Toni Morrison
Beloved
"124 was spiteful. Full of a baby’s venom."
Pierwsze strony - bełkot. Czy Baby Suggs to faktycznie czyjeś imię, a jeśli tak, to dlaczego babcia nazywa się Baby, czy to to samo dziecko, które straszy w domu pod numerem 124?... Do Umiłowanej trudno się na początku dostroić. To zupełnie inny świat, inny język. Urywki wspomnień wymieszane z rzeczywistością, teraźniejszość nasączona fantastyką, niesamowitością, wiarą w nadprzyrodzone. Przez tę nagrodzoną Pulitzerem w 1988 powieść, przez wielu amerykańskich krytyków uważanych za bodaj największe osiągnięcie współczesnej literatury, brnie się z wysiłkiem, uwagą i w skupieniu. Dopiero gdy z grubsza zrozumiemy sytuację, stąpamy pewniej, chcemy dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło, ciekawi nas los postaci. Chwytamy więc mocno nić rzuconą przez Sethe, główną bohaterkę, i przedzieramy się przez ten labirynt koszmarnych wspomnień, zamkniętych dusz, żalu, wyparcia i wytłumienia.
"[A]nybody white could take your whole self for anything that came to mind. Not just work, kill, or maim you, but dirty you. Dirty you so bad you couldn't like yourself anymore. And though she and others lived through and got over it, she could never let it happen to her own. The best things she was, was her children. Whites might dirty her all right, but not her best thing, her beautiful, magical best thing -- the part of her that was clean."
Stany Zjednoczone tuż po wojnie secesyjnej, druga połowa wieku XIX. Zbiegła niewolnica Sethe prowadzi ciche, odosobnione życie wraz z najmłodszą, nastoletnią córką Denver w Cincinnati w stanie Ohio. Synowie uciekli z domu, teściowa Sethe umarła. Matka i córka stronią od ludzi, a ludzie od nich, bo dom pod numerem 124 jest nawiedzany przez złego ducha dwuletniej dziewczynki - zmarłego dziecka Sethe. Na kamieniu nagrobnym udało się wyryć nic prócz słowa Beloved z powodu ceny. Sethe nie przyszło do głowy, by trochę potargować własnym ciałem, zamiast godzić się na jeden numerek. Oparta o marmur, z rozłożonymi nogami, cierpliwie zaciska zęby i czeka, aż to się skończy. Myśli: córeczka nie miała jeszcze imienia, ale ksiądz podczas pogrzebu powiedział: "Dearly beloved", więc chyba "umiłowana" to dobre określenie? Sethe nie wie, że to zwyczajowy zwrot do wiernych: "drodzy umiłowani", a nie do zmarłej: "droga umiłowana"...
“Freeing yourself was one thing, claiming ownership of that freed self was another.”
Gdy w domu pojawia się Paul D, mężczyzna, który również uciekł z farmy Sweet Home, a duch znika. Pewnego dnia, akurat wtedy, gdy Paul D zabiera obie kobiety na festyn (Denver po raz pierwszy od wielu lat wychodzi poza dom), a cienie ich trójki trzymają się za ręce, początek dobrze zapowiadającej się nowej rodziny, a co najmniej cieplejszej przyszłości, zostaje przerwany przez pojawienie się młodej, pięknej kobiety. Na jej widok Sethe czuje się tak, jakby znów odeszły jej wody, a tajemnicza Murzynka przedstawia się jako Beloved. Do końca powieści nie wiadomo, czy to zmartwychwstały duch córeczki, czy zbieg okoliczności, ale mnożą się dowody na to pierwsze.
“She is a friend of my mind. She gather me, man. The pieces I am, she gather them and give them back to me in all the right order.”
Manewrując pomiędzy pierwszą, współczesną linią czasową, przeplatają się wspomnienia Sethe (ona sama mylnie nazywa je "rememories", czyli "przepomnienia"), Denver i Paula. Wspomnienia bolesne, koszmarne, wyparte, wspomnienia przeszłych tragedii, niesprawiedliwości, okrucieństwa. Bohaterowie starają się żyć w oderwaniu od przeszłości, zakopując ją na dnie pamięci i uciekając jak najdalej - poprzez ucieczkę, samotność, odrzucenie, głuchotę. To jednak prowadzi do utraty głębi, tożsamości i siebie samych. Dopiero Beloved, która swoją obecnością zmusza do przypomnienia sobie odrzuconych wspomnień, ubrania ich w słowa, opowiedzenia na nowo, zrozumienia. Pozwala to bohaterom złożyć się na nowo, pogodzić z przeszłością i zbudować ze wspomnień swoją prawdziwą tożsamość. W ten sposób powieść w przemyślny, mądry sposób próbuje poradzić sobie z tematem niewolnictwa i jego wpływu na ludzi. Nie tylko na zniewolonych, ale również niewolących, bo i jedni, i drudzy tracą swoje człowieczeństwo:
"White people believed that whatever the manners, under every dark skin was a jungle. Swift unnavigable waters, swinging screaming baboons, sleeping snakes, red gums ready for their sweet white blood. In a way . . . they were right. . . . But it wasn’t the jungle blacks brought with them to this place. . . . It was the jungle whitefolks planted in them. And it grew. It spread . . . until it invaded the whites who had made it. . . . Made them bloody, silly, worse than even they wanted to be, so scared were they of the jungle they had made. The screaming baboon lived under their own white skin; the red gums were their own."
