Kiedy cztery lata temu, na początku istnienia bloga, spisałam moje wrażenie po przeczytaniu Amerykańskich bogów, wpisu nie skomentował nikt. A szkoda, bo to tak dobra książka. Od 2014 roku wiele się zdarzyło, między innymi sam Gaiman współpracował przy tworzeniu serialu na podstawie książki, a ja zapoznałam się m.in. z jego Mitologią nordycką, Oceanem na końcu drogi i pierwszym tomem Sandmana. Ale dopiero teraz mogę się pochwalić, że po wielu prośbach Ryby, wielkiego fana pisarza, przeczytałam też powiązaną ze wspomnianą wcześniej powieścią wariację na punkcie jednego z przedstawionych tam bóstw. Chłopaki Anansiego zdecydowanie zbyt długo czekali na swoją kolej. Bo obok Amerykańskich bogów właśnie to najlepsza według mnie powieść Gaimana. Obie są na swój sposób wspaniałe.
Kto czytał Amerykańskich bogów, od razu się domyśli po tytule, osoba łącząca obie powieści to pan Nancy, tudzież Anansi – afrykański bóg-oszust przedstawiany jako człowiek albo pająk. Przechera, który dzięki pomyślunkowi i sprytnemu fortelowi sprawi, że zawsze wyjdzie na jego. Beztroski, kochający dobrą zabawę, lekkomyślny, tryskający dobrym humorem. Można się w nim od pierwszego wejrzenia zakochać na zabój, od pierwszego słowa podążyć hipnotycznym krokiem jako mimowolny wyznawca. Podobno na początku wierzono, że stworzył świat, potem wierzenia przekształciły jego rolę w tego, który przyniósł ludzkości kulturę.
Pan Nancy pojawia się w powieści tylko przelotnie, głównie we wspomnieniach jego syna, który wychowywał się nie mając zielonego pojęcia, że jego ojciec był bogiem. Albo że miał nadludzkie moce. Co prawda potrafił swoim jednym zdaniem zmienić naturę osoby lub zwierzęcia, ludzie wpatrywali się w niego jak obrazek i instynktownie słuchali jego rozkazów, czasem niemal naginał rzeczywistość. W sumie nie wiadomo dokładnie, z czego żył, bo głównie go nie było. Charlie tak naprawdę nie był nigdy gruby, choć jako dziecko miał pyzate policzki. Jednak odkąd jego ojciec zaczął o nim mówić Gruby Charlie, imię przylgnęło, a chłopak na zawsze był kojarzony jako ten pulchny. Gruby Charlie nienawidził swojego ojca. Uciekł od niego aż do Wielkiej Brytanii.
I dlatego wieść o śmierci rodzica dochodzi do niego za późno. Na tyle późno, że spóźnia się na jego pogrzeb we Florydzie.
Gruby Charlie musiał się kiedyś wreszcie dowiedzieć prawdy o swoim ojcu. I usłyszeć, że ma brata, o którym w jakiś sposób całkowicie zapomniał. Brata, który odziedziczył wszystkie ponadnaturalne zdolności, styl i urok osobisty, których zabrakło dla Charliego.
Odzyskany magiczny brat wkrótce okazuje się bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem, szczególnie że zaczyna niebezpiecznie interesować się narzeczoną Charliego i zaczyna mieszać mu szyki i w domu, i w pracy. Wreszcie chłopak ma dość i postanawia odnieść się do wyższej instancji, by eksmitować panoszącą mu się w życiu lepszą wersję siebie. Jednak taki jak on śmiertelnik i kompletny ignorant jeśli chodzi o sprawy boskie może wpaść w jeszcze gorsze tarapaty, trafiając do krainy bogów. A Tygrys od dawna miał na pieńku z Pająkiem i tylko czekał na moment, by się zemścić i odebrać należne sobie miejsce jeśli chodzi o tworzenie opowieści, według których działa świat.
