Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

sobota, 21 października 2017

Przerażająca wyobraźnia Atwood raz jeszcze. Oryks i Derkacz



To nie jest Atwood subtelna i realistyczna do tego stopnia, że w miarę czytania czuje się delikatny dreszcz na kręgosłupie, uświadamiając sobie, że to mogłoby się wydarzyć naprawdę, jak w Opowieści podręcznej. Oryks i Derkacz, pierwsza część trylogii Maddaddam wydana w oryginale w 2003 roku, to zupełnie inny rodzaj antyutopii. Przerażająca wyobraźnia pisarki zaprowadza czytelnika w sam środek niepokojąco wiarygodnej, ale całkowicie szalonej postapokalipsy, z totalnym upadkiem cywilizacji, polującymi w grupach genetycznie zmodyfikowanymi świniami, syczącymi szczurowężami, zaciekłymi psowilkami i agresywnymi szoposkunksami. Cały arsenał, od samego początku.

Mimo tej absurdalnie brzmiącej menażerii trzeba ostrzec: ta lektura mocno kopie po trzewiach i jest nam bliższa, niż może się wydawać. Dreszcze są, ale nie delikatne, wizja przyszłości jest, ale nie subtelna.

W polskiej wersji Yeti, w angielskiej Snowman, to człowiek-anachronizm. Chodzący przeżytek, którego pamięć o starym porządku świata nie jest nikomu potrzebna. Ostatni człowiek w naszym rozumieniu tego słowa, a wokół niego nikogo, kto by był nim zainteresowany. Ukrywa się w koronach drzew, umiera z gorąca, próbuje przeżyć z dnia na dzień, rabując co się da z ruin dawnego świata. Plemię niesamowitych, odrealnionych homonidów, naiwnych jak dzieci i wydawałoby się idealnie dostosowanych do otoczenia, składa mu hołd jak posłannikowi bogów. A on snuje dla nich przypowieści o dobrej, opiekuńczej Oryks i potężnym stworzycielu Derkaczu.

W tej rzeczywistej opowieści pojawiają się wyłomy, czyli retrospekcje, w których poznajemy świat niedługo przed katastrofą, która stworzyła nowy porządek rzeczy. Młody Jimmy ma niesamowite szczęście jak na standardy cywilizacyjne: wychowuje się w bogatej, inteligenckiej społeczności rodzin pracowników bioinżynieryjnej korporacji, odgrodzony i strzeżony przed biedną, niebezpieczną hołotą. Może mieć wszystko, czego zapragnie. Problem jest w tym, że nie ma specjalnych pragnień. Jego życie jest monotonne i puste, uczucia przytępione; swój czas głównie spędza na przemierzaniu bezdennych czeluści internetu, od filmów z planowanymi samobójstwami, przez dziecięcą pornografię po wyrafinowane gry w światową destrukcję. Społeczności korporacyjne pławią się w pieniądzach, wszelkie etycznie wątpliwe ruchy są dozwolone, rozszalały kapitalizm wyniszcza Ziemię, a inżynierowie zmodyfikują wszystko, byle uzyskać zysk.



To wszystko brzmi znajomo, prawda? Tylko na mniejszą skalę. Co prawda nie słyszy się jeszcze o kurczakach bez głów, którym wyrastają dodatkowe pary skrzydełek czy udek, ale naukowcy już pracują nad świniami hodowanymi na ludzkie organy. W internecie może jeszcze nie ma tak powszechnych i ekstrawaganckich rozrywek, ale jak ktoś poszuka wystarczająco głęboko, wszystko można w sieci znaleźć. Wielkie korporacje trzymają w szachu małe przedsiębiorstwa rolnicze, zastrzegając tanie, efektywne, zmodyfikowane genetycznie zboża. Atwood jednak idzie jeszcze kilka kroków dalej, pozwalając temu wszystkiemu rozrastać się bez granic. I dorzuca do tego równania geniusza, który ma lepszą wizję rzeczywistości i zamierza ją wprowadzić w życie nie pytając nikogo o zgodę.

