Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu

niedziela, 16 czerwca 2019

ANGLOFILIA #9: W obronie biednych, w pogoni za sensacją. Elizabeth Gaskell


Wczytując się z biografie takich angielskich pisarek stulecia gorsetu i krynoliny, jak Jane Austen czy siostry Brontë, napotykamy wiele samotności, odosobnienia, problemy finansowe, przedwczesną śmierć, zawody miłosne, niewiele kontaktu z wielkim światem i żadnego długiego związku małżeńskiego. Biografia Elizabeth Gaskell, przez współczesnych pieszczotliwie nazywana panią Gaskell, to zupełne przeciwieństwo takiego cichego życia na prowincji. Jej świat wypełniony był rodziną, podróżami po Europie i bywaniem na salonach, długie listy zapisane wylewnym, serdecznym, rozgadanym stylem, dom zawsze gwarny od gości. Po wieczorze w teatrze lubiła sobie podjeść, w listach do męża poplotkować, w domu utrzymywać wiejskie niemal obejście, ogródek i kury, a po długiej, wyczerpującej pracy nad książką – skoczyć do znajomych do Paryża czy odciąć się od krytyków na wakacjach we Włoszech.


Z jej historii, listów i powieści ukazuje się serdeczna, szczera, otwarta, wrażliwa i niezwykle przyjacielska osoba. Trochę próżna, bardzo uparta, z powołaniem. A przede wszystkim środkami, by pomimo wielu czasochłonnych obowiązków pani domu, które bardzo na niej ciążyły, wyrażać swoje opinie i zmieniać nastawienie publiczne w stosunku do biednych, uciemiężonych, odrzuconych.


Jej mąż dawał jej dużo swobody, tak że była praktycznie bardzo niezależna. Miała swoje pieniądze, swoje zachcianki, swoje podróże. Wspólne były ich zainteresowania, zarówno literackie, jak i światopoglądowe. Jej debiut był tak naprawdę debiutem wspólnym: razem z mężem opublikowali wiersz przedstawiający ubogich w stylu inspirowanym przez poetę Crabbe'a, którego oboje podziwiali. Wywodzili się ze starych rodzin unitariańskich, wyznających dość otwarte, zdroworozsądkowe zasady odłamujące się od Kościoła Anglikańskiego. On był pastorem i z czasem objął parafię w Manchesterze, miejscu, z którego Elizabeth bardzo często uciekała z powodu powietrza zanieczyszczonego dymami fabrycznymi. Jednak oboje zostali tam do końca, pochylając się nad smutnym losem uciskanych robotników.



W młodości podziwiana za urodę dorobiła się inspirowanego antykiem popiersia z pustym okiem, dostojnym licem i wyraźnie zaznaczonymi sutkami, a także portretu z frywolnymi lokami, spojrzeniem przez nagie ramię i wielkimi, błękitnymi oczami. Dopiero spoglądając na szkice starszej Gaskell, tej czterdziestoletniej, skupionej na pracy pani w węźle na karku, z ostro zarysowanym nosem, widzimy obraz pisarki. Swoją własną twórczość bowiem zaczęła w wieku dojrzałym, dopiero po urodzeniu gromadki dzieci, odchowaniu ich i straceniu małego synka. Jej pierwsza powieść została napisana właśnie w celu utulenia bólu po zmarłym chłopczyku.


