Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 25 września 2016

Walka o lajki w epoce edwardiańskiej. DOBRA książka


Undine Spragg może i jest eteryczną, skończoną pięknością, może i posiada niebywały zmysł do doboru najszykowniejszych sukien, dodatków i fryzur, dzięki którym odwracają się za nią głowy i lśni na salonach, ale nie porozmawiasz z nią o niczym ciekawszym nad najelegantsze restauracje, najmodniejsze lokacje na wycieczki i pikniki czy najnowszych ploteczkach z towarzystwa. Niektórych ujmuje jej proste podejście do niektórych tematów, szkoda więc, że szybko je tuszuje umiejętną grą w naśladowania innych i dopasowywania się do otoczenia. Jej uroda bije na głowę tylko chorą ambicję wzbicia się na szczyty wyżyn społecznych.

Nie polubicie Undine Spragg. To pusta, wybredna, zepsuta lalunia, która oczekuje wiecznego podziwu, nieskończonej cierpliwości, wielkiej fortuny - a wszystko to się jej przecież naturalnie należy. Cokolwiek idzie nie po jej myśli, to wina jej otoczenia, które nie dostarcza jej tego, co najlepsze. Gdyby żyła w naszych czasach, walczyłaby o lajki na Fejsbuku, prowadziłaby Instagrama pełnego zdjęć z dziubeczkiem i znanego bloga szafiarsko-lajfstajlowego, a z jej ignoranckich wypowiedzi i bezczelności naśmiewałby się fanpage Niemodne Polki.

Od wykrzyknienia matki: "Undine Spragg! Jak możesz?" w pierwszej linijce aż do ostatnich stron powieści przyglądamy się, jak pełna energii i determinacji dziewczyna z małego miasteczka środkowego zachodu Stanów Zjednoczonych właśnie może. Wspina się po kolejnych szczeblach drabiny społecznej małżeństwo po małżeństwie, zaczynając od starych rodów Nowego Jorku, przez rodziny szlacheckie Europy, aż do majętnych nuworyszy.



Losy takiej właśnie nowojorskiej pięknotki obserwuje czytelnik po raz pierwszy przetłumaczonej na polski powieści Edith Wharton. The Custom of the Country z 1913 roku to cięta, trafna analiza i komentarz na temat amerykańskiego społeczeństwa. Wharton nie moralizuje, zamiast tego woli w lekki i humorystyczny sposób przedstawić, jak się sprawy mają. Na celownik wzięła sobie nowobogackich i ich prostactwo, bezwzględność i dyletanctwo. Porównuje zasady oraz wyrobiony dobry smak rodów z tradycjami, ich ubogie bogactwo, nieudolność i ukontentowanie z własnej pozycji, z bezpośredniością parweniuszy, ich brakiem poszanowania dla historii i sztuki - chyba że wejdą w posiadanie czegoś wartościowego i godnego pozazdroszczenia, a także wulgarnością majątku. Jest jedna cudowna scena, która dużo tłumaczy: zalotnik Undine z dobrej rodziny pyta matkę dziewczyny, skąd to niezwykłe, romantyczne imię córki, wspominając fragment sztuki Michela de Montaigne'a w oryginale; pani Spragg odpowiada poczciwie: "Ach, nazwaliśmy ją na cześć lokownicy, którą ojczulek wypuścił na rynek w tym samym tygodniu, co się urodziła..."

Dodatkowo Wharton wkłada swoim postaciom w usta komentarze społeczne dotyczące kobiet, stanu małżeństwa, relacji międzyludzkich. Nie zatrzymuje się jedynie na opisywaniu bogactw, dokładnie zarysowuje ciężar, jakim jest utrzymywanie rodziny, spadający na mężczyzn i jak wielką krzywdę wyrządzają sobie obie strony małżeństwa, kiedy brakuje współpracy i zrozumienia nawet w kwestiach finansowych. Potrafi więcej i wnikliwiej przedstawić plany biznesowe, drobne machlojki i duże przekręty, niż F. Scott Fitzgerald w Wielkim Gatsbym. Cudownie przedstawia też ludzki charaktery: Undine jest tak dziecinna i powierzchowna, że jej zachowanie najbliższych bywa tak bezmyślne i nieczułe, że czasem graniczy z okrucieństwem.



Wharton nie jest w Polsce znana i mało tłumaczona na nasz język, ale to wybitna pisarka zaliczana do kanonu amerykańskiej literatury, uhonorowana prestiżowym Pulitzerem. Jak wspominałam we wpisie z Serialkonu, scenarzysta Downton Abbey, Julian Fellows, przyznaje się do inspiracji powieścią przy pisaniu serialu i wychwala kreację trudnej do zapomnienia bohaterki z Jak każe obyczaj. Dwa lata temu chodziły słuchy, że szykuje się ekranizacja w postaci miniserialu ze Scarlett Johansson w roli głównej, ale sprawa ucichła.

Wydawnictwo MG lubi przypominać stare, dobre klasyki i wydawać wcześniej nie tłumaczone perły. Przekładem powieści zajęła się Karolina Rybicka, anglistka i autorka bloga Dobry film, zły film, wiosną rozmawiałam z nią o serialach historycznych podczas panelu na Serialconie. Czytało się potoczyście i wyśmienicie, tekst bardzo dobrze brzmi - choć czuć, że to epoka edwardiańska, język jest przystępny, ani przesadnie stylizowany, ani za współczesny. Powieść czytałam fragmentami również po angielsku, więc mogłam sobie porównać z oryginałem, ale przejścia były płynne. Zdrobnienie Undynka chwyciło mnie za serce, a cudowny sposób wysławiania się prostackich postaci bardzo pozytywnie bawi. Warto dostać w swoje ręce własny egzemplarz tej książki, a lśniąca, kusząca soczystymi kolorami okładka w secesyjnym stylu jest prześliczna.

Podsumowując, to zręcznie napisana, uniwersalna satyra społeczna, bystra komedia obyczajowa i przejmujący ludzki dramat w jednym. Nie sposób polubić Undine, ale rozumiemy, jakie warunki ją stworzyły. Najsmutniejsze jest to, że choć dosłownie idąc po trupach ta dziewczyna może osiągnąć wszystko, to nigdy jej żaden sukces jej nie zadowoli na długo. Nic nie jest wystarczająco dobre, a najbardziej pożądane jest to, co niemal, wydawałoby się, nieosiągalne.



Jak każe obyczaj

Edith Wharton

Wydawnictwo Mg, 2016
Tłumacz: Karolina Rybicka
amerykańska, dwudziestowieczna, obyczajowa
Odczucia: ★★★★/★★★★★
Współpraca!

______________________________________