The Disaster Artist:
My Life Inside The Room
Greg Sestero and Tom Bissell
Simon & Schuster, 2013
Jeśli nazwa filmu The Room nic Ci nie mówi, lepiej nie sprawdzaj. Zapomnij, że kiedykolwiek o niej słyszałeś. Wyrzuć z pamięci.
Jeśli jesteś niepoprawnym masochistą, jeśli uwielbiasz bardzo zue filmy, jeśli czcisz i uwielbiasz mistrzów tragicznych fabuł, jeśli chłoniesz z wypiekami na twarzy wszystkie te drewniane dialogi, debilne scenariusze i efekty specjalne, które naprawdę fizycznie bolą - to coś dla Ciebie.
Tommy codziennie farbował włosy na skrzydło kruka i często zwilżał je wodą, by były lekko falowane. Sexy.
The Room z 2003 to wykoncypowana, napisana, wyprodukowana, wyreżyserowana i zagrana przez enigmatycznego osobnika Tommy'ego Wiseau kinematograficzna masturbacja. Ten człowiek wyglądający jak blade zombie, które niedawno ekshumowało się z grobu i zapragnęło zostać gwiazdą, postać niewiadomego pochodzenia, imigrant o tragicznym, trudnym do sklasyfikowania akcencie, przybył do Los Angeles z workami pieniędzy i stworzył film tak zły, tak fatalnie, boleśnie, niewyobrażalnie zły, że z czasem zyskał status kultowego.
Więcej na temat The Room można się dowiedzieć np. z recenzji Nostalgia Critica czy chociażby dowolnego wyboru najlepszych fragmentów, jakich wiele na YouTube.
Why Tommy, why?!
Greg Sestero, współautor książki, którą pochłonęłam właśnie w zatrważającym tempie, to biedna ofiara wieloletniej przyjaźni z tym osobliwym stworzeniem. Grał Marka, jednego z głównych bohaterów The Room, najlepszego przyjaciela Johnny'ego. Johnny to alter ego Tommy'ego Wiseau, człowiek o złotym sercu, którego zdradzili wszyscy. Greg obszernie i szczerze opowiada o tym, jak poznał i zaprzyjaźnił się z Tommy'm, dlaczego w ogóle podjął się grania w tym brudzie (dla pieniędzy, duh) i jak wyglądał żmudny proces filmowania. Tom Bissell, pisarz z prawdziwego zdarzenia, poukładał fabułę na kształt metrowca, jednego z moich ulubionych ciast: mianowicie podzielił wszystko na kawałki i poprzekładał na zmianę, raz kawałek historii przyjaźni, raz tworzenia filmu, okraszając to wszystko licznymi i częściowo zbędnymi cytatami niczym kremem.
Tutaj można posłuchać fragmentu czytanego przez Jamesa Franco, który chce robić film na podstawie wspomnień Sestero.
Tutaj można posłuchać fragmentu czytanego przez Jamesa Franco, który chce robić film na podstawie wspomnień Sestero.
De gustibus non est disputandum.
Z opowieści wyłania się prawdziwy obraz Tommy'ego. Z jednej strony megalomana, kłamcy, potwora, ignoranta, naiwniaka, egocentryka, manipulanta, z drugiej samotnego marzyciela, opuszczonego dziwaka, optymisty, człowieka, który przezwyciężył wszystkie przeciwieństwa losu, uciekł z państwa komunistycznego (bardzo prawdopodobnie, że z Polski, więcej o tym tutaj), wyrwał się z Europy i cudem dotarł do państwa swych marzeń, złotego kraju wielkich możliwości, bogatych Stanów; który następnie porzucił zapchlony Nowy Orlean i wreszcie trafił do San Francisco, gdzie od sprzedawcy yo-yo i tanich pamiątek dla turystów stał się wziętym businessmanem z ogromną fortuną. Majątek prawdopodobnie zbił na tanich podróbkach markowych produktów, a przepuścił go na spełnienie snu o byciu gwiazdą. Aktorem, reżyserem i producentem.
Najwspanialsze jest to, że jego paskudne nawyki, męcząca osobowość, psychiczny terror, którym emanował, słabe możliwości umysłowe, ignoranctwo, tragiczny wygląd i absolutny brak jakiegokolwiek talentu wcale mu nie przeszkodził w stworzeniu potwora. Jak to zrobił? Dzięki pieniądzom, determinacji i, jak przekonuje Sestero, przyjaźni młodego aktora, który mu we wszystkim pomagał. A teraz robi pieniądze na wyjawianiu największych sekretów "przyjaciela"...
Odegranie nawet najprostszych, kilkusekundowych scen zajmowało Tommy'emu całe godziny. Nie mógł zapamiętać napisanych przez siebie słów. Nie potrafił grać. Nie potrafił dobrze i przekonująco mówić po angielsku. Do diabła, nie potrafił nawet po ludzku przejść przez pokój przed kamerą!
Polecam The Disaster Artist tak bardzo, jak nie polecam The Room. Doskonały ubaw w obu przypadkach. Byroniczny Tommy jest postacią chorą, barwną, tajemniczą i fascynującą. Zastanawiam się, gdzie jest teraz i jak się czuje, obserwując swoją rosnącą popularność...
Na początku nie skojarzyłam tytułu tego filmu, wyleciał mi z pamięci (to jest możliwe!), ale kiedy tak czytałam i czytałam tego posta, uzupełnionego m.in. zdjęciami, poczułam, że dostaję gęsiej skórki.
OdpowiedzUsuńT H E R O O M
Co prawda znam ten film tylko z tej recenzji NC, ale gdybym obejrzała go od początku do końca (zakładając, że byłabym w stanie wytrzymać seans, w co wątpię), to chyba musiałabym skorzystać z jakiejś terapii.
„Do diabła, nie potrafił nawet po ludzku przejść przez pokój przed kamerą!” – dobre!
Podziwiam, że przeczytałaś tę książkę. Naprawdę.
Podczas czytania książki obejrzałam film w całości, żeby w pełni docenić, jak bardzo ten człowiek miał porąbane we łbie. Najgorsze są te sceny "miłosne"... Film da się obejrzeć w dobrym towarzystwie i przy lekkim znieczuleniu procentowym. Nawet momentami jest niezła zabawa, gdy się wykrzykuje razem najgorsze kwestie:D
Usuń