysty filmowego, co jednak skazuje go na brak Celii, zaś sama Celia wybiera męczeństwo i świętość. Drogi poszczególnych postaci są rozrysowane prosto, symetrycznie i schematycznie, dzięki temu bardziej niż na samej intrydze skupiamy się nad często intrygującymi i wywołującymi głębsze przemyślenia cytatami postaci, a także samym zamyśle autora i przesłaniem sztuki. Dialogi iskrzą się od inteligentnych, często gorzkich spostrzeżeń, a sam język, choć żywy i konwersacyjny, jest tak naprawdę pisany zakamuflowanym wierszem.

Nie jestem pewna mimo wszystko, czy The Cocktail Party przypadło mi do gustu. Bohaterowie są papierowi, sytuacje nierealne, niektóre elementy fabuły niejasne. Nie wierzę w romans bezwolnego Edwarda, a tym bardziej w to, że Celia byłaby skłonna pożądać takiego człowieka. Choć najważniejszym argumentem sztuki w stronę świadomego i zdecydowanego podejmowania decyzji życiowych, Edward tak naprawdę nie ma chwili spokoju, bombardowany jest kolejnymi spotkaniami, rozmówkami, tajemniczymi knowaniami nieznajomego z przyjęcia. Choć wydaje się, że Eliot chciałby, byśmy uwierzyli w wybór Edwarda, trudno nie odnieść wrażenia, że zostaje do wszystkiego namówiony. A w jaki niby sposób Julia, Alex i nieznajomy są w zmowie? Jak do tego wszystkiego doszło? Dlaczego znienacka w akcie trzecim mamy taki przeskok w czasie i widzimy trochę niezrozumiałe z punktu widzenia rozwoju charakteru postaci wybory i ich konsekwencje? I dlaczego utwierdza się widza w przekonaniu, że podejrzany nieznajomy ma tak naprawdę sanacyjny wpływ na bohaterów?...

Pesymizm Eliota w pełnej krasie. Źródło: erinashli.tumblr.com

Osobiście troszeczkę odstrasza mnie fakt, że jednak każda z postaci jest papierowa, bo chyba jest bardziej odzwierciedleniem idei, a nie autentycznej postaci. Wybory życiowe i miłosne postaci zostały ułożone, by ukazać je jako coś w rodzaju moralitetu, a nie dlatego, że są przekonujące. Męczyłam się przy tej sztuce o wiele bardziej niż przy chociażby wspaniałym Wildzie, Witkacym czy Ionesco. Czuję jednak, że powinnam się bardziej wgryźć w materiały krytyczne poświęcone tej sztuce, by zrozumieć ją dogłębnie, w całym zamyśle Eliota. Podobała mi się jednak idea tego, że każdy z nas zmienia się nieustannie i nigdy nikogo nie znamy do końca, nawet samych siebie, bo nasza znajomość drugiej osoby opiera się na wspomnieniach które nieustannie tracą na aktualności.
 "Ah, but we die to each other daily.
What we know of other people
is only out memory of the moments 
during which we knew them. And they have changed since then."

A na zakończenie jedna z moich najulubieńszych piosenek Franka Turnera, inspirowania Prufrockiem Eliota właśnie.

9 komentarzy:

  1. Chyba nie przypadłoby mi do gustu. Złe kreacje bohaterów to duży minus.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ale ja nie mówię, że są złe! Są specyficzne, bo służą bardziej idei artystycznej niż studiowaniu charakteru ludzkiego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba mamy ten sam problem z czytaniem sztuk :P nie mniej jednak ja bym się nie zmusiła :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak na marginesie, skąd brać książki w języku angielskim ? Z pominięciem kupowania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze, biblioteki z wydzialami obcojezycznymi. Po drugie, antykwariaty (tanio). Po trzecie, czesto sa tanio w second-handach, ale czesto badziewie. Po czwarte, na gutenberg.org sa ksiazki, ktore sa juz w domenie publicznej. Jest tez
    librivox.org, czyli audiobooki czytane po angielsku za darmo, tez z domeny publicznej. Po piate, znajomi anglisci ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja juz sie umowilam na kawke i omawianie Eliota;) Przeczytaj sobie jednak Prufrocka chociazby po polsku, bo to fantastyczny wiersz, a najlepiej pusc sobie po angielsku czytany na glos <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No w sumie posłuchać cudownego brytyjskiego akcentu... A Fry go czasem nie czyta?

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co, tego akurat nie wiem, Fry czyta HP, Douglasa Adamsa pierwszego i chyba jakieś Wilde'y.

    OdpowiedzUsuń