Mary Barton, przygnębiająca, szeroko zakrojona powieść o wielu bohaterach, dramatycznych wydarzeniach, pościgach, morderstwach, gwałtownych chorobach i zbiegach okoliczności, choć nigdy nie była arcydziełem i cierpiała na zbytni sentymentalizm, wzbudziła potężne kontrowersje. Gaskell pokazywała w niej życie rodzin robotniczych z dużego miasta, dyskretnie zarysowywała pogłębiajace się ubóstwo, szybko przechodząc do skrajnej nędzy. Jej uczucia leżały po stronie Johna Bartona, ojca Mary, który od szczęśliwego człowieka z pierwszych stron książki, pełnego nadziei, gdy idzie do Londynu zanieść petycję Czartystów do parlamentu, przechodzi kolejne stadia rozczarowania światem, nie tylko z powodu prywatnych nieszczęść, ale przede wszystkim z powodu bezsilności wobec dziejącej się wokół krzywdy. Ostatecznie rozgoryczenie prowadzi go aż do zamachu na właściciela fabryki i właśnie to, że wymowa książki zmusza czytelnika do sympatyzowania z agresywnym robotnikiem, wywołała burzę wśród czytelników, niepomnych historii głównej bohaterki, Mary, uczciwej dziewczyny o krystalicznie czystym charakterze.


Autorka nie dawała za wygraną i kolejną powieścią Ruth wzbudziła jeszcze większe zamieszanie, do tego stopnia, że niektórzy wręcz uważali ją za niemoralną bezbożnicę i wyzywali od demoralizatorek. Tymczasem Gaskell, po udzieleniu pomocy upadłej dziewczynie i wysławszy ją do kolonii brytyjskiej, by mogła zacząć życie od nowa jako wdowa z dzieckiem, postanowiła opisać taki przypadek bezgranicznie dobrej, czystej, ale naiwnej i dlatego uwiedzionej dziewuszki. Ruth utożsamiana jest w powieści z siłami natury, tęskni za przyrodą, wpatruje się w kwieciste wzory na tapecie i zostaje ukroronowana wieńcem z białego kwiecia przez swojego wybranka. Co niepokoiło wielu czytelników, to fakt, że miłość i pożądanie przychodzi jej naturalnie i bezkrytycznie, nie postrzega bycia ze swoim ukochanym bez ślubu jako grzech. Jej charakter pozostaje idealnie czysty nawet po urodzeniu dziecka, gdy przygarnia ją pastor ze swoją siostrą, podając dziewczynę za swoją krewną, której mąż zmarł. Aktem ostatecznego odkupienia swoich win jest opieka nad zakaźnie chorymi na cholerę, jednak dla większości wiktoriańskich czytelników powieść wciąż była szokująco nie do przyjęcia.


Gdyby nie publikowane w międzyczasie opowiadania o miasteczku Cranford, a następnie ponowna, tym razem zdecydowanie lepsza próba zmierzenia się z tematem nędzy robotników w Północy i Południu, Gaskell nie byłaby zbyt opiewaną autorką. Obydwa przedsięwzięcia związane były ze współpracą z Karolem Dickensem, który zaprosił ją do publikowania w jego tygodniku „Household Words”. Współpraca o tyle trudna, bo zaczęła się od gorących zapewnień Dickensa, że on wszystko od niej przyjmie, a ona ma się absolutnie nie martwić długością rozdziałów. Z Cranford nie było zbytniego problemu, a czytelnicy uwielbiali urokliwe, ironiczne opowieści z miasteczka zamieszkanego przez starsze panie, tak przy Północy i południu Dickens zaczynał tracić cierpliwość i naciskać coraz bardziej na krótsze, bardziej zwarte rozdziały, a Gaskell była rozeźlona narzuconym tempem. Dickens czasem ingerował w jej pracę, by potem odpisać na jej protesty, by nic nie zmieniać, w ostatniej chwili, informując, że już za późno. W którymś momencie Dickens pisał w liście do znajomego, że gdyby był mężem Gaskell, prałby ją, ile wlazło, a Gaskell wyraziła swoje oburzenie w przedmowie do książkowego wydania powieści, w której dopisała dwa rozdziały i rozciągnęła ostatni do czterech.


