Miałam nadzieję na pikantne, przemyślane, wgryzające się w podświadomość interpretacje baśni w stylu Angeli Carter. W końcu tytuł tego zbiorku brzmi bardzo sugestywnie: to baśnie „bez cenzury”. Spuszczone z łańcucha. Odarte z cukierkowej otoczki, z wielkookich księżniczek; powrót do korzeni, do krwistych, bezwzględnych, mrocznych historii przestrzegających dzieciaki przed złem tego świata. Może jakieś fantastyczne podkręcenie znanych historii, może nowe spojrzenie.
Mocno się zawiodłam. To tylko wybór pięćdziesięciu z ponad dwustu oryginalnie spisanych przez niemieckich językoznawców ustnych historyjek, zbiór najbardziej lubianych baśni Pullmana, przepisanych lekkim językiem, z minimalnym komentarzem. Przeźroczyste, oschłe opowieści przytaczające znane z braci Grimm historie. Nic więcej.
Rozumiem zamierzenie: w momencie publikacji książki mijała dwusetna rocznica wydania oryginalnych baśni braci Grimm. Na taką datę wręcz nie wypada nie wypchnąć na rynek jakiegoś ładnego zbiorku upamiętniającego wysiłek zajmujących się ówcześnie modnym tematem ludowych opowiadań Niemców. A dodatkowo Pullman, tak ważna figura w świecie fantastyki, autor Mrocznych materii, czyli Narni dla ateistów, jak niektórzy zgryźliwie mówią, okazuje się wielkim fanem baśni, który z wielką chęcią rzucił się na baśniowe archiwa.
Widać to we wstępie, bodaj najciekawszym elemencie Baśni... dla dorosłych i młodzieży. Pullman zachwyca się w nim niecodzienną, specyficzną strukturą baśni składającą się z pewnych utartych wydarzeń, schematycznymi bohaterami jedynie symbolizującymi ich funkcję, tempem narracji, „wylizanym do czyta” stylem bez większych upiększeń i tak dalej. Wyraźnie daje do zrozumienia, że chciał oczyścić te baśnie ze wszelkich ozdobników, wyzbyć ze wszelkich możliwych nabytych z czasem wariantów, interpretacji i wycieczek w styl osobisty. Niektóre baśnie „naprawił”, tu dodając, tam ujmując, inne trochę skrytykował za niekonsekwencję, ale wszystkie właśnie oczyszczał z naleciałości, by stworzyć wersje „czyste jak woda”, minimalistyczne, zawierające tylko te detale, które pozwolą opowiedzieć je komuś ustnie.
Nie wiem, czy to do końca wyszło, bo jednak obojętnie jak napisana jest historia, jakiś styl ma. To prawda, Pullmanowi udało się uciec do bardzo prostego stylu, ale to wciąż jego styl. Wciąż znajdziemy jakieś ozdobniki, jakies opisy, jakieś zdania pchające fabułę do przodu, nie mówiąc o dialogach. Rozumiem zamierzenie, ale jak dla mnie nie da się osiagnąć dogryzienia do pełnej anonimowości, do duszy baśni, z której powstają wszelkie kolejne wersje. To tak nie działa.
Ciekawi mnie też, jaka jest tak właściwie grupa docelowa tej książeczki. Na polskiej okładce stoi wyraźne: „dla dorosłych i młodzieży”, kusi to brukowe „bez cenzury”. W wersji brytyjskiej tytuł głosił, że to baśnie dla młodych i starych, natomiast w amerykańskiej, że to po prostu nowa wersja. Ponoć wielu odbiorców skarżyło się, że baśnie te, wydane bez ilustracji, nie do końca zachwycają dzieci. Z kolei dorośli albo są zachwyceni powrotem do dzieciństwa, albo wzruszają ramionami. Dla mnie te baśnie są trochę oderwane od rzeczywistości. Według mnie dorosły czytelnik wolałby coś w rodzaju Sinobrodego Angeli Carter, zapierającej dech, przerażajacej historii przedstawiającej znaną dobrze historyjkę w zupełnie innym świetle. Pamiętam do tej pory, jak czytałam tę opowieść po raz pierwszy. Serce biło mi jak szalone, policzki płonęły, nie mogłam przestać czytać. To, co stworzył Pullman, jest bardziej wyrazem akademickiego zachwytu i własnej konkretnej wizji niż wczuciem się we współczesną sytuację.
Wiem, że narzekam, choć przecież to bardzo solidny tomik z ciekawymi komentarzami odnośnie różnych wersji tej samej baśni i alternatywami w różnych kulturach: francuskiej, rosyjskiej i tak dalej. To dobra podstawa, z której mogłabym sama tworzyć moje własne ustne bajania dla własnych dzieci. Czytało się dobrze, choć znakomitą większość tych baśni już dawno znałam w pełnym brzmieniu. Po prostu nie jestem pod wrażeniem.
Baśnie braci Grimm dla młodzieży i dla dorosłych. Bez cenzury
Philip Pullman
Albatros, 2014
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
463 strony
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
463 strony
Odczucia: ★★★/★★★★★
0 komentarze:
Prześlij komentarz