Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

piątek, 18 marca 2016

Ciało na wagę srebra i najważniejsza pielgrzymka tysiąclecia


Gra w kości

Elżbieta Cherezińska


Zysk i S-ka, 2010
historyczna, sensacja, thriller
Strony: 406
Odczucia: ★★★/★★★★★


Dwudziestoletni wizjoner i gwałtowny książę w kwiecie wieku. Delikatny, uduchowiony cesarz, który nie zaznał beztroskiego dzieciństwa, ale został wychowany przez inspirujące, wielkie umysły. Pewny siebie, doświadczony, czerpiący z życia pełnymi garściami Słowianin, najbardziej na świecie pragnący korony dla swojego kraju. Choć różni jak ogień i woda, choć rozdzieleni barierą językową, choć pochodzący z tak odmiennych światów, ich spotkanie zelektryzowało obie strony, przyciągając, fascynując, podniecając.

W 1000 roku w Gnieźnie choćby tylko chwilę obaj mogli kreślić wizje wielkości, braterstwa, zrozumienia, chwały, czując niezwykłe porozumienie dusz przekraczające wszelkie granice.



Oczywiście tak chciałaby to widzieć Elżbieta Cherezińska, snując swoją powieściową fabułę w oparciu na dobrze nam znanych faktach, wypełniając niedomówienia surowej analizy historycznej żywą, namacalną tkanką narracji i rzucając ostre światło na sylwetki tych dwóch mężczyzn, doszukując się w suchych cieniach iskry, motywu, myśli, mocniejszego bicia serca. Wyobraźnia autorki maluje od pierwszych stron realistyczną, prawdopodobną wizję męczeńskiej śmierci Wojciecha Sławnikowica, by potem twardo narzucić wyrywkowy rytm przemiennej narracji z punktu widzenia obozu Bolesława Chrobrego i cesarza Ottona III. Zanurzamy się w realiach przełomu wieków sprzed ponad tysiąca lat, wyławiamy z rozmów powody, jakimi kierowali się ich doradcy, porywa nas nurt historii. Otaczają twarze z otoczenia władców, wrogie krainy i oblicza władców, skomplikowane stosunki między narodami i plemionami, zimna logika Kościoła, chłodne kalkulacje na znaczonych atramentem mapach, bucha nam w twarz porywczość Słowian, słyszymy w głowie tętent końskich kopyt, obawiamy się słabo bronionych traktów i lasów pełnych uzbrojonych po zęby band, zachwycamy ludzką, bliską barzyńskością ówczesnej Słowiańszczyzny, przede wszystkim zaś czujemy zaintrygowanie przedziwną fascynacją Ottona barwną, silną postacią polskiego księcia.

Podczas czytania nie trzeba przeszukiwać starych podręczników do historii, wszystko jest pod ręką.
Zjazd Gnieźnieński jest oczywiście punktem kulminacyjnym całej historii, tak naprawdę mamy okazję przyjrzeć się przez dziurkę od klucza przełomowi millenium pomiędzy rokiem 997 a 1002, widzimy zarówno motywacje i starania obu władców sprzed pielgrzymki do grobu świętego, a także częściowo nieubłagane następstwa. Poznajemy bliskiego współpracownika młodego Ottona, mnicha Gerberta, który po śmierci poprzedniego papieża zostaje wyniesiony na pozycję głowy Kościoła przez swojego wychowanka, by rządzić z nim ramię w ramię jako Sylwester II, przeżywamy krwawą interwencję Ottona w Rzymie w roku 998, a następnie wizytę w południowej Italii rok później. Jesteśmy przy młodzieńcu, gdy ten po raz pierwszy doświadcza nocy z kobietą, wgryzamy się w jego najskrytsze obawy, pragnienia i marzenia, dowiadujemy się, jakie żniwo miało na nim trudne, polityczne dzieciństwo na tronie, którego wagi nie rozumiał jako trzyletnie dziecko koronowane na cesarza. Ze strony Bolesława śledzimy ruchy sąsiednich władców poprzez sieć zaufanych wysłanników i zauszników, zaczynamy rozumieć surowego, stanowczego biskupa Ungera, uśmiech pojawia się na twarzy przy opisach stosunku księcia do swojej trzeciej żony, Emnildy. Tropimy ślady fascynacji między Ottonem a Bolesławem podczas wyprawy przeciwko Obodrytom i Wieletom w 995, a potem obserwujemy książęce przygotowania do przyjęcia tak znakomitego pielgrzyma jak Otton III na ziemiach polskich, radosne oczekiwanie, a następnie zawód, że Otton nie przybył do niego z koroną.


Oprócz zgrabnego żonglowania narracją, żywo odmalowanych postaci i wciągających, żwawych dialogów, autorce należą się brawa za przygotowanie i wierność faktom historycznym. Ku mojej wielkiej satysfakcji, po przeczytaniu książki okazało się, że Elżbieta Cherezińska współpracowała ściśle z historykiem, profesorem Przemysławem Urbańczykiem (pomimo jego początkowej niechęci i niedowierzania w udany wynik takiej współpracy). Przesyłała mu każdy kolejny rozdział, prosząc o uwagi i wskazówki znawcy, dbając o jak najdokładniejsze oddanie prawdy historycznej. Dzięki temu większość postaci to figury autentyczne, w dialogach ponoć można znaleźć odwołania do kroniki Thietmara i Galla Anonima, a nawet wplecione w powieść pieśni ku czci cesarza były konsultowane z muzykolog specjalizującą się w rekonstrukcji muzyki dawnej. Jedyne, do czego można się przyczepić, to stosunkowo wolno pełznąca do przodu fabuła, maskowana po części dialogami.

Pogratulować też trzeba wydawcy za dodatkowe materiały w postaci map, rycin na wewnętrznych skrzydełkach okładek (znajdziemy tam przekroje rotundy w Gnieźnie, palatium na Ostrowie Legnickim, katedry w Poznaniu i rekonstrukcję grodu gnieźnieńskiego), słowniczka wyrażeń łacińskich na końcu książki (niezwykle przydatnego dla trójkowej studentki jeśli chodzi o łacinę) i drzewa genealogiczne władców.

Tak, możemy porównać opisy autorki z załączonymi przekrojami architektonicznymi.
Odkąd jako dziecko przeczytałam pasjonującą cegłę fabularyzującą żywot królowej Bony, jestem fanką powieści historycznych. Choć nie czytuję ich w ilościach hurtowych, uwielbiam od czasu do czasu wgryźć się w powieść opartą na prawdziwych wydarzeniach sprzed wieków. To właśnie dzięki takim książkom niewiele mówiące nam nazwiska z zeszytów do historii, opatrzone obowiązkowymi datami narodzin i śmierci, stają się postaciami z krwi i kości, których losy zaczynają nas naprawdę obchodzić. Od czasu przeczytania Gry w kości nie jestem w stanie myśleć o Bolesławie i Ottonie inaczej niż jako o dwóch przeciwnościach, które spotkały się w ferworze prowadzonej z rozmachem wielkiej gry politycznej i zaiskrzyły czymś tajemnym, fascynującym, niesamowitym i niewyrażalnym.

Kot jak zwykle nie jest pod wrażeniem. Zamiast w kości wolałby pobawić się z surową wątróbką.



PS Już wkrótce ogłoszę wielki konkurs, w którym będzie można zgarnąć aż dziewięć książek! Bądźcie czujni!

0 komentarze:

Prześlij komentarz