Mimo tego, że ekranizacja Północy i Południa z 2004 doprowadziła wiele fanek do obsesji na punkcie pana Thorntona podobnej do zamieszania wywołanego morką koszulą Colina Firtha jako pana Darcy'ego z 1995 (więcej na ten temat w tym wpisie), chyba najbardziej znaną jej książką pozostaje Craford, posklejana z opowiadań o miasteczku amazonek. Gaskell wpisywała swoje wspomnienia z dzieciństwa w Knutsford, miejscu zamieszkanym przez ciotki i dalszą rodzinę, gdzie tragedią była koronka zjedzona przez kota, ukochana krowa potrafiła dostać piżamkę, a szczytem rozkoszy była partyjka w wista. Pod humorystyczną mozaiką historii ukrywa się uszczypliwa diagnoza małego społeczeństwa broniącego się przed nowościami, ale które nie potrafi przetrwać bez współpracy ze światem zewnętrznym pomimo ogromnej dawki sąsiedzkiej pomocy.



Gdy Gaskell poznała Charlottę Brontë, natychmiast ją pokochała – a dokładniej mówiąc, zauroczyła się w tajemniczym, odosobnionym życiu cenionej już wtedy autorki Jane Eyre. Gaskell przeczuwała jakąś tragedię i wielkie cierpienie, które ukształtowało chorobliwie nieśmiałą, ale pełną pasji kobietę ze wzgórz Yorkshire. Niestety, ich przyjaźń nie trwała długo, bo ledwie pięć lat. Na wieść o śmierci ostatniej córki Patricka Brontë, Gaskell wybrała się na parafię w Haworth i dostała pozwolenie na napisanie autoryzowanej biografii swojej przedwcześnie zmarłej przyjaciółki. Pisanie Życie Charlotte Brontë było niesamowicie czasochłonne i wymagające. Gaskell rozesłała prośby o listy od Charlotty, zaprzęgła swoje córki do kopiowania korespondencji, wybrała się nawet do Brukseli, by spotkać się z Hegerem, żonatym nauczycielem Charlotty, w którym ta zadurzyła się do tego stopnia, by napisać później awanturnicze uczucie łączące Jane Eyre i pana Rochestera. Przyjaciółka pisarki jednak wiedziała, że pewnych rzeczy wiktoriańskiemu czytelnikowi przekazać nie można, a jej biografia miała być pomnikiem pochwalnym, który miał unieśmiertelnić Charlottę. Temat Hegera jest pominięty, a dziki charakter powieści pisanych przez siostry z wrzosowisk został zrzucony na szkołę, opisaną w Jane Eyre jako Lowood, a także romans ich brata Branwella z podłą, żonatą damą, która go uwiodła, a potem pozostawiła, by popadł w alkoholizm i ostatecznie zmarł.


Biografia wydana ledwie dwa lata po śmierci jej bohaterki została odebrana z wielkim entuzjazmem, choć nie obyło się bez pozwów sądowych i utarczek między osobami i instytucjami, które Gaskell oczerniła. Kolejne edycje książki zawierają poprawki, stopniowo wprowadzane z powodu protestów. O dziwo, sam ojciec rodzeństwa, ekscentryczny, terroryzujący rodzinę rozbijaniem mebli, napadami złego humoru i zamykaniem się w samotności, przyjął opis swoich dziwactw z entuzjazmem i aprobatą.


Pisanie o Brontë wyczerpało Gaskell psychicznie. Autorka najpierw uciekła do Włoch na wakacje swojego życia, a potem zarzekła się, że już więcej żadnych biografii pisać nie będzie. Na kolejną powieść fani pani Gaskell musieli czekać aż sześć lat. Kochankowie Sylwii to książka osadzona podczas końcówki osiemnastego wieku, skupiająca się tylko na kilku bohaterach, w małym nadmorskim miasteczku na wschodnim wybrzeżu Anglii. Będąc w Whitby, usłyszała tam smutną historię o niespełnionych kochankach, rozdzielonych przez gangi wcielające przemocą cywilów do marynarki i postanowiła napisać równie przygnębiającą i romantyczną historię, w której każdy bohater pragnie kogoś, kto nie chce z nim być. Magia tej powieści historycznej tkwi w szczegółach, w doskonale odwzorowanym dialekcie, w opisach charakterów, w przypominającym grecką tragedię intrydze zasadzającej się na jednym kłamstwie, w klimatycznej, rozdzierającej serce ostatniej scenie.