Niestety jednak wycieczki w przeszłość we własnym umyśle nie zawsze kończą się dobrze - czasem mogą doprowadzić do jeszcze większej alienacji, szaleństwa, destrukcji. Sethe próbuje dogadzać Umiłowanej, jak może, rzuca pracę, tłumaczy się jej w zapamiętaniu ze swoich pobudek. Umiłowana jednak wymaga coraz więcej i więcej, nadużywa dobroci matczynej Sethe, wywołuje coraz gwałtowniejsze awantury. Za zamkniętymi drzwiami frontowymi domu numer 124 dzieją się rzeczy przerażające. Z pewnością skończyłoby się to kolejną tragedią, gdyby nie otwarcie drzwi na pomoc z zewnątrz - lokalnej społeczności, która przybywa egzorcyzmować dom. "If one lost, all lost", jak mówi Paul D. Beloved podkreśla wagę współpracy, bratniej pomocy, solidarności w radzeniu sobie z tak traumatycznymi przeżyciami, jakich doświadczyli byli niewolnicy i ich dzieci.
“Definitions belong to the definers, not the defined.”
Ale to nie wszystko; przejmująca Umiłowana przesycona jest delikatną symboliką, dwuznacznością, pięknym, często lirycznym językiem. Dialogi pisane są bezbłędną afro-amerykańską odmianą języka angielskiego, czyli tak zwanym ebonics. Sam język pełni w powieści olbrzymią rolę. Z jednej strony biali uważają, że to do nich należy prawo nazywania i definiowania, z drugiej niewolnicy sami zauważają nieadekwatność np. nazywania farmy, na której czarnoskórzy są upokarzani, torturowani, sprowadzani do roli zwierząt - Sweet Home. Niektórzy w odpowiedzi na taką słowną hipokryzję uciekają w inny język, inni próbują sami kiełznać angielski na swój użytek, przejąć moc definiowania i zmieniają sobie imiona, tak jak Baby Suggs czy Stamp Paid.
Dusza, która przebyła most między zaświatami a światem żywych czy niewolnica zbiegła po latach wykorzystywania?
Thandie Newton jako Beloved w adaptacji z 1998 roku, zdjęcie: Ken Regan. Źródło: sfae.com/index.php?pg=303650
Beloved to powieść złożona, bogata w znaczenia, przesłania, odczytania. Jest trudna i bolesna, ale też potrzebna i ważna. Toni nie wyssała swojej historii z palca, jedynie ubrała w literacką szatę prawdziwą tragedię zbiegłej niewolnicy Margaret Garner. Na podstawie historii jednostek powieść mocuje się z duchami przeszłości oraz buduje komentarz na temat psychologicznej i historycznej spuścizny niewolnictwa. W końcu książka dedykowana jest "[s]ześćdziesięciu, i więcej, milionom" Afrykanów, a także ich potomkom, którzy zginęli z powodu handlu niewolnikami.
Wiśniowe drzewo na plecach wychłostanej niewolnicy to blizna na całe życie.
Oprah Winfrey jako Sethe, zdjęcie: Ken Regan. Źródło: sfae.com/index.php?pg=303648
Jednego tylko nie rozumiem. Dlaczego na okładce, a zarazem jednym z plakatów filmu, tak trudno rozpoznać, że sportretowana została czarnoskóra kobieta? Gdy kupiłam tę książkę, a następnie przez kilka lat, gdy czekała na swą kolej i nie miałam pojęcia, o czym jest, nawet nie podejrzewałam, że to powieść o Afroamerykanach. Serio. Jeszcze na mojej książce kolory sprawiają takie wrażenie, że naprawdę jeszcze czytając długo myślałam, że zaraz pojawi się biała kobieta w czarnej sukni, taka jak z okładki, choć to trochę nie miałoby sensu. Bardzo mnie to skonfundowało. Jakby pokazanie zdjęcia czarnoskórej kobiety w pełnej krasie miałoby mnie powstrzymać przez kupieniem i przeczytaniem książki?
0 komentarze:
Prześlij komentarz