Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Ta głupia, martwa rozpacz przy niedzielnej szarlotce


Magdalena Tulli
Szum


"Dzieci to loteria. (...) Nie sposób przewidzieć, kto się urodzi. Jest się zdanym na przypadek."

Nieznośne dziecko. Zbyt głośna. Nie umie się zachować. Słaba w szkole. Ciągle dwóje. Uwagi w dzienniczku. Spóźnia się. Tylko by spała. A jak nie śpi, to urządza awantury. Zniszczyła krzesło. Omal nie uderzyła innych dzieci powyrywanymi nogami. Wieczna udręka. Nie to, co on. On jest najlepszy w całej klasie, piątki od góry do dołu. Grzeczny, uprzejmy, miły. Dwie matki, siostry, kiwają głowami w zapamiętaniu.

A jej przed oczami brykają litery. Nie potrafi ich szybko posklejać w słowa. Nagłe ataki złości przychodzą nie wiadomo skąd. Nikt nie chce słuchać jej tłumaczeń. Bo na wszystko ma proste wytłumaczenia. Ale wszyscy uważają ją za winną. Kozioł ofiarny. Matka znów ma się pojawić w szkole. Kolejna pogadanka. Tak dalej być nie może.

Gdyby dziewczynka była młodsza o dobrych kilkadziesiąt lat, dostałabym papiery na dysleksję. Nauczyciele inaczej by do niej podchodzili. Lekarstwa na ataki dostałaby szybciej i na pewno lepsze, takie, co nie powodują senności.

Ale nie, jest odrzutkiem. Nic jej się nie udaje. Nigdy jej nie wysłuchano. Krzyk wyrywa się jej z gardła, zamiera.

Odkąd poznała lisa, jest zdecydowanie lepiej. Lis nauczył ją przetrwania. Spokoju, cierpliwości, milczenia, ucieczki. Teraz trudniej ją znaleźć. Już się nawet nie tłumaczy. Nauczycieli doprowadza to do szewskiej pasji. Wrzeszczą na nią, a ona tylko spogląda spode łba. Nic jej teraz nie ruszy.

"Szum" to oszczędna, ale niezwykle liryczna, szczera i głęboka powieść. Z jednej strony dość spartańska językowo, bo imiona, nazwiska, miejsca, czas używane są  z rzadka, z drugiej strony uwodzą nas piętrzące się metafory, symbole i piękno samego tekstu. Czujemy odrealnienie, oderwanie od rzeczywistości, przez co sami się odklejamy, brodząc we własnych wspomnieniach, żalach, zwycięstwach.

Autorka użyła fragmentów swojej własnej przeszłości w stworzeniu uniwersalnej historii o rodzinie, dorastaniu, przebaczaniu uraz, gojeniu ran, zrozumieniu. Matka dziewczynki nosi w sobie stłumioną, niedopłakaną, nieprzetworzoną tragedię po Auschwitz. Gdy zabroniono jej rozpaczać, coś w niej stwardniało. Skostniała i zimna, nigdy nie była w stanie ofiarować choć odrobiny ciepła swojej córce.

"Z dzieckiem jest jak z pudełkiem - zauważyłam - Trudno wyjąć coś, czego się nie włożyło."

Ta sama widmowa rana przeszła na dorastającą dziewczynkę, która próbuje sobie radzić poprzez przesiąknięty symboliką, wymyślony świat. W tym świecie wraz z lisem uczy się przetrwania i karmi spętanego hitlerowca łyżeczką. Gdy dziewczynka przobraża się w kobietę, nie można więcej ukrywać się w wymyślonym lesie, trzeba wreszcie nauczyć się zbliżać do ludzi, ufać im, zagoić rany dzieciństwa. A to przecież ludzie z zewnątrz pozwalają nam spojrzeć wreszcie na zastany porządek z innej perspektywy i zrozumieć jego absurdalność. To początek drogi do wybaczenia. Po latach zaś wybaczenie i zrozumienia pomaga wyciągać raz po raz rękę do zgody, poświecać się mimo uraz, kochać mimo braku ciepła, rozumieć to, co nielogiczne, nie do zaakceptowania, niepojęte. A czas na przebaczenie i porozumienie jest zawsze. Nawet po śmierci. Choć wtedy to, co było na ziemi, to tylko szum.

Naprawdę dobra, ważna, poruszająca proza do spokojnego przetrawienia.

Ilustracja: Lilian Darmono. Źródło: http://liliandarmono.com/The-Girl-and-The-Fox

0 komentarze:

Prześlij komentarz