Warto wspomnieć, że w pierwszych powieściach Gaskell uwieczniła wiele elementów dialektu Lancashire, a w Kochankach Sylwii – Yorkshire. Oboje z mężem interesowali się dialektami, on pisał wręcz na ten temat prace, ale to Gaskell została potem cytowana w słownikach dialektów brytyjskich.



Jej ostatnia powieść, uznawana obecnie za najlepszą w jej dorobku, jest niestety niedokończona. Brakuje jej ledwie końcówki ostatniego rozdziału. W trakcie pisania, w kwiecie wieku, podczas wizyty w długo planowanym, kupionym w tajemnicy przed mężem domu letnim (by zrobić mu niespodziankę!), otoczona dorosłymi córkami, zmarła podczas popołudniowej herbaty. Zasłabła w połowie zdania. Wielka szkoda nie tylko dla rodziny, ale też dla literatury. Żony i córki to powieść niespieszna, urokliwa, w której studium charakterów, analiza warstw społeczności małego angielskiego miasteczka i historia Molly, córki miejscowego lekarza, stawiają ją w równym rzędzie z najlepszymi powieściami zaliczanymi do wiktoriańskiej klasyki. Cała historia przedstawiona jest na zasadzie lustrzanych odbić: Molly, szczera, prostolinijna i żarliwa oraz jej przyszywana siostra Cynthia, zamotana w intrygi, zmanierowana przez modne towarzystwo, nie jest w stanie prawdziwie kochać; oddana, poświęcająca się żona i kochająca matka pani Hamley oraz pani Kirkpatrick, macocha Molly, kobieta płytka, egoistyczna, łasa na zbytki i nieświadomie idealnie hipokrytyczna; dumny, stary, hołdujący tradycjom, ale podupadający ród Hamleyów oraz modni, bajecznie bogaci Lady i Lord Cumnor. Miłość Molly i narzeczeństwa Cynthii to tylko powód, by pokazać niepisane zależności, mechanizm plotek czy bohaterów takich jak chociażby wzorowany na młodym Darwinie młody Roger Hamley.


Gaskell ma również na swoim koncie kilkadziesiąt opowiadań i kilka dłuższych nowelek, niektóre sielskie, smutne i piękne jak Kuzynka Phyllis, inne ocierające się o grozę i gotyk jak Szara kobieta, niektóre inspirowane ukochaną Walią jak Studnia z Pen-Morfa, a nawet jedna niesamowita historia w stylu Szkarłatnej litery, Wiedźma Lois. Przez większą część dwudziestego wieku Gaskell uważano za drugorzędną pisarkę, a dopiero w latach dziewięćdziesiątych została odkryta w świetle teorii feministycznej, a jej dorobek jest odczytywany na nowo jako głos kobiety w patriarchalnym, ograniczonym świecie dziewiętnastego wieku. Warto wspomnieć, że czuły wzajemne duchowe pokrewieństwo z George Eliot jeśli chodzi o niezłomność wartości, jakie wyznawały i ponoć można nawet powiedzieć, że Gaskell w jakimś stopniu wpłynęła na uształtowanie jednej z najlepszych pisarek tamtego okresu.


A co ja o niej sądzę? Mnie zależy, żebyście znali panią Gaskell. Pamiętali, że była taka matczyna, żywa, bojowa kobieta, która narobiła tyle szumu. A jak będziecie ciekawi jej twórczości, sięgnijcie przede wszystkim po Cranford, Żony i córki oraz Północ i południe. Jej pierwsze powieści są mocno męczące i przygnębiające, ale ciekawa jest sama historia stojąca za silnymi przekonaniami pani Gaskell. Dla spragnionych tej historii – gorąco polecam biografię Jenny Uglow. Palce lizać.


0 komentarze:

Prześlij komentarz