Festiwal Komiksowa Warszawa 2014
Warszawskie Targi Książki 2014
Weekend 24-25 maja spędziłam wraz z R. w Warszawie. Pojechałam trochę na głupa, ledwie załatwiając sobie wolną drogę, żeby pojechać i nawet nie miałam czasu sprawdzić, że ta Komiksowa Warszawa, stołeczny spęd komiksiarzy, sprzedawców i maniaków, to część Warszawskich Targów Książki. I tak dopiero zbliżając się do mało wdzięcznie wykończonej patriotycznymi prostokątami dziwacznej wyplatanki Stadionu Narodowego spostrzegłam bannery promujące wydarzenie.
Cudowny nieogar i przypadkowe szczęście.
"Ki diabeł", pomyślałam. "Nie zdjęli plakatów z poprzedniego wydarzenia? Ech, szkoda, że mnie nie było..."
A potem wspaniale nieświadoma, co mnie czeka, kupiłam wejściówki na dwa dni książkowo-komiksowej-growej rozpusty w towarzystwie wspaniałych nerdzkich ludzi. Szczególne podziękowania dla gospodarza, w mieszkaniu którego się zagnieździliśmy na weekend, anektując przestrzenie salonu umeblowanego jak z Alicji po drugiej stronie lustra:)
Na górnym obrazku zapodałam moje i R. zdobycze festiwalowe, nie licząc oczywiście ściśle tajnych prezentów dla mam z okazji wczorajszego dnia matrixów tego świata. Dopadłam nowiutkiego Alexa Wooda ze stoiska Wydawnictwa Literackiego, jako że pewien bloger z zacisza biblioteki mnie mocno zachęcił, a potem spostrzegłam, że książkę szykował znajomy redaktor. Czytanie zaczęłam już w trakcie wyprawy.
Obsługiwałem angielskiego króla upolowałam przy stoiskach antykwariackich, bo w dodatku jest do niego dołączona płyta z filmem, który chciałam od wieków obejrzeć. R. do stosiku dodał antologię komiksów Profanum, a nasza koleżanka A. dorzuciła komiksy Dema w zamian za bilet do Warszawy. Dodatkowo komiksy zawierają w sobie ręcznie bazgrane demową ręką podobizny, moją i R. Maział na życzenie, bez zdjęć, bez modeli, z opisu ustnego. Na portrecie mam na głowie patykowatego psa, bo twórca stwierdził, że kobiece włosy mu nie idą.
Udało nam się też zdobyć plakat wydarzenia z syrenką warszawską po zombie-apokalipsie autorstwa Tony'ego Sandovala i dwa plakaty z Harley Quinn (to R.) i filmowym Lokim (moje!).
Vincent i Van Gogh Gradimira Smudji
Timof i cisi wspólnicy, 2013
W strefie Czytelnia udało mi się kątem przeczytać powyższy komiks. Fantastyczna rzecz, igrająca ze stylami, legendami i technikami znanych malarzy. Bo tak naprawdę to rozpustny i rozpasany jak dobry wojak Szwejk kot Vincent jest autorem dzieł sygnowanych nazwiskiem Van Gogh!
Wielka szkoda, że nie ogarnęłam tego miejsca wcześniej, chciałabym jeszcze kiedyś doczytać drugą część tego komiksu i Węża Wodnego Sandovala. Z drugiej strony jednak miałam okazję oglądać, jak szanowny twórca poniższej syrenki, pijany jak bela i uśmiechnięty jak kot z Cheshire, rysuje szczęśliwy męski narząd w trakcie bitwy komiksowej podczas festiwalowego afterparty. Niestety, przegrał. Ja zaś siedziałam sobie z boczku i uśmiechałam się na myśl, że wreszcie zobaczyłam na oczy autora sławetnego Kokoartu, który tak się czytało w gimbazie...
Heil KW!
Jeden plakat dostałam na festiwalu, powyższy wzięłam stąd.
Nic tylko pozazdrościć wypadu. Ja jako Mróz, cierpię ostatnio na niedobór nowych książek (nowych w sensie nowo nabytych). Choć na półce stoi przynajmniej sześć nie przeczytanych jeszcze pozycji, brak możliwości kupna daje mi się we znaki. Póki co głód zaspokajam zdobytymi psim swędem e-bookami, ale one na długo nie wystarczą. Podejrzewam, że gdybym również wybrała się do Warszawy, najzwyczajniej w świecie zbankrutowałabym :p
OdpowiedzUsuńOj, jak zaciskaliśmy sakiewki! Wierz mi, że trzeba było się nieźle powstrzymywać, a i tak pieniądze się rozmyły...
Usuń