Nie dajcie się zwieźć opisowi tej książki, który znajdziecie na stronach internetowych i odwrocie powieści. Może zniechęcić pretensjonalnością. Przez ten opis długo obwąchiwałam Panią Furię na odległość, odwlekając czytanie. Dopiero po skończeniu ostatniej strony zrozumiałam, że każde zdanie, które się znajduje na odwrocie książki, mocno trywializuje przedstawione z mocą i przekonaniem wątki. Siląc się na parafrazę, zarysowuje wykrzywiony i przez to chybiony obraz tego, co znajdziemy w środku.
Pani Furia ma rozmach i już po kilku stronach wciąga w wir bardzo konkretnych, namacalnych i niesamowicie przekonująco opisanych realiów kongijskiej rodziny, która migruje z rodzinnej Kinszasy do Francji. Ojciec Eddy, gawędziarz i kobieciarz, tracąc korzenie pod stopami gubi gdzieś po drodze fantazję i dowcip. Leniwa matka Mrówka zakochuje się w lecącej w telewizji Dynastii i innych serialach. Próbuje się wybielić kremami i upodobnić nieokiełznane czarne loki do fryzur białych kobiet, zaniedbując i odrzucając wszystko, co dała jej natura. Na Alię (nazwaną tak na cześć Muhammada Aliego), jedyną odpowiedzialną, spada obowiązek prac domowych i wychowywania rodzeństwa. Jedynie matka (właściwie ciotka) Issa próbuje jej coś wbić do głowy i zagonić do nauki. Jednak feministyczne zasady i duma z korzeni nie przemawia do praktycznej dziewczyny, która woli ubierać się jak chłopak i boksować w lokalnym klubie, żeby zyskać szacunek na dzielnicy. Afrykańska rodzina pod wpływem niechętnego środowiska, braku perspektyw i tęsknoty za domem popada w patologię i ulega powolnemu rozpadowi. Na przestrzeni lat, obserwując dorastającą Alię, śledzimy paralelę pomiędzy rodziną, związkami i pracą Alii.
Powieść nie spełnia żadnych oczekiwań, burzy je i buduje na nowo skomplikowaną, w zamierzeniach niemalże totalną powieść o emigrantach na obczyźnie, wrodzonym rasizmie, wielokulturowości, kolonializmie i jego następstwach, losie kobiet, kulturze gwałtu i męskich podbojów, korupcji służb publicznych i o walce. Przede wszystkim o ciągłej walce. Jeśli jednak za bardzo poddamy się gwałtownym uczuciom, które kipią pod skórą, jeśli zapamiętamy się w gniewie i agresji, czeka nas osamotnienie i upadek.
Pomimo przemyślanej fabuły, konsekwencji i zgrabnego spięcia kompozycyjnego, pomimo widocznego i godnego podziwu przygotowania do tej powieści (Plebanek zanurzyła się głęboko w afrykańskiej literaturze mówionej, konsultowała się ze znajomymi i autorytetami, nawet brała udział w patrolach policyjnych), czegoś zabrakło. Rozumiemy założenia całości, jesteśmy zaangażowani w historię, ale uwiera powierzchownie potraktowany wątek gawędziarstwa, brakuje głębszego zastanowienia nad przynależnością i tożsamością rodziny, przekabacenie Alii i końcówka przychodzi zbyt szybko.
Podobał mi się język powieści, wciągający, sugestywny, pozbawiony sztywnej pretensjonalności. W szczególności zwróciłam uwagę na to, jak trafnie pokazana jest kongijska dusza po polsku, jak niektóre polskie idiomy zostały okraszone cudzysłowami polskich bohaterów, którzy przecież mówią w innym języku. Jak Mariusz próbuje wytłumaczyć naprędce Alii, co to znaczy "do wesela się zagoi", a potem macha na to ręką, jak często zostawia ją w samochodzie, zostawiając włączony na cały regulator polski hip hop.
To moja pierwsza styczność z autorką, więc czytając swego rodzaju bildungsroman napisaną z perspektywy czarnoskórej bohaterki i widząc polskie nazwisko na okładce czułam pewien dysonans. Trzeba wiedzieć troszczę więcej o Plebanek, żeby zrozumieć ten wybór: mieszka w Brukseli, otoczona jest międzynarodowym, inspirującym towarzystwem.
W miarę czytania docenia się polskie akcenty w powieści, wydarzenia historyczne i możliwość spojrzenia na Polaków z dala od ojczyzny z perspektywy innego imigranta. według mnie to wyjątkowo trafiony zabieg. Szczególnie przemawia do nas dystans, gdy Alia próbuje zrozumieć, dlaczego jej koleżanka Marzena ją opuściła i wróciła do swojego kraju. Słyszy o zmianach politycznych z 1989. Potem tłumaczy sobie, że tak samo jak ona nie rozumie, co się dzieje w Polsce, tak jej polscy znajomi nie znają się na czarnych aktywistach, których imiona Alia zna na pamięć.
Ale jednak dodawania przypisu, by wyjaśnić, kim jest Martin Luther King, redakcja mogła sobie darować.
Pani Furia
Grażyna Plebanek
Znak, 2016 (premiera 31 sierpnia)
polska, obyczajowa, współczesna
Odczucia: ★★★★/★★★★★
Współpraca!