Jeśli chodzi o część naukową, Atwood brzmi naprawdę przekonująco, widać, że spędziła sporo czasu na zbadanie tematu i umiejętnie podkręca fakty do artystycznego maksimum. Niektórzy zarzucają tej książce zbyt suchy, niewycyzelowany styl, mnie jednak ten rzeczowy ton narratora wcale nie przeszkadzał, wręcz tworzył świetny klimat. Zachwycająco realistyczne jest słowotwórstwo wszędobylskich reklam, nazw kolejnych korporacji, usług i mieszanek genetycznych.

Świetnie wyszła autorce relacja między Jimmym a Glennem, zwykłym, niezbyt utalentowanym facetem i nie do końca zrozumiałym, a nawet wydawałoby się, że pozbawionym ludzkich uczuć Wunderkind. Ich dorastanie, niezobowiązująca, a silna przyjaźń, osobliwa wieź mimo wielu różnic i oddalenia. Sama postać Jimmy'ego jest chyba jednym z najmocniejszych elementów tej powieści. To everyman ze słabą, ale przekonującą osobowością i historią, która bardziej mu się przytrafia, ale wciąż czytelnikowi bardzo łatwo wejść w jego tok rozumowania, odczytać lekkie odcienie nienazwanych uczuć, wyczuwać szczątkowe wyrzuty sumienia, nakładać filtr moralny, wreszcie wraz z nim z wolna pojmować koszmarną prawdę.



Nie jestem za to przekonana do postaci Oryks. Choć jej historia fascynuje i mrozi krew w żyłach, to jej wizerunek zawsze okryty jest różową mgiełką niezrozumiałej tajemnicy i sensualnej rozkoszy (ponieważ widzimy ją oczami Jimmy'ego). Trudno ją zrozumieć, jest orientalną zagadką, kobietą zawsze optymistyczną i zalotną, piękną i nieuchwytną. Wydaje mi się jednak, że jej postać z powodzeniem można by wymazać z całości i książka na niczym by nie straciła. Mogę ją jednak zaakceptować, jeśli postrzegać ją jako wizualizację jednego z dwóch polityczno-społecznych aspektów, które porusza Atwood. Derkacz może obrazować rozpędzoną naukę i lepkie palce korporacji, Oryks zaś - zakazane rozrywki internetu, konsumpcjonizm i tanie dążenie do przyjemności.

Atwood (ostatnio słowa klucze:) "brutalnie obnaża" wiele prawd o naszej rzeczywistości. Nie odkrywa Ameryki, ale ostrzega i straszy. Wytyka palcami hermetyczność krajów wysoko rozwiniętych, eksploatację planety, zabawę w Boga, przytępienie odczuć i wartości czysto humanistycznych, nieskrępowany konsumpcjonizm. Mówi, jak niebezpieczny jest wieczny spektakl, jaki tworzymy swoim upiększonym wizerunkiem, pogonią za młodością i atrakcyjnym wyglądem, kulturą braku prywatności. Co więcej, każe zastanowić się, czym tak naprawdę jest natura i czy wciąż jest naturą, jeśli wprowadzamy do niej elementy syntetyczne; zmusza do zamyślenia nad człowieczeństwem, pokazując idealnego człowieka bez strachu przed śmiercią, wyzutego z wyższych pragnień, potulnego jak owieczka, na tle ludzi niszczących wszystko na swojej drodze z powodu pragnień, dążeń, mrzonek i strachu.

Czytanie Oryks i Derkacza jest jak podglądanie zakazanego. Nie można się od tej książki oderwać, choć przeraża, wrzuca do rynsztoka i wyżyma jak ścierkę. To oszałamiająca, przykra wycieczka w technikolorze, po której trudno się otrząsnąć. Bardzo polecam, choć to nie jest poziom fantastycznej Opowieści podręcznej.

I dziękuję bardzo Pożeraczowi, który pożyczył mi swój egzemplarz tej książki i do tej pory miłosiernie czeka na zwrot:) Sam pisał o powieści w marcu tutaj.

Oryx & Crake

Margaret Atwood

Virago, 2013
433 strony
Odczucia: ★★★★/★★★★★