Chłopaki Anansiego to beztroska, ale i inteligentna zabawa mitologią afrykańską. Pan Pająk był figurą podobną do Lokiego z mitów skandynawskich, ale zdecydowanie bardziej pozytywną. Symbolizował siłę umysłu, dzięki której coś tak drobnego jak mały pająk mogło zwyciężyć nad o wiele silniejszym przeciwnikiem, a na dodatek niósł ze sobą potęgę historii, pieśni, sztuki. Anansi wrósł w kulturę północnoafrykańską do tego stopnia, że lud Aszanti rozumiał frazę „opowieści pająka” synonimicznie do wszelkich historii i klechd ludowych. Następnie dający nadzieję dla uciśnionych Anansi został przeniesiony w rejony Karaibów i dalej, wszędzie tam w Ameryce, gdzie żyli niewolnicy z Afryki.
Pośród pajęczych opowieści między innymi istnieją przypowieści wiążące pana Pająka z antagonistą Tygrysem, przedstawiające zwycięstwa przebiegłego pająka nad prymitywnym, żądnym krwi i kierującym się instynktem bogiem-kotem. To stąd Gaiman zaczerpnął inspirację na główny wątek Chłopaków Anansiego, Tygrysa, który chce znów przejąć władzę nad opowieścią i przywrócić świat do barbarzyńskiego porządku sprzed powstania cywilizacji.
Do tego dodać należy plejadę innych mitycznych postaci, a także fantastyczną grupkę czarnych babć-czarownic, dostojnych, butnych, pewnych siebie, ale niesamowicie ujmujących i zabawnych na swój sposób.
Ta powieść to też fantastyczna porcja brytyjskiego humoru bardzo w stylu Gaimana, Terry'ego Pratchetta czy Douglasa Adamsa. Charlie to kolejny fajtłapowaty bohater o typowo angielskim podejściu do życia, któremu niezbyt się powodzi, ale ceni sobie swój własny porządek i stoi twardo na ziemi. Jego reakcje na wszelkie ponadnaturalne sytuacje są niezmiennie prześmieszne. Cudowną postacią jest też surowa przyszła teściowa Charliego, wprawna w słownej szermierce, cierpkiej ironii i lodowatych spojrzeniach. Również wyjątkowo udaną humorystyczną postacią jest pomniejszy zły bohater Grahame Coats, przebiegły, kantujący na każdym kroku urzędnik, który odkrywa w sobie umiłowanie do... mordu.
Generalnie wszystkie postacie da się lubić i z olbrzymim zainteresowaniem śledzi się ich perypetie, przerywane częstymi przejściami od jednej historii do drugiej, póki wszystkie wątki się nie złączą, wszystkie tajemnice nie znajdą rozwiązania, a wartka akcja nie zakończy się sycącą kulminacją. Do tego jeszcze dostajemy podniosłą, piękną scenę na rozwiązanie akcji, a wedle prawideł komedii wszystko raczej dobrze się kończy, choć zdecydowanie nie w taki sposób, jak sobie byśmy to wyobrażali przez większą część powieści. Chłopaki Anansiego to po prostu świetna, inteligentna, zabawna rozrywka na poziomie, okraszona mistyczną fantastyką bardzo w stylu najlepszych pomysłów Gaimana. Uuu-huuuu! Ja się bawiłam wyśmienicie.
Na zakończenie dodam, że tę powieść w dużej mierze wysłuchałam raczej niż przeczytałam. Audiobooka czytał dla mnie Lenny Henry, czarny brytyjski komik i aktor. Jeśli będziecie mieć ochotę na odsłuchanie Chłopaków Anansiego w oryginale, gorąco polecam jego wersję. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta książka jest stworzona dla tego gościa! Facet żongluje akcentami i tonacjami, świetnie dobierając głosy do konkretnych postaci. Charlie jest niecierpliwym Brytolem, jego brat Spider gładkim, hipnotycznym lekkoduchem, pan Nancy brzmi jak czarny, beztroski jazzman, Coats się cudownie spina w sobie i jąka, a babcie-czarownice wygrywają wszystko z ich typowym, południowoamerykańskim zaciąganiem. Naprawdę, nie kłamię, tego trzeba posłuchać!
Anansi Boys
Neil Gaiman
Review, 2005
452 stron
Odczucia: ★★★★★/★★★★★
0 komentarze:
Prześlij komentarz