Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

środa, 14 maja 2014

Bardzo ZUY film

The Disaster Artist: 

My Life Inside The Room

Greg Sestero and Tom Bissell

Simon & Schuster, 2013


Jeśli nazwa filmu The Room nic Ci nie mówi, lepiej nie sprawdzaj. Zapomnij, że kiedykolwiek o niej słyszałeś. Wyrzuć z pamięci.

Jeśli jesteś niepoprawnym masochistą, jeśli uwielbiasz bardzo zue filmy, jeśli czcisz i uwielbiasz mistrzów tragicznych fabuł, jeśli chłoniesz z wypiekami na twarzy wszystkie te drewniane dialogi, debilne scenariusze i efekty specjalne, które naprawdę fizycznie bolą - to coś dla Ciebie.


Tommy codziennie farbował włosy na skrzydło kruka i często zwilżał je wodą, by były lekko falowane. Sexy.

The Room z 2003 to wykoncypowana, napisana, wyprodukowana, wyreżyserowana i zagrana przez  enigmatycznego osobnika Tommy'ego Wiseau kinematograficzna masturbacja. Ten człowiek wyglądający jak blade zombie, które niedawno ekshumowało się z grobu i zapragnęło zostać gwiazdą, postać niewiadomego pochodzenia, imigrant o tragicznym, trudnym do sklasyfikowania akcencie, przybył do Los Angeles z workami pieniędzy i stworzył  film tak zły, tak fatalnie, boleśnie, niewyobrażalnie zły, że z czasem zyskał status kultowego.

Więcej na temat The Room można się dowiedzieć np. z recenzji Nostalgia Critica czy chociażby dowolnego wyboru najlepszych fragmentów, jakich wiele na YouTube.


Why Tommy, why?!

Greg Sestero, współautor książki, którą pochłonęłam właśnie w zatrważającym tempie, to biedna ofiara wieloletniej przyjaźni z tym osobliwym stworzeniem. Grał Marka, jednego z głównych bohaterów The Room, najlepszego przyjaciela Johnny'ego. Johnny to alter ego Tommy'ego Wiseau, człowiek o złotym sercu, którego zdradzili wszyscy. Greg obszernie i szczerze opowiada o tym, jak poznał i zaprzyjaźnił się z Tommy'm, dlaczego w ogóle podjął się grania w tym brudzie (dla pieniędzy, duh) i jak wyglądał żmudny proces filmowania. Tom Bissell, pisarz z prawdziwego zdarzenia, poukładał fabułę na kształt metrowca, jednego z moich ulubionych ciast: mianowicie podzielił wszystko na kawałki i poprzekładał na zmianę, raz kawałek historii przyjaźni, raz tworzenia filmu, okraszając to wszystko licznymi i częściowo zbędnymi cytatami niczym kremem.

Tutaj można posłuchać fragmentu czytanego przez Jamesa Franco, który chce robić film na podstawie wspomnień Sestero.


De gustibus non est disputandum.

Z opowieści wyłania się prawdziwy obraz Tommy'ego. Z jednej strony megalomana, kłamcy, potwora, ignoranta, naiwniaka, egocentryka, manipulanta, z drugiej samotnego marzyciela, opuszczonego dziwaka, optymisty, człowieka, który przezwyciężył wszystkie przeciwieństwa losu, uciekł z państwa komunistycznego (bardzo prawdopodobnie, że z Polski, więcej o tym tutaj), wyrwał się z Europy i cudem dotarł do państwa swych marzeń, złotego kraju wielkich możliwości, bogatych Stanów; który następnie porzucił zapchlony Nowy Orlean i wreszcie trafił do San Francisco, gdzie od sprzedawcy yo-yo i tanich pamiątek dla turystów stał się wziętym businessmanem z ogromną fortuną. Majątek prawdopodobnie zbił na tanich podróbkach markowych produktów, a przepuścił go na spełnienie snu o byciu gwiazdą. Aktorem, reżyserem i producentem.

Najwspanialsze jest to, że jego paskudne nawyki, męcząca osobowość, psychiczny terror, którym emanował, słabe możliwości umysłowe, ignoranctwo, tragiczny wygląd i absolutny brak jakiegokolwiek talentu wcale mu nie przeszkodził w stworzeniu potwora. Jak to zrobił? Dzięki pieniądzom, determinacji i, jak przekonuje Sestero, przyjaźni młodego aktora, który mu we wszystkim pomagał. A teraz robi pieniądze na wyjawianiu największych sekretów "przyjaciela"...


Odegranie nawet najprostszych, kilkusekundowych scen zajmowało Tommy'emu całe godziny. Nie mógł zapamiętać napisanych przez siebie słów. Nie potrafił grać. Nie potrafił dobrze i przekonująco mówić po angielsku. Do diabła, nie potrafił nawet po ludzku przejść przez pokój przed kamerą!

Polecam The Disaster Artist tak bardzo, jak nie polecam The Room. Doskonały ubaw w obu przypadkach. Byroniczny Tommy jest postacią chorą, barwną, tajemniczą i fascynującą. Zastanawiam się, gdzie jest teraz i jak się czuje, obserwując swoją rosnącą popularność...

2 komentarze:

  1. Na początku nie skojarzyłam tytułu tego filmu, wyleciał mi z pamięci (to jest możliwe!), ale kiedy tak czytałam i czytałam tego posta, uzupełnionego m.in. zdjęciami, poczułam, że dostaję gęsiej skórki.

    T H E R O O M

    Co prawda znam ten film tylko z tej recenzji NC, ale gdybym obejrzała go od początku do końca (zakładając, że byłabym w stanie wytrzymać seans, w co wątpię), to chyba musiałabym skorzystać z jakiejś terapii.

    „Do diabła, nie potrafił nawet po ludzku przejść przez pokój przed kamerą!” – dobre!

    Podziwiam, że przeczytałaś tę książkę. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas czytania książki obejrzałam film w całości, żeby w pełni docenić, jak bardzo ten człowiek miał porąbane we łbie. Najgorsze są te sceny "miłosne"... Film da się obejrzeć w dobrym towarzystwie i przy lekkim znieczuleniu procentowym. Nawet momentami jest niezła zabawa, gdy się wykrzykuje razem najgorsze kwestie:D

      Usuń