Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

środa, 9 lipca 2014

Armia Dumbledore'a po latach, czyli na czym jedzie J. K. Rowling

 Pottermore.com

 

2014 Quidditch World Cup Finals 

 

Dumbledore’s Army Reunites at Quidditch World Cup Final

By the Daily Prophet’s Gossip Correspondent, Rita Skeeter


Przygody Harry'ego Pottera to unikalne przeżycie mojego pokolenia. Czytaliśmy książki od małego, rosnąc i dojrzewając wraz z bohaterami. Wyczekiwaliśmy na kolejne książki jak obłąkańcy, tłumnie i szumnie chodziliśmy do kina na kolejne filmy, bawili się w kalambury potterowe, czytając książki po raz tysięczny prowadzili całe debaty czy niepoważne wymiany zdań w książkach znajomych, niektórzy też (nie będę wskazywać palcami) nerdzili potterowo jak zapaleńcy, siedzieli na stronach typu forum Mirriel i czytali tudzież pisali własne opowiadania ze świata czarodziejów (co Rowling bardzo potępia, ale cóż poradzić).

Mam nawet w swojej biblioteczce Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, okej?

Jedak to już się skończyło. J. K. Rowling nie zamierza pisać dalej na temat pewnego czarodzieja z charakterystyczną blizną. I bardzo dobrze. Ostatni rozdział całej serii brzmi jak jakieś nieporozumienie i słabe fan fiction.

 Ktoś, kto stworzył te cudeńka jest mistrzem tortury. Tak bardzo chcę, by to były prawdziwe plakaty.

Tymczasem dziś zostałam uraczona uroczym newsem. Otóż pewna strona opublikowała krótkie opowiadanko o mamusiach i tatusiach z Armii Dumbledore'a, sygnowane jakże gorącym nazwiskiem autorki. A tak właściwie to Rity Skeeter, uszczypliwej i wrednej, szukającej sensacji i dziury w całym dziennikarki Proroka Codziennego.

Krótki tekścik przeczytałam ze smakiem, rozpoznając i doceniając charakterystyczny styl, który znam z powieści o HP. Mamy tutaj wizję trzydziestoletnich bohaterów, lekko siwiejących czy łysiejących, próbujących okiełznać swoje rozpełzane czy nastoletnie potomstwo. Opowiadanko idealnie poprawne, bezpieczne, bez szału, ale za to iskrzące humorem i lekką ironią (ta podkreślana uprzejmymi uwagami w nawiasach).

Skąd taki przeciek? Z Pottermore. Kto nie wiedział, niech się dowie. Pottermore to potężna machina podtrzymująca zdychające cielsko kopalni złota, jakim jest nazwisko Harry'ego Pottera. Tłumy nudzących się dzieciaków zakładają sobie konta, by sprawdzić, do jakiego domu przydzieliłaby ich Tiara, a potem uczestniczyć w rywalizacji o Puchar Domów, a także śledzić fabułę książek w bardziej obrazkowy i interaktywny sposób, ale też bardziej bierny niż w postaci gry komputerowej. To serwis połączony z forum i grą przeglądarkową, dzięki którym Rowling dalej zbija grubą kasę na swoim uniwersum.

A na Pottermore, chyba w związku z trwającymi mistrzostwami świata, odbywają się relacjonowane przez Ginny dla Proroka Codziennego mistrzostwa w Quidditchu.

Tylko że na fikcyjny finał fikcyjnie zjechała się cała śmietanka i sama Rowling zniżyła się, by dopuścić do głosu Ritę Skeeter i jeszcze raz napisać coś niecoś o Harry'm i jego bliskich. Specjalnie odzyskałam moje hasło, by zalogować się po raz pierwszy od dawna na Pottermore i zrobić powyższego screenshota. Taka historia. (Tak, przyznaję się, kiedyś sama wbiłam na Pottermore. Tak, Ravenclaw. Tak, tylko po to.)

A już się napaliłam, że coś będzie.

Przyznajcie się, też byście dali się pokroić za sensacyjno-komediową powieść o aurorach.

 Moje mokre sny.